PB: Na początek proszę o diagnozę – co jest największą barierą w przedsiębiorczości kobiet?
Monika Reszko: Bariery zawsze są w głowie. Nie płeć, tylko mentalność decyduje. Nie widzę fundamentalnych różnic między przedsiębiorczością kobiecą a męską. Biznes to kwestia nastawienia, pomysłu i jasno określonego celu.
Zacznij od dlaczego – jak radzi słynna książka…
Właśnie tak. Kobiety bardzo często zakładają firmy z powodów emocjonalnych: utrata etatu, zazdrość o sukces koleżanki, pragnienie realizacji pasji czy potrzeba elastyczności po macierzyństwie. Każda z tych motywacji może być dobra, ale musi być świadoma. Statystyki są bezlitosne – większość firm nie przetrwa pierwszych dwóch lat. Bez mocnego „po co” nie ma szans.
A może to jednak biurokracja, brak kapitału, niestabilny rynek...
To wszystko są realne trudności, ale fundamentem jest odpowiedź na pytanie: po co to robię? Sama zaczynałam 16 lat temu, w samym środku globalnego kryzysu. Bez żelaznej motywacji bym nie przetrwała.
Skąd w ogóle pomysł na taką drogę?
Zawsze fascynowało mnie, dlaczego zdolnym ludziom nie wychodzi w biznesie i w życiu. Doszłam do wniosku, że przyczyną nie jest brak inteligencji czy siły, tylko nieświadome wzorce wyniesione z domu i społeczeństwa. Dziś pomagam przedsiębiorcom je rozpoznać i rozbroić – to moja największa pasja.
Czyli najpierw musiała pani pokonać własne bariery.
Oczywiście. Pracuję nad sobą od wielu lat. Obserwacje z rodziny i otoczenia pokazały mi, że przepracowując własne schematy, mogę później skutecznie towarzyszyć innym. Spokój w głowie jest w biznesie bezcenny.
Jak zmieniła się pani działalność przez te 16 lat?
Rdzeń został ten sam, ale forma bardzo się rozwinęła. Z klasycznych szkoleń i doradztwa przeszłam do głęboko w pracę terapeutyczną z właścicielami firm. Dziś większość moich programów grupowych ma charakter terapeutyczny. Przedsiębiorcy po 40. roku życia, zmęczeni powtarzającymi się porażkami, w końcu pytają: czy problem nie leży we mnie?
8 proc. Polek prowadzi działalność gospodarczą – to drugi wynik w UE. Godna podziwu determinacja.
Polki nie czekają, aż ktoś się o nie zatroszczy. Gdy czują się niedocenione na etacie, mają kłopot z powrotem po urlopie macierzyńskim albo po prostu chcą decydować o sobie – zakładają firmę. To ogromna siła.
W środowisku kobiet biznesu przeważa współpraca czy rywalizacja i zazdrość?
Widzę jedno i drugie. Zazdrość i rywalizacja najczęściej rodzą się z lęku i porównywania. Często mają głębsze podłoże – w trudnych relacjach matek z córkami, które bywają jednymi z najbardziej skomplikowanych więzi.
Jak to się przekłada na biznes?
Jeśli matka nieświadomie nie pozwala córce przerosnąć siebie – być piękną, młodą, spełnioną – u córki może powstać przekonanie, że „nie zasługuję” albo że sukces trzeba nieustannie udowadniać. Wiele kobiet, nawet odnosząc spektakularne sukcesy, w środku czuje, że i tak się nie nadaje.
Mówi się o kobiecym stylu zarządzania – empatycznym, łagodnym. Stereotyp czy prawda?
Unikałabym sztywnych kategorii. Faktem jest, że około 60 proc. mobbingu wobec kobiet w firmach… dokonują inne kobiety. To pokazuje, że wspinaczka po szczeblach kariery czasem budzi najgorsze mechanizmy, niezależnie od płci.
Czyli nie ma czegoś takiego jak kobiece przywództwo?
Są różnice psychologiczne między płciami, ale nie o nie tu chodzi. Jeśli ktoś chce być szefem tylko po to, żeby być szefem, to zwykle kryje się za tym neurotyczna potrzeba władzy lub udowadniania sobie i innym swojej wartości. Zamiast etykietek płciowych potrzebujemy świadomego rozwoju i czystej motywacji.
Czego – poza jasnym „dlaczego” – najbardziej potrzebują dziś kobiety w biznesie?
Samoświadomości i rozbrajania destrukcyjnych wzorców. Biznes to ludzie. Jeśli nie wiemy, co nami naprawdę kieruje, będziemy nieświadomie przyciągać osoby, które nas wykorzystają.
To duży problem?
Ogromny i bardzo częsty. Najzdolniejsze, najbardziej empatyczne kobiety regularnie wchodzą w spółki z narcystycznymi wspólnikami. Taki duet niemal zawsze kończy się gigantycznym wyczerpaniem psychicznym i fizycznym tej zdrowszej strony, a nierzadko upadkiem całej firmy.
Pani prowadzi jednoosobową działalność. To świadomy wybór?
Tak. Próbowałam współpracować, ale szybko zrozumiałam, że biznesowa spółka jest jak małżeństwo – bez wspólnego, nadrzędnego „po co” zawsze stanie się niesymetryczna i toksyczna.
Ostatnia rada dla kobiet szukających wspólnika…
Zadaj sobie uczciwie pytanie: po co mi wspólnik? Czy naprawdę nie wierzę, że dam sobie radę sama? Często odpowiedź na to pytanie oszczędza lata cierpienia.

