Ogród zoologiczny Zoo Borysew to jedyny tego typu w Polsce rodzinny biznes prowadzony przez Andrzeja Pabicha, jego żonę Annę i synów – Jana i Dariusza.
– Wszystko zaczęło się od kucyka Maćka, po nim w naszym obejściu pojawiły się wodne i ozdobne ptaki, zwierząt przybywało – wspomina Andrzej Pabich. – Zamieszkały na wybiegu przy ulicy, zauważyliśmy, ze budzą zainteresowanie przechodniów. Wtedy w głowie zaczął mi kiełkować pomysł stworzenia prywatnego zoo.

Zoo na wsi
Dariusz Pabich już wtedy współpracował z ogrodami zoologicznymi w Polsce i Europie, przewożąc dla nich zwierzęta.
– Pomyśleliśmy, że i my moglibyśmy się czymś takim zająć, a dzięki kontaktom kupować zwierzęta z nadwyżek hodowlanych – opowiada prezes Zoo Borysew. – Dostaliśmy pozwolenie na pokazywanie ich zwiedzającym. I choć zaczęliśmy sezon późno – to był sierpień 2008 r. – duże zainteresowanie zwiedzających było dobrą wróżbą na przyszłość. Gdy w prasie pojawiły się pierwsze artykuły na nasz temat, zrozumiałem, jak ważna dla nas będzie reklama, która przyciągnie gości do zoo stworzonego na wsi, między polami i łąkami. Wiedziałem, że muszę tu ściągnąć nietypowe zwierzęta, które staną się prawdziwą atrakcją, magnesem dla zwiedzających.
Pomysł na stworzenie zoo wymagał nie tylko nakładu pracy, ale również determinacji w uzyskaniu licznych pozwoleń, no i pieniędzy, które twórca ogrodu pozyskiwał, sprzedając nieruchomości należące do jego drugiej firmy.
– Od początku staraliśmy się o uzyskanie statusu ogrodu zoologicznego, wtedy nikt nie wierzył, że uda nam się zrealizować ten projekt – wspomina Andrzej Pabich. – Jednak w marcu 2011 r. Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska przyznał nam status ogrodu zoologicznego i pozwolił na prowadzenie działalności pod nazwą „ZOO safari”. Podpisaliśmy też umowę współpracy z Instytutem Genetyki i Hodowli Zwierząt Polskiej Akademii Nauk.








Białe lwy, tygrysy i Świat Wodny
W Borysewie mieszkają m.in. wilki białe, serwale, białe kangury, żyrafa siatkowana, siedem aligatorów, dziewięć wielbłądów, sześć bawołów. Samych krokodyli jest 26 – to największa ich ekspozycja w Europie. O placówce zrobiło się głośno na całym świecie, gdy sprowadziła do Polski bardzo rzadkie białe zwierzęta – pierwszy był tygrys Aron, rok później dołączył pierwszy biały lew Sahim, w kolejnym roku lwica Azira.
– Tak powstało nasze podstawowe stado, które poczuło się tu na tyle dobrze, że to właśnie w Borysewie urodziły się pierwsze w historii czworaczki białych tygrysów – cieszy się właściciel ogrodu. – Teraz właśnie w Borysewie, w centralnej Polsce, żyje ponad 10 proc. światowej populacji białych lwów i białych tygrysów. Do tej pory przyszło tu na świat 14 białych lwów i 14 białych tygrysów.
Narodziny zwierząt odnotowała prasa na całym świecie – m.in. „The New York Times”, „The Washington Post”, „The Guardian”.
– Sahima od małego sam wychowywałem – chwali się Andrzej Pabich. – Do tej pory przychodzi do mnie na wołanie, karmię go z ręki. Kolejny lew – Lucky – również wychowywał się w naszym domu i wylegiwał na moich kolanach. Wciąż wita mnie jak członka stada i daje się drapać po gęstej grzywie. Pamiętam, że gdy występowałem o kredyt na wybudowanie wybiegu dla lwa, byłem wyśmiewany. Jednak udało się przekonać Łódzką Agencję Rozwoju Regionalnego, dostałem 0,5 mln zł kredytu. Wybiegi, pomieszczenie dla pierwszego lwa budowałem własnymi siłami. Gdybym zlecił to firmie zewnętrznej, koszt mógłby być sześć razy wyższy.

Po 14 latach ogród rozrósł się z 15 do 26 ha powierzchni, jest domem dla kilkuset zwierząt. Cały teren wymaga ciągłych inwestycji. Powstały utwardzone aleje obsadzone drzewami i krzewami (pieniądze na zadrzewienie terenu udało się pozyskać z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi). Po ogrodzie jeździ Zoo Kolejka zabierająca jednorazowo 50 osób, dla dzieci stworzono dwa place zabaw, w tym jeden klimatyzowany, działają punkty gastronomiczne, kino 7D. Największą dotychczasową inwestycją była trwająca trzy lata budowa Świata Wodnego – to kompleks czterech wysp na sztucznym akwenie, który kosztował ok. 6 mln zł. Na rowerach wodnych w kształcie kaczek i łabędzi można opłynąć wyspy, oglądając mieszkające na nich małpy, lemury, ptactwo wodne, aligatory. Z Hiszpanii zostały sprowadzone 4,5-metrowe palmy. Opiekunowie o wyznaczonych godzinach prowadzą karmienia pokazowe.
– Miesięcznie wydajemy na utrzymanie ogrodu ok. 800 tys. zł – szacuje prezes. – Nasze zwierzęta nie dostają przypadkowego jedzenia, a dla przykładu podam, że zimą foka Dawid zjada 20 kg śledzi i makreli, drapieżniki potrzebują dziennie około 4–5 kg mięsa, a do tego dochodzą koszty stałej obsługi weterynaryjnej, badań.

Dla gości i przyrody
Do tej pory zoo zostało nagrodzone m.in. jako Najlepszy Produkt Turystyczny 2017 r. przez Polską Organizację Turystyczną, państwowym odznaczeniem Za Zasługi dla Sportu i Turystyki dla Andrzeja Pabicha czy tytułem najbardziej dynamicznie rozwijającej się firmy rodzinnej w woj. łódzkim od magazynu „Forbes”. W sezonie pracuje tu około 60 osób. Prywatne zoo nie ma żadnego zewnętrznego dofinansowania, utrzymuje się wyłącznie z wpływów z biletów. Andrzej Pabich jeszcze w tym roku chce zmienić je w placówkę działającą całorocznie – stąd kolejne inwestycje umożliwiające zwiedzającym oglądanie zwierząt przez szyby w pomieszczeniach. W przyszłości planuje rozwinąć współpracę i stworzyć wspólną ofertę z Termami w Poddębicach, odległymi raptem o kilometr, a na terenie zoo rozpoczął już budowę centrum konferencyjnego.

– To trudny rok na inwestycje – ludzie się ograniczają ze względu na drożyznę i inflację, nie kryję też, że trochę gości podebrało mi łódzkie Orientarium – przyznaje prezes. – To nowa atrakcja, więc jeśli ktoś raz w roku planuje wizytę w zoo, w tym roku pojedzie tam. Ale nie boję się – to zupełnie inny rodzaj ogrodu, kontaktu ze zwierzętami. Przez 14 lat istnienia naszego ogrodu myślę o nim jako miejscu, w którym rzadkie zagrożone zwierzęta mają dobry dom. Tworzą stada, czują się dobrze i bezpiecznie, dlatego się rozmnażają. Dla gości to możliwość obcowania z przyrodą bez miejskiego smogu i hałasu. A biorąc pod uwagę, że przez te lata zyskaliśmy grono wiernych fanów, myślę, że udaje nam się zaspokoić podstawową ludzką potrzebę kontaktu z przyrodą – podsumowuje twórca Zoo Borysew.

