Jan Kulczyk startuje po Lotos

Paweł Janas, ABT
opublikowano: 2010-02-06 00:01

Najbogatszy Polak wspólnie z Libijczykami oferuje Polsce dywersyfikację dostaw ropy.  

Skarb dał zielone światło inwestorom branżowym zainteresowanym Lotosem. Kolejka już się ustawia.

Kto byłby najlepszym partnerem branżowym dla Lotosu? Orlen, Statoil, PGNiG, a może International Petroleum Investment Company ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich? Na to pytanie musi sobie odpowiedzieć skarb państwa, który po sprzedaży pod koniec stycznia 14 mln akcji paliwowej spółki na giełdzie, pośrednio zaprosił potencjalnych inwestorów do składania ofert. Z naszych informacji wynika, że jedną z ocenianych propozycji będzie ta złożona przez Jana Kulczyka. Do resortów: skarbu i gospodarki wpłynął list intencyjny w tej sprawie. Jego autorem jest join-venture najbogatszego Polaka i Tamoil, libijskiego koncernu naftowego. Z naszych informacji wynika, że inwestorzy są zainteresowani zakupem minimum kilkunastu procent akcji Grupy Lotos, ale o ostatecznej wielkości pakietu zdecyduje skarb.

- Bez komentarza – mówi Marta Wysocka, rzecznik Kulczyk Investments.

Nie wiadomo kiedy na biurko ministra trafi konkretna oferta.

- To zależy od rządu. Skarb schodzi poniżej progu 50 proc. w Lotosie, więc Rada Ministrów musi zmienić program dla branży. Dopóki to się nie stanie, nie ma sensu składać jakichkolwiek ofert – twierdzi nasze źródło.

- W nowej strategii naftowej proponujemy dokonanie zmiany dającej nam możliwość zejścia w Grupie Lotos poniżej 50-proc. progu – potwierdza  Mikołaj Budzanowski, wiceminister skarbu, odpowiedzialny za sektor naftowy.

Kulczyk i Tamoil zapewnili skarb, że chcą sfinansować inwestycję ze środków własnych, w związku z tym mogą sfinalizować inwestycję bardzo szybko.

- Inwestorzy giełdowi zachodzili w głowę, po co skarb 22 stycznia sprzedał 10 proc. akcji na giełdzie, skoro oddając większy pakiet inwestorowi branżowemu mógłby uzyskać premię. To był bardzo mądry ruch. Wpuszczenie inwestora branżowego do spółki wiąże się z pewnym ryzykiem politycznym. Dzięki transakcji giełdowej minister Grad uzyskał rynkową wycenę akcji (29 zł – przyp. red.) i na pewno nie sprzeda akcji inwestorowi poniżej tej ceny. W ten sposób uniknie ewentualnych zarzutów – twierdzi jeden z analityków giełdowych.

Zakładając, że inwestor kupi 15 proc. Lotosu płacąc 29 zł to wartość transakcji wyniesie 564 mln zł. Zakładając np. 10-proc. premię – będzie to 620 mln zł.

Na dwóch frontach

Dlaczego list intencyjny trafił również do Waldemara Pawlaka, ministra gospodarki?

- Bo to on odpowiada za bezpieczeństwo energetyczne kraju, a w jego ramach za dywersyfikacje dostaw ropy i gazu. Mogę się założyć, że Kulczyk podparty tak dużym partnerem z kraju, który jest jednym z największych eksporterów ropy do Unii Europejskiej, na pewno przedstawił wizję uniezależnienia Polski od ropy rosyjskiej – mówi jeden z ekspertów paliwowych.

Jest jeszcze Kulczyk Oil Venture, które przygotowuje się do debiutu na warszawskiej giełdzie (prospekt emisyjny czeka na akceptację Komisji Nadzoru Finansowego). Ta spółka ma koncesje na poszukiwanie i wydobycie ropy na kilku kontynentach, m.in. w Brunei, gdzie przygotowuje się do pierwszych odwiertów, a ostatnio dostała zgodę za zakup ukraińskiej firmy KUB-Gas, jednego z największych niezależnych producentów gazu na Ukrainie, posiadającego 100 proc. udziałów w czterech eksploatowanych polach gazowych na terenach, z których pochodzi 90 proc.  ropy i gazu tego kraju. Jest też Aurelian Gaz, notowana w Londynie spółka poszukująca gazu w Wielkopolsce, w której Kulczyk zwiększył ostatnio stan posiadania.

- Biorąc pod uwagę ten potencjał i plany poszukiwawczo-wydobywcze samego Lotosu, które zostałyby wsparte finansowo przez nowego inwestora, można sobie wyobrazić, że stajemy się znacznie mniej zależni od dostaw z Rosji – twierdzi przedstawiciel resortu gospodarki.

Odgrzewane kotlety

Kulczyk z Tamoilem nie są jedynymi kandydatami do Lotosu. Z naszych informacji wynika, że resort skarbu bierze pod uwagę innych potencjalnych inwestorów, m.in. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo.

Przedstawiciele PGNiG nie chcą się wypowiadać oficjalnie o potencjalnym aliansie z Grupą Lotos. Jak twierdzą, sprawę znają na razie z sygnałów medialnych. Przyznają, że temat ten powraca jak bumerang. PGNiG ma jednak  inne priorytety.

- Jeśli Chodzi o Lotos tak naprawdę interesuje nas jedynie Petrobaltic oraz rozpoczęty już wspólny projekt budowy elektrowni zasilanej gazem. Cala reszta jest problematyczna, m.in. program 10 plus obarczony pokaźnym kredytem – mówi nasze źródło w PGNiG.

I dodaje

-Naszym priorytetem są inwestycje w elektroenergetykę opartą na gazie. A budżet mamy napięty.

Nasz rozmówca zbliżony do resortu skarbu twierdzi, że niewykluczony jest też powrót do koncepcji połączenia Orlenu z Lotosem, choć przyznał jednocześnie, że trudny temat, bo już kilka osób próbowało wdrożyć w życie ten plan i wszyscy polegli. Obecny szef Orlenu dystansuje się od tego pomysłu:

- Mamy w zwyczaju komentować fakty, a fakty są takie, że zgodnie z programem rządowym Orlen nie może kupić akcji Lotosu – ucina Jacek Krawiec, prezes Orlenu.

Głos rynku

A kogo w roli inwestora Lotosu widzą eksperci?

- Jeśli do Lotosu miałby wejść inwestor branżowy, to tylko z dostępem do złóż  ropy naftowej. Zapewniłoby to Lotosowi bezpieczeństwo energetyczne na przyszłość. W grę nie wchodzi oczywiście wożenie surowca na przykład z rejonu Bliskiego Wschodu do Polski, ile raczej swapy.  Trudno dziś przesądzić czy są większe szanse, że będzie to Statoil czy któryś z arabskich koncernów paliwowych. Sens ma także mariaż z z PGNiG, bo w tej spółce są przecież dobrzy eksperci od poszukiwań i wydobycia. Nie widzę natomiast powodów by łączyć Orlen z Lotosem – mówi Leszek Wieciech, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego.

- Ważne, by partner wsparł plany poszukiwawczo-wydobywcze Lotosu. Sukces na tym polu oznacza nowe źródło przychodów i zysków dla spółki. I to jest najważniejsze, a nie dywagacje o dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w ropę.

Nie widzę natomiast powodów, by wprowadzać Orlen czy PGNiG do Lotosu.  Każda z tych spółek realizuje już swoje plany inwestycyjne - uważa Kamil Kliszcz, analityk DI BRE.

Okiem eksperta: Radim Kramule, analityk banku Česká Spořitelna

Norwegowie, Chińczycy lub Arabowie

Ciekawym inwestorem dla Lotosu byłby Statoil. Przede wszystkim ze względu na liczne synergie, głównie w obszarze poszukiwań i wydobycia ropy naftowej na Morzu Północnym. Kolejnym potencjalnym inwestorem mogliby być Chińczycy Mają dużo gotówki i bardzo zabiegają o zabezpieczanie sobie globalnie dostępu do ropy i paliw. Mogliby więc teoretycznie dać dobrą cenę za Lotos. Nie jestem jednak pewien czy byliby zainteresowani wchodzeniem do firmy, która sama zajmuje się produkcją i sprzedażą produktów. Raczej sami będą szukać do przejęcia firm wydobywających ropę. Bliski Wschód? Trudno powiedzieć. Koncerny z tego regionu siedzą na ropie i potrzebują mocy produkcyjnych by ją przerobić. Problem tkwi jednak w tym, że technologicznie Lotos nastawiony jest na przerób ropy rosyjskiej. Sądzę też, że z punktu widzenia państwa polskiego potrzebującego  wpływów z prywatyzacji, lepiej byłoby sprzedać Lotos komuś z zagranicy niż spółce kontrolowanej przez skarb państwa.