Studia MBA (Master of Business Administration) mają w Polsce kilkunastoletnią tradycję, ale zdobyły już sobie silną pozycję, a ich marka jest rozpoznawalna.
Są skierowane do aktywnych i już wykształconych menedżerów, chcących podnosić swe kwalifikacje. Choć w Polsce istnieją dopiero od dwudziestu lat, to ich poziom nie odbiega od najlepszych programów na świecie.
Zaczyna się od kryzysów
W Europie pierwsze takie studia organizowano po II wojnie światowej, kiedy zrujnowana gospodarka potrzebowała najlepszych specjalistów w dziedzinie zarządzania. Pierwszy raz pojawiły się jednak w Ameryce na początku XX wieku.
— W Europie Zachodniej programy MBA rozwinęły się jako wynik zapotrzebowania zniszczonej gospodarki po wojnie. W Polsce zaś ich rozkwit związany był ze zmianami w wyniku transformacji ustrojowej. MBA to, w pewnym sensie, tradycja pracy pionierskiej — mówi profesor Witold Orłowski, dyrektor Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej.
W Polsce narodziny MBA to przełom lat 80. i 90. Wówczas polskie uczelnie zaczęły nawiązywać pierwsze kontakty ze szkołami wyższymi na Zachodzie, a polski rynek potrzebował dobrych, wykształconych menedżerów. Nowa kadra zarządzająca nie miała odpowiedniego wykształcenia i umiejętności, potrzebowała więc szybkich, dobrych i nowoczesnych kursów zarządzania.
— Do dziś studia MBA dają wiedzę potrzebną tym, którzy nie mają wykształcenia ekonomicznego czy z zakresu zarządzania, a znaleźli się na stanowiskach kierowniczych — mówi Sylwia Hałas-Dej, dyrektor Centrum Kształcenia Podyplomowego Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania (WSPiZ) im. Leona Koźmińskiego.
To nie liga
Ale studia MBA przeznaczone są nie tylko dla kadry przekwalifikowanej. Większość studentów to ludzie z doświadczeniem menedżerskim, pracujący w dużych firmach, którzy chcą osiągnąć więcej — wyższe stanowisko, lepsze zarobki czy ciekawszą pracę.
Dziś dyplom MBA jest już uznawany i rozpoznawalny, mimo braku odpowiednich przepisów prawnych, sankcjonujących go w Polsce. Jednak na początku lat 90. wiele osób myliło markę MBA z amerykańską ligą koszykówki.
— Jeden z uczestników pierwszego kursu MBA w naszej szkole opowiadał mi, że kiedy poszedł do swojego kadrowca po zgodę na studiowanie w programie MBA usłyszał: „I na co panu ta koszykówka?” — opowiada profesor Witold Bielecki, prorektor WSPiZ im. Leona Koźmińskiego.
Pierwsze programy MBA realizowane były wyłącznie na bazie doświadczeń partnerów z zagranicy. O sile programu decydowało to, z kim był realizowany.
Partnerstwo niekonieczne
— Politechnika Warszawska zaczynała w 1991 r. Wówczas trzy prestiżowe uczelnie europejskie — London Business School, HEC School of Management z Paryża oraz Norwegian School of Economics and Business Administration z Bergen utworzyły nowoczesną szkołę biznesu. Kadra, która się w to przedsięwzięcie zaangażowała, była bardzo otwarta, więc udało się stworzyć dokładnie to, co zamierza- liśmy — wspomina profesor Orłowski.
Dzisiaj w Polsce dostępne są programy opracowane wyłącznie przez nasze wyższe uczelnie. Oparte są na doświadczeniach współpracy z zagranicznymi szkołami wyższymi. Jednak, jak przyznaje Sylwia Hałas-Dej, dziś taka współpraca nie jest konieczna do zrealizowania programu. Dlatego coraz częściej spotyka się uczelnie oferujące swoje własne programy. Jednak międzynarodowe partnerstwo to dodatkowy atut programu MBA. Student może zaliczyć część zajęć na zagranicznej uczelni, nawiązując ciekawe kontakty i ucząc się od najlepszych specjalistów ze świata. Oczywiście w Polsce mamy dobrych wykładowców, doświadczenie i niezbędne umiejętności, by realizować tak samo dobre programy.
— W pierwszych latach realizacji programów MBA ze szkół partnerskich pochodziło prawie 100 proc. wykładowców. Stopniowo udział kadry polskiej rósł i osiągnął dziś stabilny, pięćdziesięcioprocentowy poziom — mówi Witold Orłowski.
Nawet po rosyjsku
Rozkwit studiów MBA przyniosła połowa lat 90. Wtedy wykształciła się dzisiejsza czołówka polskich programów tego typu. Były to: Executive MBA przy Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego, Central European MBA i Warsaw Executive MBA w Szkole Głównej Handlowej, EMBA w WSPiZ im. Leona Koźmińskiego.
Druga połowa lat 90. to również czas pojawienia się in- nych niż anglojęzyczne programy MBA. Master HEC en Sciences de Gestion Approfondies realizowany był po francusku w Szkole Biznesu PW, w Koźmińskim można studiować po rosyj- sku i po niemiecku. Jednak zdecydowanie więcej szkół MBA prowadzi zajęcia w języku angielskim.
To jest sukces
Witold Orłowski uważa, że rozwój studiów MBA należy do największych sukcesów edukacyjnych Polski w ciągu ostatnich kilkunastu lat.
— Po pierwsze, udało się stworzyć wiele atrakcyjnych programów, a najlepsze z nich nie różnią się jakością od dobrych programów rozwijanych od lat w Europie Zachodniej. Po drugie, stworzono jedyny naprawdę konkurencyjny rynek produktów edukacyjnych w Polsce, a konkurencja jest największą siłą, wymuszającą jakość nauczania. No i wreszcie po trzecie, udało się to dzięki oddolnym inicjatywom, zaangażowaniu wykładowców i studentów oraz zmobilizowaniu środków prywatnych. Dopiero od niedawna pojawiają się przykłady współfinansowania studiów typu MBA z funduszy unijnych — tłumaczy profesor Orłowski.
Wymogiem stawianym przed wszystkimi programami MBA jest wysoka jakość wykładanej wiedzy, mającej zastosowanie uniwersalne. Najlepsze polskie studia tego typu nie przynoszą nam na świecie wstydu. Są dobrze zorganizowane, zapewniają wysoką jakość kształcenia, mogą konkurować ze znanymi programami zagranicznymi.
— Jednak ich koszty są w Polsce ciągle sporo niższe niż na Zachodzie, przy tak samo wysokiej ich jakości — przekonuje profesor Orłowski.