Tradycyjna poczta obecnie jedzie na jednym wózku z prasą drukowaną. To porównanie zasadne, jako że w obu dziedzinach nośniki elektroniczne systematycznie wypierają te znane od wieków. Dla młodego pokolenia archaizmem staje się zarówno wysyłanie papierowych listów lub kartek, jak i czytanie papierowych wydań gazet lub czasopism. W jego wirtualnym świecie absolutnie dominują e-korespondencja i portale. Pozostając jednak przy nadziei, że niniejszy tekst znajdzie czytelników tradycyjnych, wybraliśmy kilka wątków i epizodów będących historycznymi fundamentami marki Poczty Polskiej.
Władcy doceniali pocztę tak jak policję
Od swoich prapoczątków poczta była specyficzną służbą państwową, związaną z monarchami i ich dworami. Środkiem transportu posłańców były konne podwody, które na ziemiach polskich wprowadził jeszcze… Bolesław I Chrobry. Ich dostarczaniem przez wieki obciążano głównie miasta królewskie, które starały się od tych obowiązków wymigać.
Za datę narodzin zorganizowanej poczty w Polsce przyjmuje się 18 października 1558 r. Wtedy król Zygmunt II August ustanowił stałe połączenie między Wawelem a Wenecją przez Wiedeń „za pomocą poczty, czyli koni rozstawnych”. Nowa instytucja publiczna miała utrzymać stałe kontakty dyplomatyczne i gospodarcze Polski z innymi krajami europejskimi. Monarcha chciał się uniezależnić od austriackiej poczty cesarskiej, która dotychczas go obsługiwała — rzecz jasna, mając wgląd w korespondencję. Notabene problem cenzury i kontroli przesyłek towarzyszy poczcie od jej początku do dzisiaj, zmiana nośników nic w tej sprawie nie zmienia. Sieć pocztowa była systematycznie rozbudowywana.
Rozkwitła w drugiej połowie XVIII wieku za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego. Kapitalne znaczenie miało wprowadzenie jednolitej taryfy dla wszystkich klientów, bez względu na stan i urząd. Służbowa korespondencja została z opłat zwolniona. Ale oprócz marchewki był także kij — poczta upadającej Rzeczypospolitej Obojga Narodów oficjalnie została oddana pod jurysdykcję policji. Niby chodziło o bezpieczeństwo przesyłek, ale naprawdę o tropienie korespondencji niewygodnej dla zaborców.
Silny filar niepodległego państwa
W okresie zaborów na ziemiach polskich rozwijały się sieci pocztowe stanowiące integralne części systemów Rosji, Prus/Niemiec i Austrii. Dlatego przed niepodległą Polską stanęło ogromne i trudne zadanie ich scalenia. Organizację administracji pocztowej zapoczątkował dekret Rady Regencyjnej z 3 stycznia 1918 r. Później naczelnik państwa Józef Piłsudski ustanowił 5 lutego 1919 r. Ministerstwo Poczt i Telegrafów. Podległa mu Poczta Polska stała się instytucją użyteczności publicznej, z której usług mogli korzystać wszyscy obywatele. Szybko przeprowadzony został konkurs na wzór mundurów urzędników i służby pocztowej. Chodziło o to, by „…krój i sylwetka ubiorów miały charakter polski, a na czapce i kołnierzyku powinny być umieszczone złączone godła poczty i telegrafu”. Już w 1919 r.
Polska przystąpiła do Światowego Związku Pocztowego i Międzynarodowego Związku Telegraficznego. Systematycznie zwiększano oferty usług. Oprócz doręczania korespondencji, paczek, czasopism, listów wartościowych, przekazów pocztowych i telegraficznych wprowadzono np. polecenie przesyłek, pośpieszne doręczanie, poste restante. Urzędy i agencje, jako placówki Pocztowej Kasy Oszczędności, wypłacały renty i pośredniczyły w obrocie czekowym, a później oszczędnościowym. Trzonem systemu były połączenia kolejowe, uzupełnione samochodowymi, konnymi, rowerowymi, pieszymi i rzadko lotniczymi.
W II Rzeczypospolitej przełomem było utworzenie w 1928 r. państwowego przedsiębiorstwa Polska Poczta, Telegraf i Telefon (PPTiT). Działało samodzielnie na zasadach kodeksu handlowego, ale jego pracownicy byli funkcjonariuszami państwowymi. Wybuch wojny zastał PPTiT w doskonałym stanie.
Gdańska tragedia i powstańcza chwała
Najbardziej tragicznym epizodem w dziejach Poczty Polskiej była obrona 1 września 1939 r. urzędu Gdańsk 1, działającego na terenie Wolnego Miasta Gdańska. Hitlerowski atak rozpoczął się o godz. 4.45, równocześnie z uderzeniem na Westerplatte. Budynek wcześniej pozbawiono prądu i połączenia telefonicznego. Broniło się 55 pocztowców, dysponujących karabinami, pistoletami i granatami. Mieli się utrzymać przez sześć godzin, ale nie przekazano im informacji, że żadnej odsieczy nie będzie i nie odwołano polecenia obrony. Bohatersko utrzymali się aż do godziny 19 i skapitulowali dopiero po wpompowaniu przez Niemców do budynku benzyny i podpaleniu go miotaczami ognia.
Nie trafili do niewoli, jak żołnierze z Westerplatte, lecz zostali skazani na śmierć za „bojówkarstwo” i rozstrzelani. Podstawą tej zbrodni było niemieckie rozporządzenie o specjalnym prawie wojennym: „Partyzantem karanym śmiercią jest ten, kto bez posiadania przewidzianych przez prawo międzynarodowe zewnętrznych odznak przynależności do sił zbrojnych nieprzyjacielskiego mocarstwa broni albo innych środków używa, lub podejmuje działanie, które na użytek wojenny mogą podejmować tylko członkowie sił zbrojnych w mundurze”.
Drugim legendarnym i chwalebnym epizodem wojennym poczty była działalność w czasie Powstania Warszawskiego. Dowództwo Armii Krajowej powierzyło jej obsługę harcerzom. Utworzono Główną Pocztę Harcerską oraz jej placówki w wyzwolonych dzielnicach miasta. Do obiegu wprowadzono kartki pocztowe, a listy przyjmowano w stanie otwartym i doręczano adresatom dopiero po ocenzurowaniu. Cała treść korespondencji nie przekraczała 25 słów. Poczta harcerska rozprowadziła w mieście objętych ciężkimi walkami 116 317 listów za pośrednictwem ośmiu rozdzielnic i 40 skrzynek.
Niewdzięczna usługa — abonament
Po drugiej wojnie światowej wznowienie działalności PPTiT na terenach uwolnionych od Niemców nastąpiło 1 sierpnia 1944 r., czyli akurat w dniu wybuchu w stolicy powstania. Pierwsza taryfa zawierała zaledwie siedem podstawowych pozycji. Do przedwojennego zakresu usług poczta powróciła 1 września 1945 r. Stała się instytucją o charakterze także bankowym, odbierającą gotówkę z wielu instytucji i urzędów, wypłacającą renty i emerytury. W 1946 r. PPTiT nawiązała współpracę z Polskim Radiem, rejestrując jego słuchaczy i inkasując abonament radiofoniczny, który w późniejszych latach objął także widzów Telewizji Polskiej. Od przemian ustrojowych i bujnego rozwoju w Polsce rynku medialnego ściąganie abonamentu stało się usługą wyjątkowo niewdzięczną, ponieważ znaczna część telewidzów i radiosłuchaczy odmawia składania obowiązkowej daniny dla nadawców publicznych.
Gomułka z Gierkiem trwale zakodowani
Sprawdzonym na świecie rozwiązaniem przyspieszającym sortowanie i doręczanie przesyłek jest kod pocztowy. To dodawany do adresu ciąg cyfr, wykorzystywany przede wszystkim przez czytniki automatyczne. W powojennej Polsce do nadania kodów, nazwanych pocztowymi numerami adresowymi (PNA), przymierzano się długo. Wprowadzono je 1 stycznia 1973 r., gdy Poczta Polska osiągnęła odpowiedni poziom techniczny. Przyjęto kod pięciocyfrowy, przypisany do urzędu pocztowego, a w 21 dużych miastach uszczegółowiony do kwartałów ulic i domów.
Przydział cyfry otwierającej PNA rozpoczęto od Warszawy, która otrzymała zero, a dalej poszło kluczem 17 województw z epoki Władysława Gomułki, zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara. Już po dwóch latach okazało się jednak, że… zbytnio się pospieszono, ponieważ przeforsowana w 1975 r. przez Edwarda Gierka zmiana podziału administracyjnego kraju naruszyła logikę systemu.
Wiele PNA zmieniono, przystosowując je do 49 województw. Gdy w 1998 r. rząd Jerzego Buzka powrócił do powiatów i utworzył 16 dużych województw, w kodach nikt już niczego nie tykał. A zatem w PNA odciśnięty został na trwałe ślad PRL. Notabene podobną pamiątką, ale już wyłącznie po dekadzie Gierka, są numery kierunkowe w stacjonarnej łączności telefonicznej, przydzielone dawnym 49 województwom. Utrzymała je Telekomunikacja Polska, wyodrębniona jako spółka w 1991 r. z państwowego przedsiębiorstwa Polska Poczta, Telegraf i Telefon.
Pisz pan do mnie na Berdyczów
Trzy wieki temu Berdyczów na Ukrainie był ważnym punktem handlowym, do którego ściągali na jarmarki kupcy z całej Europy. Dlatego napisanie listu „na Berdyczów” oznaczało kiedyś wysłanie go do miejsca największego prawdopodobieństwa odebrania przez wędrownego kupca. To specyficzne okienko poste restante zaczęło jednak funkcjonować coraz gorzej i bardzo logiczne wyrażenie stopniowo zmieniło sens — dzisiaj „pisz pan do mnie na Berdyczów” oznacza po prostu spławienie petenta. Rynek pocztowy w Polsce stopniowo się liberalizuje, wchodzą z nowatorskimi usługami dobrze zorganizowane podmioty prywatne. Poczcie Polskiej nowa ustawa zagwarantowała uprawnienia tzw. operatora wyznaczonego, m.in. emitującego znaczki pocztowe i przyznającego stemplem nadawczym moc ważnym dokumentom. Zwłaszcza w małych miejscowościach pozostaje ona marką nie tylko najbardziej znaną, ale realnie wciąż jedyną. I to właśnie Poczty Polskiej (wtedy pod nazwa PPTiT) dotyczyła niegdyś fraza „Kapelusz przed pocztą zdejm” ze słynnej piosenki Skaldów, zapożyczona do tytułu tego tekstu. Dzisiaj jej odczyt jest jednak uniwersalny...
Medytacje wiejskiego listonosza
Świat ma co najmniej tysiąc wiosek i miast, List w życiu człowiek pisze co najmniej raz.
Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie, Zamknij gaz, to co, że za granicą wujka masz. Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie, A mój motorower ten każdy tutaj dobrze zna. Dostaniesz od wujka list…
Ja wiem, kto w życiu myśli nie pisze nic, Kto bardzo kocha pisze długi list.
Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie, Ciężka jest od listów torba listonosza dziś. Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie, Może ktoś na ten list czeka kilka długich lat. Dostanie go może dziś…
Ludzie listy piszą, zwykłe, polecone, Piszą, że kochają, nie śpią lub całują cię. Ludzie listy piszą nawet w małej wiosce, Listy szare, białe, kolorowe. Kapelusz przed pocztą zdejm…
Przebój zespołu Skaldowie z roku 1968
