- Uratowało was to (przyp. red. przed kryzysem), że nie macie euro. I tego trzeba się trzymać. A poza tym musicie uważnie patrzeć, co dzieje się dookoła, dbać o popyt wewnętrzny i szukać dla swojej gospodarki partnerów, którzy zmniejszą waszą zależność od strefy euro. Bo nikt nie wie, co tam się jeszcze stanie – radzi.
Słynny ekonomista krytykuje Unię Europejską za program cięć i brak stymulacji. Uważa on, że to pogrąży kraje borykające się z kryzysem. Porównuję tę sytuację do tego co działo się w USA po 1937 r.

- Jedni tona w recesji, a inni, tkwiąc w stagnacji, czekają, aż przyjdzie recesja. Patrząc dziś na Europę widzę ten sam problem, który Ameryka miała po 1937 r. Zbyt wczesne przerwanie stymulacji niszczy jej efekty. Przedłuża kryzys, powodując niepotrzebne cierpienia i straty nie do odrobienia – ostrzega.
Stiglitz uważa, że jedynym antidotum na kryzys w Europie jest „rozmiękczenie” długu krajów eurolandu.
- Konkretnie uwspólnienie długu. Długi państw euro muszą się stać długami strefy euro – powiedział.
Jego zdaniem o wiarygodności państwa wbrew powszechnej opinii nie stanowi niski poziom zadłużenia, ile wysoki wzrost gospodarczy. Stiglitz krytykuje politykę cięć i oszczędności promowaną przez Niemcy w Europie. Uważa, że prowadzą one nie do ożywienia gospodarczego, ale wprost do bankructwa państw pogrążonych w kryzysie.
- Mój przyjaciel Paul Krugman nazywa to teoria zaufania. Chodzi o założenie, że zmniejszenie deficytu może przywrócić zaufanie inwestorów do kraju. Ale to tak nie działa. Zaufanie inwestorów wynika głównie ze wzrostu gospodarczego. A cięcia hamują wzrost. Inwestorzy nie są idiotami. Rozumieją, że cięcia pogłębiające recesję są najpewniejsza drogą do niewypłacalności kraju – podkreśla.