

To nie czas na pauzę. Coraz wyższa inflacja oraz presja ze strony kursu walutowego oznaczają, że RPP po raz kolejny podniesie stopy procentowe i nie będzie to mała podwyżka. Rynek oczekuje 75bp, co oznaczałoby wzrost stopy referencyjnej do poziomu 6,75%.
Zacznijmy od tego, że dane o inflacji nadal wyglądają bardzo źle. Poziom 15,6% przy celu inflacyjnym na poziomie 2,5% jest absolutnie niedopuszczalny i w zasadzie na tym można byłoby zakończyć dyskusję o potrzebie dalszego zacieśniania. Jednak ostatnio pojawiły się nowe wątki. Wiadomo było, że zacieśnienie będzie prowadzić do spowolnienia poprzez spadek popytu, bo taka jest jego rola. Dane sugerują jednak, że spowolnienie może przyjść także od strony podaży w wyniku perturbacji w europejskiej gospodarce. Sugeruje to czerwcowy odczyt indeksu PMI na poziomie zaledwie 44,4 pkt., ponad 10 pkt. niżej niż jeszcze przed czterema miesiącami! To głównie po tej publikacji zaczęły pojawiać się głosy, że Rada może zacząć rozważać wstrzymanie cyklu podwyżek, aby zanadto nie schłodzić gospodarki. Jednak wydaje się, że to niewystarczający powód. Na ten moment nie ma oznak istotnego spowolnienia popytu w gospodarce, a inflacja bazowa nadal rośnie i może osiągnąć swój szczyt dopiero pod koniec roku. Dodatkowo presja na europejskie waluty oznacza wzrost cen importu, a zatem kolejny impuls inflacyjny w najgorszym możliwym momencie. Rynek pracy nadal jest mocny, a polityka fiskalna proinflacyjna. Historycznie Rada ma „doświadczenie” w podnoszeniu stóp przy niskim PMI. Abstrahuję od tego, czy były to dobre decyzje, ale w listopadzie 1999 stopy wzrosły aż o 250bp przy podobnym poziomie wskaźnika. W wolniejszym tempie stopy rosły w 2007 roku.