Premier Japonii Fumio Kishida dał jasno do zrozumienia, że dalsze osłabienia waluty tego kraju będzie bardzo kosztowne dla trzeciej pod względem wielkości gospodarki świata, nawet jeśli jest korzystne z punktu widzenia tamtejszych eksporterów. Podkreślił, że przede wszystkim powinno dążyć się do ustabilizowania kursu i unikania gwałtownych ruchów wyceny jena.
Istotne jest, aby waluty poruszały się stabilnie w oparciu o fundamenty, a nadmierna zmienność nie jest pożądana – stwierdził Kishida dodając, że „rząd bacznie obserwuje rynek walutowy i będziemy odpowiednio reagować na nadmierne ruchy, nie wykluczając żadnych opcji”.
Powodem ostatniego osłabienia jena jest przede wszystkim brak jasnych wytycznych w polityce monetarnej Banku Japonii. Dopiero w zeszłym miesiącu zdecydował się on na odejście po ośmiu latach od polityki ujemnych stóp procentowych przeprowadzając pierwszą od 17 lat podwyżkę stawek. Niewiele to zmieniło w kontekście jena gdyż nadal istnienie ogromna rozbieżność w poziomach stóp pomiędzy BOJ a innymi dużymi bankami centralnymi, przede wszystkim w stosunku do stawek amerykańskiej Fed, Europejskiego Banku Centralnego czy Banku Anglii.
Japońscy decydenci nadal opowiadają się przy tym przy utrzymaniu łagodnej polityki monetarnej unikając przy tym wyraźnego określenia do jakiego poziomu są gotowi zezwolić na osłabienie jena. Wynika to m.in. z faktu, że Japonia zobowiązała się do prowadzenia polityki walutowej zgodnie z porozumieniem Grupy Siedmiu, zgodnie z którym to wyłącznie rynki powinny określać poziomy walut. Porozumienie to utrudnia krajowi wejście na rynki w obronie poziomu np. 152 w stosunku do dolara.