Karierę rozpoczął na studiach prawniczych, rozliczając znajomym roczne zeznania podatkowe. Z czasem ta działalność przerodziła się w profesjonalny biznes. W 2003 r. uruchomił portal holandia.org dla Polonii w Niderlandach, który początkowo miał charakter informacyjny, ale szybko przekształcił się w serwis świadczący usługi zwrotu podatku z Holandii.
Dzisiaj jest współwłaścicielem 11 spółek w Polsce, w tym m.in. borsukpodatki.pl, Brainwork i Alfadent. Trzonem jego działalności pozostaje jednak rozliczanie podatków ludziom pracującym za granicą.
Rozwój zawodowy stawiał na pierwszym miejscu – do czasu. Po narodzinach córki zmienił podejście do życia.
– Miałem 42 lata i pomyślałem, że chcę być z nią jak najdłużej. Wybór jogi był dla mnie naturalny. Przymierzałem się do niej już wcześniej, ale wydawała mi się niemęska. Wymyślałem setki wymówek, żeby tylko zająć się czymś innym. Z perspektywy czasu wiem, że trzeba znaleźć na nią właściwy czas. Joga jest dla każdego, ale trzeba do niej dojrzeć – otworzyć się i mentalnie przygotować – przyznaje Krzysztof Borsuk.
Nie tylko na macie
Praktykuje jogę od dwóch do czterech razy w tygodniu. W wakacje wykonuje powitania Słońca. Wystarczy skrawek trawy lub podłogi – mata nie jest niezbędna.
– Każdą praktykę jogi zaczynam od ćwiczeń oddechowych. Siadam w pozycji sukhasana, czyli na podłodze ze skrzyżowanymi nogami, wyprostowanym kręgosłupem i rękami na kolanach. Zamykam oczy i oddycham. Dzięki temu osiągam stan psychicznego balansu – odprężenia. Mogę to zrobić w każdym momencie, nawet w biurze lub w pobliskim parku. Miejsce nie ma znaczenia. W ciężkich chwilach przypominam sobie inne trudne momenty, z których wyszedłem zwycięsko, mimo że sytuacje wydawały się beznadziejne – mówi przedsiębiorca.
Przyznaje, że joga stała się dla niego nie tylko formą aktywności, lecz także sposobem myślenia. Wpływa na styl życia i codzienność – między innymi na dietę i podejście do innych. Jest przekonany, że dzięki niej i rodzinie odnalazł wewnętrzny spokój. Joga nauczyła go spokoju, pokory i współpracy. Wpływa również na sposób zarządzania firmą.
– Joga to wieczna droga do doskonałości, jest powolna, wymaga konsekwencji i uporu. Podobnie jest z firmą, prowadzenie zdrowej firmy to wyzwanie. Sztuką jest ergonomiczne ułożenie procesów, żeby wszystko działało jak w zegarku. Joga nauczyła mnie, że nie ma drogi na skróty – dotyczy to zarówno życia prywatnego, jak i prowadzenia firmy. Dzięki niej zrozumiałem, że sukces wymaga czasu, prób i wytrwałości. Poza tym w firmie, jak w jodze – zawsze można coś poprawić – uważa przedsiębiorca.
Wychodzi z założenia, że każdą asanę, czyli pozycję w jodze, można wykonać lepiej. Tak samo jest z prowadzeniem firmy – można ulepszać wszystkie procesy, eliminując błędy ludzkie i poprawiając wydajność.
Nigdy więcej all inclusive
Joga to niejedyna pasja Krzysztofa Borsuka. Równie ważne są dla niego podróże.
– To czas na całkowite odcięcie się od obowiązków zawodowych i naładowanie akumulatorów. Podczas podróży mogę nabrać dystansu do problemów zawodowych, spojrzeć na nie z innej perspektywy. Wyjazdy stanowią też dla mnie inspirację – możliwość podpatrzenia innych ludzi, tego, co robią i w jaki sposób to robią. Ważne, żeby nie oceniać, bo oceny bywają krzywdzące – mówi przedsiębiorca.
Jeszcze kilkanaście lat temu preferował zorganizowane formy odpoczynku. Teraz uważa, że wszystkie wyjazdy all inclusive to nic innego jak marnotrawstwo jedzenia i zasobów planety. Mówi, że gdyby to od niego zależało, zakazałby turystom korzystania z tej formuły lub obciążył ich dodatkowymi kosztami.
– Mój ulubiony kierunek to Azja. Czuję się tam dobrze – przyjaźni ludzie, fantastyczna kuchnia i wciąż wiele do odkrycia. Wyjeżdżamy zawsze rodzinnie i pakujemy się razem – dwie osoby dorosłe i nasza sześcioletnia córka – do jednego plecaka. Do tego obowiązkowo wygodne buty i tani bilet. Wychodzę z założenia, że im mniej ubrań, tym lepiej. W podręczny pakujemy rzeczy osobiste i laptop – mówi Krzysztof Borsuk.
Zamiast hoteli wybiera hostele lub mieszkania u lokalnych gospodarzy – ceni kontakt z codziennym życiem miejscowych. Unika jedzenia w restauracjach. Preferuje kuchnię uliczną i ciągłe przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Podróżuje pociągami, autobusami i ulubionymi skuterami, czyli wszystkim, z czego korzysta lokalna społeczność. Podróżując, stara się być jak najmniej uciążliwy dla mieszkańców konkretnego miejsca i planety. Dba również, żeby pieniądze, które wydaje na miejscu, trafiały bezpośrednio do lokalnej społeczności.
Madagaskar zmienia sposób myślenia
Wśród miejsc, które zrobiły na nim największe wrażenie, wymienia Kambodżę, którą zafascynował się, oglądając filmy.
– W trakcie studiów oglądałem „Larę Croft: Tomb Rider” – to miejsce było w mojej tzw. topce miejsc do zobaczenia. W 2013 r. odwiedziłem Kambodżę i trafiłem do Siem Reap. Pora deszczowa, brak turystów, sporadyczni backpakerzy. Piękne, monumentalne miejsce. Spędziłem tam dobry czas, szukając siebie. Z dala od wszystkiego i wszystkich. Totalny relaks i spokój. Wiem, że w najbliższym czasie zabiorę tam rodzinę, mam nadzieję, że będzie to dla nich niezapomniana podróż – marzy przedsiębiorca.
Są też podróże, które wpłynęły na jego podejście do życia i biznesu. Szczególnie wyryła się w jego pamięci wycieczka na Madagaskar. Niewyobrażalne ubóstwo, jakie tam zastał, wywołało u niego traumę.
– Madagaskar zmienił mój punkt widzenia Polski i Europy. Doceniłem, jak łatwo mi się tutaj żyje. To, co dla nas oczywiste – zakupy, komunikacja czy prowadzenie firmy – dla statystycznego mieszkańca Madagaskaru jest często zupełnie niedostępne. W domu i firmie wdrożyliśmy zasadę absolutne zero waste – nie marnujemy żywności, oszczędzamy energię, niczego nie wyrzucamy. Między innymi stąd mój sprzeciw wobec formuły all-in, tak ukochanej przez część Polaków – kończy Krzysztof Borsuk.

