Doczekaliśmy takich czasów, że jesteśmy w defensywie, identyfikujemy rodzaje ryzyka i zagrożenia. Mam nadzieję, że jesteśmy w dołku. Nie widzę prostych rezerw, z których moglibyśmy czerpać, by rozwinąć rynek, ale zgłaszają się do nas ludzie, którzy chcieliby bardziej aktywnie pomnażać kapitał. Może nie jest to duża fala, ale świadomość rośnie – uważa Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, które konferencję Wall Street organizuje po raz 21.

To doroczne spotkanie inwestorów indywidualnych z zarządzającymi i analitykami, z przedstawicielami spółek i instytucji rynku kapitałowego. Frekwencja dopisała, ale w dyskusji dominowały głosy o konieczności przyciągnięcia nowych graczy. Eksperci podkreślali, że warunki do przyciągnięcia nowych inwestorów są doskonałe.
- Rynek kapitałowy ma warunki do rozwinięcia skrzydeł. Realne oprocentowanie lokat jest ujemne, a na depozytach zalega kilkaset miliardów złotych – mówił Marcin Pachucki, zastępca przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego, która kilka miesięcy temu wyszła z inicjatywą obniżenia opłat przez fundusze inwestycyjne.
Ostatnia nadzieja
To jednak nie TFI, ale REIT mają być magnesem, który w opinii ekspertów przyciągnie na rynek świeży kapitał. Projekt ustawy o wehikułach inwestycyjnych, które będą inwestować w biurowce, galerie handlowe i mieszkania, i regularnie dzielić się dywidendą, wszedł na ścieżkę legislacyjną i według zapewnień wicepremiera Mateusza Morawieckiego powinien ją przejść do końca tego roku.
- Nie ma wyjścia, REIT muszą się pojawić w polskim systemie prawnym. Jestem przekonany, że dadzą impuls do rozwoju rynku – uważa Jarosław Grzywiński, p.o. prezes GPW.
- Kilka-kilkanaście lat temu tematy dywidend i rynku nieruchomości były właściwie nieobecne na konferencji Wall Street. Zainteresowanie jednak wzrosło, więc wydaje się, że REIT to zepnie i może stworzyć nową jakość na rynku – dodaje Jarosław Dominiak.
Zdaniem Pawła Borysa, prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju, oprócz REIT rodzimy rynek kapitałowy ożywi wzmocnienie trzeciego filaru emerytalnego i stworzenie pracowniczych planów kapitałowych (PPK).
- Rynek kapitałowy zyska dzięki poszerzeniu bazy inwestorów i pojawieniu się świeżego kapitału. Ten o charakterze długoterminowym potrzebny jest przedsiębiorcom, bo w gospodarce z niską stopą oszczędności i inwestycji wiele podmiotów zmuszonych jest uciekać po kapitał za granicę. Wreszcie – obecni 40-latkowie będą mieli po przejściu na emeryturę tzw. stopę zastąpienia na poziomie 35 proc., wobec 60 proc., na co mogą liczyć ci, którzy teraz kończą pracę. Jedno rozwiązanie to podniesienie podatków, ale drugie, lepsze – zbudowanie filara kapitałowego. Ludzie muszą zadbać o część pieniędzy poprzez fundusze kapitałowe. System pracowniczych programów kapitałowych (PPK) jest dobrym rozwiązaniem, które może nas pchnąć w zupełnie inne miejsce – przekonuje Paweł Borys.
To za mało
Sceptyczny wobec takiej wizji był Mirosław Kachniewski, szef Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych.
- Nie mam nadziei, że to początek rozwoju. Stagnacja nie byłaby taka zła, bo ożywienie rynku to mrzonki. Jeśli za rok sytuacja będzie taka jak dziś, to i tak będę zadowolony – mówił szef SEG.
Pesymistą jest też Jacek Socha, kiedyś minister skarbu, a obecnie wiceprezes PwC. Jego zdaniem, władze giełdy w niewystarczającym stopniu podejmują inicjatywy, zmierzające do rozwoju rynku kapitałowego. Dotyczy to m.in. podatku od zysków.
- Od 2001 r., kiedy minister Marek Belka wprowadził podatek, warszawska giełda nie zamówiła projektu ustawy, który zmierzałby do zmian w tym zakresie. Nie pojawiła się żadna nowa koncepcja – mówił Jacek Socha.
Jego zdaniem, GPW powinna kreować to, co dzieje się na giełdzie i na rynku kapitałowym.
- Nie mam na myśli tego, by prezes szedł na wojnę z ministrem, ale aby miał koncepcję rozwoju rynku kapitałowego – dodał Jacek Socha, który mimo to czeka na kogoś, kto jako prezes warszawskiej giełdy – mówiąc kolokwialnie – postawy się ministrowi finansów.
- W 2013 r., kiedy podejmowano decyzję o likwidacji OFE, prezes giełdy nie stanął w obronie spółki i rynku – mówił Jacek Socha.
Jarosław Grzywiński bronił się, podkreślając, że w 90 dni, w czasie których kierował giełdą, to za mało czasu, by zająć się wszystkim. Wskazał jednak na potrzebę przeglądu systemu podatkowego, ale raczej w obszarze obligacji i instrumentów rynku pieniężnego, niż akcji.