Specjaliści największego amerykańskiego banku inwestycyjnego twierdzą, że słowa Trumpa jakie padły w czasie inauguracyjnego wystąpienia (20 stycznia) mocno podniosły ryzyko dla Panamy. Prezydent USA ponownie bowiem zagroził „odzyskaniem” Kanału Panamskiego, który w 1999 r. w całości został przekazany z rąk administracji Stanów Zjednoczonych temu środkowoamerykańskiemu krajowi.
Wysokie ryzyko
W rezultacie wzrostu ryzyka, na co powołuje się JPMorgan, bank obniżył rekomendację z poziomu „ponad rynkiem” do „zgodnie z rynkiem”. Należy to traktować jako sygnał ostrzegawczy dla inwestorów, którzy są już zaangażowaniu w papiery Panamy lub dopiero rozważają ich zakup.
W komentarzu do zmiany oceny, stratedzy napisali, że choć oba kraje mogłyby ostatecznie rozwiązać problem to jednak „…potencjalny szum wokół ścieżki, która mogłaby tam doprowadzić, powinien sprawić, że rynki będą coraz bardziej wrażliwe na ryzyko związane z medialnymi spekulacjami i groźbami”.
Za ciosem
To kolejna duża instytucja, która weryfikuje swoje oceny dla Panamy. Wcześniej agencja Fitch obniżyła swoją ocenę dla długu Panamy do poziomu „śmieciowego”. Jeśli na podobny krok zdecydują się dwie inne wiodące agencje S&P Global i Moody’s, kraj może mieć poważne problemy finansowe. Obligacje Panamy mogą bowiem zostać usunięte z kluczowych indeksów, co utrudni krajowi pozyskiwanie środków na międzynarodowym rynku.
Znaczący udział
Szacuje się, że Kanał Panamski, umożliwiający transport drogą morską pomiędzy Atlantykiem i Pacyfikiem generuje około 13 proc. dochodów państwa. Przechodzi przez niego około 5 proc. światowego handlu morskiego. Około trzech czwartych przychodów kanału pochodzi z opłat uiszczanych przez przepływające statki. W 2023 r. mimo ograniczonej przez suszę liczby statków które skorzystały z takiego transferu, opłaty związane z transportem przez 82-kilometrowy kanał ustanowiły nowy rekord na poziomie 2,54 mld USD. Odpowiadało to 3,2 proc. PKB kraju.