Jak radzić sobie z zadłużonymi kontrahentami z Niemiec

Sylwia WedziukSylwia Wedziuk
opublikowano: 2025-05-02 10:00

Fala bankructw za Odrą zaczyna wpływać na polskie firmy. Które najbardziej odczuwają turbulencje?

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • Ile firm bankrutuje w Niemczech?
  • Jak to wpływa na polskie firmy?
  • Które są najbardziej narażone na problemy?
  • Jak mogą sobie radzić w tej sytuacji?
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Coraz więcej niemieckich firm jest na skraju bankructwa. Bohai Trimet, producent części samochodowych, Görtz, niemiecki gigant obuwniczy, Heiterblick, producent tramwajów, bawarski browar Olchinger Braumanufaktur czy Isdera AG, tworzący samochody luksusowe - to tylko niektóre przykłady bankructw z ostatniego czasu.

Mnóstwo upadłości

Sytuacja jest poważna.

– Mamy do czynienia z największą falą niewypłacalności niemieckich firm od kilkunastu lat – podkreśla Patryk Kruczek, adwokat i doradca restrukturyzacyjny z kancelarii Kruczek+Partnerzy.

Z danych niemieckiego federalnego urzędu statystycznego wynika, że w 2024 r. złożonych zostało 21,8 tys. wniosków o ogłoszenie upadłości. To wzrost o 22,4 proc. w porównaniu z 2023 r.

– W pierwszych miesiącach tego roku też ich przybywa. W styczniu o 14,1 proc., w lutym o 12,1 proc., a w marcu o 5,7 proc.- wylicza Waldemar Joschko, prawnik, właściciel kancelarii prawnej D. Waldemar Joschko.

Według niemieckich kancelarii specjalizujących się w bankructwach liczba postępowań upadłościowych w tym roku może się podwoić w porównaniu z poprzednim i sięgnąć nawet 50 tys. przypadków.

– Byłby to dramatyczny wzrost. Co istotne, wiele firm już teraz przygotowuje się do złożenia wniosków o upadłość. Można mówić o fali bankructw na niespotykaną od lat skalę – mówi Patryk Kruczek.

Największe problemy finansowe w Niemczech mają branże motoryzacyjna, meblarska, budowlana oraz sektor handlu, zarówno detalicznego, jak i hurtowego. Wzrost niewypłacalności w handlu detalicznym może sięgnąć 21 proc., a w hurtowym 34 proc.

– Szczególnie dramatycznie wygląda sytuacja w budownictwie – tutaj prognozowany wzrost jest rzędu 32 proc., co oznacza ponad 5 tys. upadłych przedsiębiorstw. Bankrutują również firmy, które mają szczególnie znaczenie dla polskiego przemysłu i bezpośrednie powiązania z naszym rynkiem, jak choćby Voit Automotive czy Metall-Beschichtung – tłumaczy Patryk Kruczek.

Trudne postępowania

Polskie firmy już odczuwają turbulencje, do których dochodzi w Niemczech. Wysyłamy tam ponad 37 proc. naszego eksportu. Największe ryzyko dotyczy przedsiębiorców, którzy są ściśle powiązani z niemieckimi kontrahentami działającymi w branżach mocno narażonych na upadłość.

– Wiele polskich firm, szczególnie z sektora przemysłowego, opiera swoje przychody na współpracy z niemieckimi kontrahentami, którzy dziś zmagają się z poważnymi trudnościami finansowymi. W efekcie obserwujemy problemy z płynnością, zatorami płatniczymi, a w niektórych przypadkach konieczność restrukturyzacji po polskiej stronie – mówi Patryk Kruczek.

Zwraca uwagę, że dochodzenie należności od niemieckich firm, które złożyły wniosek o upadłość, jest trudne i kosztowne – tym bardziej, że odbywa się zgodnie z niemieckim porządkiem prawnym.

– W takich przypadkach możliwe jest jednak uruchomienie wtórnego postępowania upadłościowego w Polsce, które może pomóc polskim wierzycielom odzyskać część należności. Warunkiem jest złożenie wniosku w odpowiednim czasie. Brak reakcji na czas może oznaczać całkowite pominięcie w procesie zaspokajania wierzytelności przez niemieckiego syndyka – zwraca uwagę Patryk Kruczek.

Przedsiębiorcy mogą też zgłosić wierzytelności do tzw. tabeli upadłościowej prowadzonej przez dany sąd, jednak szanse na odzyskanie pieniędzy tą drogą są marne.

– Postępowania upadłościowe w Niemczech trwają nawet kilka lat. Po zakończeniu takiego procesu wierzycielom wypłacone zostaje średnio tylko ok. 3,6 proc. wartości wierzytelności – mówi Waldemar Joschko.

Zadbać o swoje interesy

Problem mają przedsiębiorcy, dla których niemiecki partner jest głównym lub jedynym odbiorcą produktów czy usług.

– Firmy, które nie dywersyfikują swojej bazy odbiorców, nie zabezpieczają transakcji handlowych ani nie śledzą sytuacji finansowej kontrahentów, mogą mieć spore kłopoty – zwraca uwagę Patryk Kruczek.

Dobrym sposobem na uniknięcie problemów z płatnościami jest stosowanie przedpłaty albo choćby zaliczki pokrywającej najważniejsze koszty.

– Warto zadbać o możliwie krótkie terminy płatności. To pozwoli szybko zareagować i wstrzymać na przykład dalsze dostawy do momentu uregulowania płatności – radzi Waldemar Joschko.

Podpowiada, że w umowach z niemieckim kontrahentem należy wprowadzić zapisy o zastrzeżeniu własności dostarczonych towarów do momentu zapłaty ceny oraz zobowiązać kontrahenta do osobnego składowania dostarczonych towarów. W przypadku upadłości wierzyciel może zażądać wydania tego towaru. Jeżeli towar ma być zgodnie z umową sprzedany lub przerobiony przez kontrahenta przed zapłatą ceny, należy uzgodnić tzw. przedłużone zastrzeżenie własności, które w wypadku upadłości daje wierzycielowi prawo do wydzielenia towaru albo otrzymania osiągniętych przez syndyka przychodów z tytułu sprzedaży tych towarów.

– Pamiętajmy też o pisemnych ustaleniach. Zdarza się, że niemiecki kontrahent przesyła tylko zamówienie albo potwierdzenie, powołując się na własne ogólne warunki umów, które bez sprzeciwu ze strony polskiego dostawcy mogą stanowić treść zawartej umowy. Może to dotyczyć zarówno kwestii wykonywania umowy, terminów płatności, jak i wskazania właściwego prawa oraz jurysdykcji sądowej – mówi Waldemar Joschko.