Główne obchody rocznicowe odbędą się jutro na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego, na który w piątek 8 marca 1968 r. zajechał autobusami aktyw robotniczy z opaskami ORMO, uzupełnionymi o białe pały. Towarzyszom nie spodobała się zbyt frywolna — politycznie, nie obyczajowo — forma wiecowych obchodów Międzynarodowego Dnia Kobiet, więc postanowili wspomnianymi pałami przypomnieć krnąbrnym studentom o obowiązku nauki.
Dzisiaj opowieści z tamtych czasów brzmią abstrakcyjnie, a nawet nabierają posmaku tragikomicznego. Trudno jednak uniknąć wrażenia, że wiele marcowych wątków zachowuje nadzwyczajną żywotność. Ot, chociażby w obszarze najbliższym „Pulsowi Biznesu” — Polska buduje gospodarkę rynkową już osiemnasty rok, ale wciąż obciąża ją potężny bagaż państwowych molochów, których nie chcą wypuszczać z rąk kolejne ekipy rządowe, ponieważ sektor skarbu państwa zapewnia dostatnie życie setkom i tysiącom krewnych i znajomych królika. Zachowując wszelkie proporcje — czy gdyby przeanalizować dzisiejszy ustrój niektórych ważnych branż polskiej gospodarki, to prymitywny towarzysz Wiesław nie miałby racji?
Głównym wątkiem marca 1968 r. była rozprawa z niepokorną wobec władzy inteligencją, pochodzenia przede wszystkim żydowskiego, ale przecież nie tylko. Władysław Gomułka przy aplauzie gawiedzi zaleczał swój kompleks wyszydzaniem niewdzięczników wykształconych za darmo przez władzę ludową. Czy tak bardzo daleko od jego mentalności stanęli autorzy współczesnej tezy o wykształciuchach, która zaledwie kilka miesięcy temu była busolą wyznaczającą polityczny kurs niepodległej RP? I jeszcze jedno wspomnienie z bardzo niedawnej przeszłości — gdy premier polskiego rządu Jarosław Kaczyński wykrzykiwał w Stoczni Gdańskiej o jakichś „onych”, stojących tam gdzie ZOMO, to czy tamta masówka istotnie różniła się od wiecu z roku 1968, zobrazowanego na powyższym zdjęciu?
Jasne, że mamy zupełnie inne czasy, a burzliwy rozwój technologii komunikacyjnych wyklucza powrót upiorów przeszłości na skalę marca 1968. Ale aktualność pytań retorycznych, jakie przykładowo postawiłem, dowodzi, że ponura, a przede wszystkim idiotyczna przeszłość nie odeszła aż tak daleko, aby — przynajmniej odpryskowo — nie próbowała powracać.
Jacek Zalewski, [email protected]