Kolejne wyłomy w odbiciu w kształcie V

Marcel LesikMarcel Lesik
opublikowano: 2020-09-03 22:00

Ekonomiści obawiają się, że dane z przełomu sierpnia i września nie wróżą dobrze na nadchodzące miesiące w unijnej gospodarce

Przeczytaj artykuł i dowiedz się: 

  • dlaczego publikowane w ostatnich dniach dane makro mogą świadczyć o zbliżających się kłopotach w Europie
  • jak w najbliższych miesiącach będą się zachowywać konsumenci 
  • jak na gospodarkę wpłynie rosnące bezrobocie

Połączenie nieco gorszych od oczekiwań danych gospodarczych i znowu rosnąca liczba przypadków zakażeń koronawirusem w krajach Unii Europejskiej powoduje, że dyskusje o kryzysowym „efekcie drugiej rundy” się nasilają. W czwartek poznaliśmy dwa kolejne odczyty, które wpisują się w tę tezę. Sprzedaż detaliczna w lipcu 2020 r. spadła względem czerwca o 1,3 proc. w strefie euro, podczas gdy ekonomiści spodziewali się jednoprocentowego wzrostu. Jednocześnie wskaźnik PMI dla całej gospodarki eurogrupy spadł z 54,9 pkt w lipcu do 51,9 pkt w sierpniu.

AdobeStock

Druga runda przed nami

Efekty drugiej rundy polegają na tym, że tuż po otrząśnięciu się z pierwszej fali kryzysu konsumenci zaczynają wstrzymywać się z wydatkami konsumpcyjnymi, obawiając się, że po tak bolesnym okresie nadeszły „chude lata” i należy oszczędzać na przyszłość. Zachowanie to ma swoje podłoże w ekonomii behawioralnej i związane jest z tak zwaną heurystyką zakotwiczenia — ludzie oceniają rzeczywistość i najbliższą przyszłość na podstawie ostatnich wydarzeń, a nie dłuższego, bardziej reprezentatywnego okresu. W sporcie zjawisko to obserwujemy na przykład w koszykówce, gdy po kilku celnych rzutach za trzy punkty kibice zaczynają uważać, że dany zawodnik się już nie pomyli, bo ma „gorącą rękę”.

Pesymizm PMI

O ile jednak ten błąd dla widzów koszykówki może zakończyć się co najwyżej rozczarowaniem końcowym wynikiem bądź przegraną u bukmachera, o tyle w przypadku efektu drugiej rundy skutkiem jest kolejna, jeszcze gorsza fala gospodarczego kryzysu, bowiem wraz ze słabnącym popytem przedsiębiorstwa muszą ograniczyć podaż, w związku z czym rozpoczynają falę zwolnień. To właśnie w celu ochrony tych miejsc pracy Niemcy czy Francja wydłużyły swoje programy ratunkowe aż do końca 2021 r. Czy te obawy są zasadne? Jeszcze nie wiadomo, ale analitycy przekonują, że istnieje takie poważne niebezpieczeństwo. Komentując dane PMI, Claus Vistesen, główny ekonomista think tanku Pantheon Macroeconomics, przekonuje, że miniony miesiąc uwypuklił słaby punkt unijnej gospodarki i niestety po raz kolejny jest to sektor usług w krajach południowej Europy, podobnie jak po kryzysie z 2008 r.

— Hiszpania jest kluczowym punktem słabości, gdzie wskaźnik PMI dla usług spadł do 47,7 z 51,9 w lipcu, chociaż dane dotyczące usług były już w zeszłym miesiącu słabe. Potwierdziły to włoskie dane, gdzie indeks PMI dla usług spadł do 47,1 z 51,6 w lipcu. Słabe wyniki w Hiszpanii przeniosły się na produkcję, chociaż warunki biznesowe w tym kraju w sierpniu wyraźnie się poprawiły, głównie ze względu na siłę w Niemczech. W szerszej perspektywie nowe zamówienia i produkcja rosną obecnie w całej strefie euro, choć wolno. Popyt eksportowy pozostaje słaby, a produkcja rośnie szybciej niż liczba nowych zamówień, zaś zaległości w pracy wciąż spadają. To z kolei skłania firmy do dalszej redukcji zatrudnienia — zaznacza ekspert.

Słabnąca sprzedaż

Podobnie pesymistyczny scenariusz, tym razem oparty na danych ze sprzedaży detalicznej, przedstawia Bert Colijn, ekonomista ING Banku. — W nadchodzących miesiącach ożywienie w sprzedaży detalicznej będzie w coraz większym stopniu ograniczane przez rosnące bezrobocie i zaspokojenie stłumionego popytu z okresu blokady. Podczas gdy programy wsparcia rynku pracy znacznie ograniczyły szkody, bezrobocie powoli rośnie, co zwykle sygnalizuje osłabienie sprzedaży. Można to będzie zrównoważyć dużymi oszczędnościami zgromadzonymi w ciągu miesięcy blokady przez konsumentów oraz możliwym zastąpieniem innych kategorii wydatków, które są bardziej utrudnione przez wirusa, takich jak wakacje lub inne wydatki na czas wolny. Czekają nas więc niepewne czasy, które mogłyby być znacznie gorsze, gdyby nie wsparcie dochodów przez państwa — podsumowuje analityk.