Świadek Mirosław G. kończy zeznania z grudnia.

Pyta obrońca:
Ile razy spotykał się pan z panem Malesą z KPWiG?
- Nie pamiętam.
Mówił pan w ostatnich zeznaniach, że spotkał się pan z nim w maju 2005 r.
- Być może tak.
Czy we wrześniu 2005 roku kierował pan do niego jakieś pismo?
- Tak, bo w 2005 r. zostałem wezwany przez KPWiG i byłem tam na rozmowie wraz z panem S. i K. Nie kojarzę czy to było w październiku 2005 r.
Czy kiedy pan zgłosił roszczenie do WGI, to korespondował pan z nim mailowo?
- To był październik 2005 r. Tak, korespondowałem mailowo, z żądaniem odszkodowania w kwocie 1,66 proc. za każdy miesiąc, to było za 9 miesięcy. Była taka korespondencja. Składałem ją do akt sprawy i ostatnio do sądu na Kocjana.
Skąd jest taka informacja, że oprocentowanie w City i Raiffeisen wtedy była 18,5 proc.?
- Wynikało to z negocjacji jakie mógł podjąć klient VIP. Wystarczy sprawdzić w ogólnodostępnych tabelach. W 2005 r. od lutego do listopada jakie były procenty bankowe.
Właśnie sprawdziłem. To było 4,5 proc. Teraz zapytam o umowę z WGI. Czy to była umowa terminowa czy bezterminowa?
- Nie pamiętam, ale jak się chciałem wynieść z WGI to dowiedziałem się, że muszę odczekać rok od kiedy zostałem członkiem klubu WGI. Ale w dokumentach nie było takiego punktu czy zapisu. Uważałem, że nie jestem zobowiązany żadnym terminem i w każdej chwili mogę wyjść.
Czy pan pamięta, by umowa z WGI gwarantowała panu określony zysk w skali rocznej?
- Na zdrowy rozsądek żadna umowa nie może gwarantować. Według dokumentów z WGI był taki zapis "prawdopodobnie" bądź "Spodziewane" 30-40 proc.
Czy był pan informowany że na pana rachunek będą zakupione obligacje WGI Consulting?
- Byłem informowany, ale ja tych obligacji nie chciałem i nie podpisywałem żadnej umowy z WGI żeby takie obligacje zostały zakupione. Tym bardziej, że w tym czasie wokół WGI zaczęły się tworzyć kolejne firmy-spółki, które również miały w nazwie WGI.
Czy pan pamięta takie pismo?
- NIe pamiętam.
A czy pamięta pan zapis, że może pan wyrazić sprzeciw w zakresie zakupu tych obligacji?
- NIe pamiętam.
Chciałem zapytać o spotkanie w Wola Parku z panem K. Kto proponował to miejsce?
- Ja, bo to blisko mojego domu i tam robię zakupy.
Kiedy wpłacił pan ostatnie pieniądze do WGI?
- W kwietniu 2005 r.
Na poprzednim terminie powiedział pan, że nie wpłacał pan. Czy pamięta pan by pan wpłacał 27 czerwca 2005 r.?
- Czy pod pana adresem były kierowane jakieś groźby wobec pana?
- Tak, nawet zgłosiłem to do prokuratury. Pogróżek w formie listu nie otrzymałem, ale znalazłem w skrzynce pocztowej kartkę z krzyżem i napisem "już nie żyjesz". Nie przywiązywałem do tego znaczącej wagi. Ale na początku 2006 r., kiedy zaczęły się pojawiać anonimowe telefony, to złożyłem zawiadomienie do prokuratury i to ucichło absolutnie.
Kiedy pan znalazł kartkę z krzyżem?
- Chyba w listopadzie 2005 r. Dokładnie nie pamiętam.
Kiedy złożył pan zawiadomienie do prokuratury?
- Kiedy zaczęły mnie nawiedzać głuche telefony. To kwiecień-maj 2006 r.
A pamięta pan, co pan tam zeznał, że kiedy te pogróżki?
- Nie pamiętam co zeznałem wówczas.
A co pan powiedział o tym w sądzie na Kocjana (tam toczy się wyłączona sprawa Mirosława G.
- Dokładnie nie pamiętam. Telefony były w 2006 r. i zgłosiłem to do prokuratury.
Czy za każdym razem, we wszystkich postępowaniach relacjonował pan tę sprawę tak samo?
- Trudno powiedzieć. To było 10 lat temu.
Kiedy dostał pan list od pana B. (z rady nadzorczej) z WGI.
- W czerwcu 2006 r. Napisał on, że w imieniu swoich mocodawców żąda, bym 14 lub 16 czerwca o godzi. 14. w siedzibie WGI złożył oświadczenie, że wszystkie moje decyzje i kontakty z dziennikarzami wynikały z mojego niezrównoważenia, a jeśli nie to WGI wystąpi do sądu żebym zadośćuczynił wszystkie straty, jakie WGI poniosło z powodu moich relacji do dziennikarzy. Nie złożyłęm takiego oświadczenia.
A czy w korespondencji z WGI uzależniał pan zaprzestanie tych kontaktów od wypłaty odszkodowania?
- Jeśli pisałem, to w ten sposób, ze jeśli sprawa nie zostanie załatwiona, a chciałem wycofać kapitał i dostać odszkodowanie, to tak, uzależniałem to od powiadomienia mediów. Mogło być zdanie, ze w przypadku niezałatwienia, to sprawa zostanie nagłośniona.
Czy był pan informowany, jak jest procedowane odszkodowanie w WGI?
- Tak, że najpierw zbierze się rada nadzorcza. Ale przed terminem rady dostałem informację, że rada zdecydowała że wypłaci mi odszkodowanie na poziomie 53 tys. zł. Nie przyjąłem jej. Ostateczną decyzję dostałem w mailu od pana K. lub S.Te dokumenty składałem na Kocjana niedawno.
Kiedy pan złożył zawiadomienie do prokuratury? Czy było to dzień lub dwa po negatywnej decyzji o pańskim odszkodowaniu?
- Tak jest, ale nie miało to żadnego związku, ale spowodowane to było tym, że widziałem coraz więcej nieprawidłowości, po rozmowie z innymi inwestorami. Nie tylko do prokuratury, ale i do izby skarbowej i chyba nawet do WGI. Do trzech czy czterech instytucji.
A pamięta pan treść maila z 5 grudnia do pana S. o żądaniem i godziną ostateczną wypłaty odszkodowania?
- Był taki mail z datą i godziną, dotyczącą z wycofaniem całego kapitału.
Pytam o mail z 5 grudnia, kiedy pańskie środki już zostały wycofane.
- Nie pamiętam.
Pełnomocniczka protestuje. Obrońca zapowiada, że pytania są po to, by ustalić wiarygodność świadka. Bo świadek stawia poważne zarzuty i jego zeznania się różnią w różnych postępowaniach. To ma znaczenie dla postępowania.
Do protestu dołącza się pełnomocnik poszkodowanych.
Odnoszę wrażenie, że coś jest prywatnego przeciwko panu G.
Wywiązuje się kłótnia. Sąd uspokaja. Pełnomocnik: te pytania uwłaczają powadze sądu.
Obrońca: sprawa nie jest przeciwko panu G. tylko z jego zawiadomienia przeciwko panu K. Będę składał zeznania na te same okoliczności z różnych postępowań.
Świadek: ja wiem, że mogą być pewne rozbieżności, ale nie wynika to z chęci wprowadzania w błąd, ale że pewne rzeczy się zacierają. To było 10 lat temu. Za dwa trzy lata mogę już nic nie pamiętać. Moim głównym celem działania przeciwko WGI to żeby udziałowcy którzy mają tam swoje pieniądze, wreszcie przejrzeli na oczy.
Świadek żali się, ze obrońca go napastuje pytaniami. Obrońca dopytuje świadka, co doprowadziło świadka w 2005 r. do wniosku , że "WGI było już trupem".
- Na postawie raportów, zaniżonych kwot, braku asekuracji, prowadzeniu firmy na podstawie widzimisię i ciągły problem komputerowy. Jak firma finansowa na rynku może mieć problem z systemem komputerowym?
Czy robiono panu jakiekolwiek kłopoty z wycofaniem kapitału?
- Tak oczywiście. Pan K powiedział, że nie mogę wycofać przed 12 miesiącami.
Wypłacono?
- Tak, w dwóch transzach. Najpierw około 3,1 mln zł. Potem tego samego dnia resztę.
Pełnomocnik poszkodowanych: czy dostawał pan kiedyś korektę raportu miesięcznego?
- Przypominam sobie taką sytuację, kiedy znalazłem błąd matematyczny na kwotę 6,5 tys. zł. Rozmawiałem o tym z panem K., który powiedział, że to nie możliwe. Nie pamiętam, co się stało z tą reklamacją.
Były jeszcze jakieś inne takie przypadki?
- Ja miałem jedyny taki przypadek..
Sędzia odczytuje zeznania świadka z 2006 r.
Po odczytaniu zeznań obrońca pyta czy świadek rozmawiał w przerwie z jednym z pełnomocników. Po potwierdzeniu obrońca pyta, czy umowa świadka z WGI gwarantowała mu 0,5 proc. zysków. Sędzia uchyla.
Obrońca: kiedy otworzył pan kopertę wręczoną przez Łukasza K.?
- Otworzyłem na spotkaniu, ale przeanalizowałem dopiero w domu. Dlatego dopiero na drugi dzień wysłałem mail, że się nie zgadzam na propozycję.
Wywiązuje się zażarta dyskusja mec. Okolskiego, obrońcy mec. Wende i świadka, dotycząca spotkania w przerwie pełnomocnika poszkodowanych i świadka. Mec. Wende wskazuje, że nie wyobraża sobie takiego spotkania, w jakiejkolwiek sprawie. Świadek kłóci się z mec. Wende ("mecenas lubi takie konflikty"), chodzi o wulgarne odzywki. Mec. Wende pyta pełnomocnika Okolskiego, czy ma ujawnić bilingi z 2007 r., kiedy mec. Okolski miał do niego dzwonić. Przerywa sędzia, wraca do czytania akt zeznań Mirosława G. z 2006 r.
To zeznania o pogróżkach, jakie Mirosław G. miał dostawać od końca 2005 r. do połowi 2006 r. Na początku była to kartka z krzyżem i napisem "Zgiń". Potem były głuche telefony, a także z pytaniami "czy już wykopałeś sobie dół?", "dobrze się czujesz"?, "czy czujesz, że już niedługo umrzesz?', "skrzywdziłeś wiele osób, umrzesz".
Obrońca: od kiedy pan utracił zaufanie do WGI?
- Już na to pytanie odpowiadałem.
Proszę odpowiedzieć na pytanie o to, kiedy nabrał pan podejrzeń.
- Kiedy jest podmiot gospodarczy, który nie udziela należytej odpowiedzi, nie wykazuje dobrej woli w celu pokazania jakie walory zakupiono, za jaką kwotę, to wygląda na to, ze człowiek wie ile włożył pieniędzy, ale nie ma możliwości prześledzenia jaka jest liczba poszczególnych jednostek. W momencie kiedy podmiot uchyla się od odpowiedzi, albo udziela odpowiedzi fałszywej, to można nabrać podejrzeń i stracić zaufanie.
Czyli kiedy po raz pierwszy stracił pan zaufanie?
- W maju 2005 r., a całkowite zaufanie we wrześniu-listopadzie, jak te informacje się nawarstwiały.
Proszę podać przykład fałszywej informacji z WGI.
- Że pieniądze jeśli nie pracują to powinny być wypłacone odsetki według WIBORu. Ja to odzyskałem, ale ponad 1 tys. osób nie.
Użył pan sformułowania, że stracił pan zaufanie z powodu fałszywych odpowiedzi. Proszę o przykład.
- Że nie mogę odzyskać kapitału przez upływem 12 miesięcy, co okazało się fałszywe.
Sędzia ujawnia też protokół z zeznań świadka z innego postępowania z 2008 r.
Pełnomocnik poszkodowanych:
Czy wie pan, jaki był stan pańskiego rachunku w WGI, zgłoszony przez WGI do KPWiG, na początku funkcjonowania domu maklerskiego?
- Chciałem uzyskać taki dokument z KPWiG, ale komisja odmówiła. Porównywałem te raporty z raportami trzech innych osób. Na moim rachunku te kwoty były zupełnie inne, oczywiście niższe. Opłaty za zarządzanie rachunkiem miałem uwidocznione na wykazach, ale pieniądze które uzyskałem, bez potrącania żadnych kwot za zarządzanie, które były uwidocznione na rachunkach.
Czy którykolwiek z syndyków miał do pana roszczenie o zwrot pieniędzy?
- Tak, 1,9 mln zł. Nie pamiętam który syndyk. Zażądał dokumentów, ja mu je samodzielnie zawiozłem. To chyba Kretkiewicz. Z jego dokumentów wynikało, że dokonałem sześciu wypłat.
Czy syndyk potwierdzał wartość pana inwestycji na kwotę 3,2 mln zł?
- Nie, w ogóle nie było tej kwoty. U syndyka trzeba było odpowiadać na pytania, czy nazywam się Mirosław G. Takie zadawał pytania.
Obrońca:
W protokole jest informacja o spotkaniu w maju 2005 r. z dyrektorem Malesą z KPWiG. Mówi pan też o braku 460 tys. zł przy wypłacie.
- Tak, dostałem wszystkie pieniądze które zainwestowałem, z wyjątkiem pieniędzy które wyliczyłem, jako pożyczkę firmie na 9 miesięcy, to te pieniądze których dochodziłem od WGI.
Pojawia się kwestia rekompensaty za 28 dni, kiedy pieniądze nie pracowały przy przechodzeniu z WGI do WGI DM?
- Tak, dostałem, to było chyba 13,5 tys. zł
W zeznaniu powiedział pan, że zostaną panu wypłacone odsetki, ale żebym tego nie rozgłaszał. Potem pan mówi, że fizycznie te pieniądze nigdy nie wpłynęły.
- Firma mi te 13,5 tys. wypłaciła, ale to była robocza wersja, czy te pieniądze mają mi wpłynąć do rachunku w WGI czy na indywidualne konto. Przyszły na indywidualne konto, bo tak chciałem, żeby się nie rozpłynęły na koncie.
Przed chwilą powiedział pan, że te pieniądze nie wpłynęły?
- Wpłynęły. Może to zdanie że nie wypłynęły to jakieś przestawienie w protokole. Dostałem te pieniądze.
Powiedział pan, że wyjechał pan za granicę, i że zażądał wypłaty pieniędzy, ale te 16-17 tys. zł nie wpłynęły. Potem mówi pan, że wypłacenie kwoty odszkodowania jest zależne od decyzji rady nadzorczej.
- Z tego wynika, że prosiłem o wypłatę swoich pieniędzy czyli 3,2 mln zł. Wiem, że te pieniądze przyszły, ale była tam brakująca kwota. Potem moja dysponentka zadzwoniła do prezesa S. w tej sprawie i reszta miała jeszcze tego samego dnia wrócić na konto. Tak się stało. Potem 400 tys. zł to była kwota odszkodowania za to, że przez 9 miesięcy pieniądze nie pracowały. W protolole mógł być błąd. Już w dokumentach stwierdziłem, że są takie błędy, że 100 tys. to jest milion.
Powiedział pan, że koszty zarządzania w innych rachunkach w pierwszej fazie sięgały 60 proc.
- Tak mówili, że kwoty były o 50-60 proc. pomniejszone o kwotę faktycznego wpłaconego kapitału. Kwota środków na raportach nie zgadzała się ze stanem wpłat. Dostawałem miesięcznie dwa raporty, fundusz dynamiczny i stabilny. Na dynamicznym powinno być 3 mln zł, a było raz 1,15 mln zł, raz 0,9 mln zł.
Z tego co pan mówi, raporty zaniżały wartość pańskiego portfela o około 2 mln zł. Czy te kwestie pan próbował wyjaśniać w WGI?
- Wielokrotnie. W żaden sposób nie mogąc porozumieć się z szefami wystąpiłem do KPWIG w celu udzielenia mi pomocy i sprecyzowania, jakie kwoty w co są zainwestowane. Gdyby firma dała mi te dane na piśmie, nie musiałbym składań interwencji w Komisji.
Obrońca pyta, czy może okazać świadkowi jedną z kart dokumentacji - chodzi o raporty świadka. Sędzia pokazuje, a obrońca pyta o to, w którym miejscu brakuje 2 mln zł z wpłat klienta.
- Dziwię się, że w kwietniu 2005 r. mam nieco ponad 1 mln zł, mimo że wcześniej wpłaciłem ponad 3 mln zł. Po mojej interwencji u prezesów mam wpłatę 2 mln zł, chociaż ja żadnej wpłaty nie robiłem. Ja dopłaty w maju nie robiłem. Gdzie te pieniądze były wcześniej? Mówiłem, że coś jest nie tak z tymi papierami. Nie jestem w stanie odpowiedzieć, czy te dokumenty złożyłem do akt. Potem jest kolejna moja rozmowa.
Obrońca: to są raporty, które dostawała KPWiG, pan złożył inne dokumenty, klienci nigdy tych dokumentów nie dostali. Proszę o zobowiązanie świadka do przedłożenia dokumentów które świadek dostał od WGI.
Czy w jakimkolwiek zeznaniu do dziś wspomniał pan, że brakowało panu 2 mln zł?
- Nie pamiętam. Nie podejrzewam, żebym coś takiego mówił. Jestem dziś w szoku, że KPWiG miała zupełnie inne dane, niż była rzeczywistość.
Czy kiedykolwiek widział pan taki raport, gdzie brakowało 2 mln zł?
- Nie, nie widziałem. Przyjdę z dokumentami, to sobie wyjaśnimy.
Na dziś to koniec zeznań. Świadek życzy wszystkim wesołych świąt.
Na początek Łukasz K. przeprasza za nieobecność na poprzedniej rozprawie, ale nie przyjęto jego syna w przedszkolu i musiał do niego wrócić, a nie zabrał telefonu.
Zeznaje świadek Marek S., lat 61, przedsiębiorca. W 2002 r. jego znajomy polecił WGI, Świadek wpłacił 200 tys. zł. Do ogłoszenia upadłości i problemów firmy miał tam ulokowane pieniądze i dopłacał regularnie kolejne kwoty. Kiedy WGI upadła, pieniądze przepadły. Złożył zapytanie do KPWiG o to, jaką ma w dokumentach kwotę.
- Było tego około 48 tys. zł, choć z dokumentów, które przysyłało mi WGI, ostatnia kwota to było ponad 500 tys. zł.
Pyta obrońca: co to za kwota, te 48 tys. zł? Ile miał pan rachunków?
- Pieniądze zgromadzone na koncie. Miałem jeden rachunek, nie pamiętam jak się nazywał.
Sędzia czyta zeznania świadka z 2009 r.
"Moją opiekunką w WGI była Katarzyna S., która jeszcze dwa tygodnie przed upadłością namawiała mnie do dalszego inwestowania. Powstrzymał mnie jednak Andrzej S. (oskarżony), mówiąc, żebym się jeszcze wstrzymał z dalszym inwestowaniem."
Pytania pełnomocniczki pokrzywdzonych:
Czy treść raportów, jakie pan otrzymywał regularnie z WGI DM wpływała na pańskie decyzje inwestycyjne?
- Zdecydowanie, bo to były raporty pozytywne.
Czy kiedykolwiek z tych raportów wynikało, że ponosił pan straty?
- Tak, bywały takie sytuacje, ale to były sporadyczne. Szczególnie na koniec, kiedy już przysyłano nam te informacje SMS-ami. To była strata niewielka, rzędu 3 proc.
Co mówiła panu Katarzyna S., kiedy namawiała pana do dalszego inwestowania?
- Że sprawa inwestycji w Ameryce dojdzie do skutku, że nie ma się czym martwić, wszystko będzie ok.
Czy rozmawialiście państwo o stanie tego rachunku?
- Nie, bo dostawałem informacje co miesiąc, uważałem, że wszystko jest w porządku.
A jaka byłą argumentacja oskarżonego Andrzeja S, żeby się pan wstrzymał z dalszymi inwestycjami?
- Wtedy trwała kontrola w firmie, nie było wiadomo, czy nie utracą zezwolenia na prowadzenie domu maklerskiego. Ja do końca byłem przekonany, że wszystko będzie ok. Nie rozmawialiśmy o sytuacji finansowej spółki i stanie mojego rachunku, nie przypominam sobie, żebyśmy poruszali tę sprawę.
Powiedział pan, że po ogłoszeniu upadłości część wypłaty nastąpiła z inicjatywy WGI. Jak się to odbywało?
- To kwota, którą wypłacił mi syndyk.
Czy z pana pieniędzy było wypłacane wynagrodzenie dla WGI?
- Nie pamiętam, czy była taka pozycja.
Prokurator: czy próbował pan wyjaśnić, skąd dziesięciokrotna różnica z KPWiG?
- Założyliśmy stowarzyszenie poszkodowanych. Prowadził je mecenas Stawicki. Nawet mieliśmy spotkanie z panem K. Ale nic nie zostało wyjaśnione w ten sposób.
Pełnomocnik poszkodowanych: czy kiedykolwiek spotkał się pan z korektą raportu miesięcznego?
- Te straty były wykazywane sporadycznie, dwa-trzy razy. Nie było korekty, nie było dużych strat.
Czy raporty wysyłane przez WGI były logiczne i miały ciągłość?
- Nie miałem nigdy podejrzeń, raporty były raczej logiczne. Kwota zainwestowana cały czas się powiększała.
Obrońca: czy pamięta pan treść umowy zawartej z WGI DM?
- Parę dni temu ją przejrzałem.
A czy pamięta pan z czego się miał składać pański portfel inwestycyjny?
- Obligacje miały w nim stanowić około 90 proc. Wydawał się bezpieczny.
Powiedział pan, że zdarzały się straty na poziomie 3 proc. Jaki wynik wykazał pański portfel za 2004 czy 2005 r.
- Dokładnie nie pamiętam. Pomiędzy 2002 r., do kiedy nie został wprowadzony podatek od zysków, poprosiłem szefów WGI o to, żeby wyliczyli mi jakie osiągnąłem dochody, by zapłacić podatek. To były kwoty dochodu rzędu 30-40 tys. zł. W 2003-2004 r. W 2005 r. nie potrafię powiedzieć, jaki był sumaryczny wynik, kiedy rachunek przeszedł do WGI DM.
Pełnomocniczka poszkodowanych: Mówił pan, że portfel składał się z obligacji. Czy było sprecyzowane, co to za obligacje?
- Nie spodziewałem się, że to będą obligacje wystawione przez siebie, czyli przez samą firmę. Nie rozmawialiśmy z przedstawicielami firmy na temat tego, co to będą za obligacje. Przyznam, że jak podpisywaliśmy tę nową umowę, to miałem pełne zaufanie, bo firma od 2002 do 2005 r. wykazywała dla mnie zyski, podpisanie umowy było formalnością dla mnie.
Mówił pan o zaświadczeniach rocznych. Kto je podpisał?
- Pan Łukasz K. Mam je, mogę je złożyć.
Po zamieszaniu i małej dyskusji, świadek prostuje, że z KPWiG otrzymał informację o stanie rachunku na datę otwarcia rachunku, a nie zamknięcia, czyli upadłości.
Obrońca: czy dostał pan pismo z WGI DM, że nabywa na pańską rzecz obligacje WGI Consulting?
- Nie pamiętam.
Czy w informacji z KPWiG to była kwota ogólna wartości pana rachunku, czy środki finansowe?
- Nie chcę strzelać, nie pamiętam ,czy to tylko środki gotówkowe, czy też gotówka i obligacje.
Pełnomocniczka prosi o zobowiązanie świadka do przedstawienia obu dokumentów - zaświadczeń do akt sprawy.
Obrońca protestuje, bo to dokumenty z czasów sprzed czasów DM, czyli poza okresu zainteresowania sądu.
Prokurator pozostawia do uznania sądu.
Sąd postanowił zobowiązać świadka do przedstawienia oryginału tych zaświadczeń.
Świadek jest wolny, obrońca prosi o 10 minut przerwy.
Artur E., niedoszły nabywca podwarszawskiej Villi Radość należącej do prezesa WGI Macieja S. przebywa w areszcie i tego samego dnia ma rozprawę, w której występuje jako oskarżony.
Dwaj pozostali świadkowie, których przesłuchanie jest zaplanowane na dziś, to Mirosław G. i Marek S. Pierwszy dokończy wyjaśnienia, które składał w grudniu zeszłego roku. Twierdzi, że jako pierwszy klient zaczął podejrzewać, że w WGI dochodzi do nieprawidłowości, bo dowiedział się, że na jego rachunek w WGI DM są bez jego wiedzy kupowane obligacje niedopuszczone do publicznego obrotu. Około 6 października 2005 r. spotkał się z Łukaszem K., wiceprezesem WGI odpowiedzialnym za marketing i relacje z klientami, by wyjaśnić problemy. Łukasz K. miał mu wówczas wręczyć wyciąg z jego rachunku z dopisaną kwotą 200 tys. zł oraz obiecać, że jego inwestycje będą miały o pół procent wyższą rentowność niż pozostałych klientów, w zamian za zachowanie spokoju. Mirosław G. twierdzi jednak, że na przyjęcie tej propozycji nie pozwalała mu uczciwość i że jako pierwszy klient powiadomił organy ścigania o podejrzeniu nieprawidłowości. Wątek Mirosława G., ze względu na niedługi termin przedawnienia, został wyjęty do osobnego postępowania.
Ostatni ze świadków to Marek S., kolejny z pokrzywdzonych.
Grupa WGI działała do 2006 r. Proces jej zarządu ruszył po siedmiu latach śledztwa. Prokuratorzy oskarżają Macieja S., Łukasza K. i Andrzeja S. o nadużycie uprawnień i wyrządzenie szkody w wielkich rozmiarach. Łącznie blisko 1,2 tys. poszkodowanych uwzględnionych w akcie oskarżenia straciło 248 mln zł.