Brytyjski fintech Revolut kilka lat temu zadebiutował na europejskich rynkach z kartą wielowalutową. W sierpniu, we współpracy z licencjonowanymi partnerami — Sapia Partners LLP i DriveWealthem, poszerzył ofertę o produkty inwestycyjne, umożliwiając użytkownikom aplikacji handel ułamkami akcji spółek notowanych na amerykańskich giełdach: NYSE i NASDAQ. Ofertę skrojono pod drobnego inwestora, który wydając zaledwie kilka złotych, może partycypować w zyskach Apple’a, Tesli czy Amazona.

— Najwięcej zwolenników tego rozwiązania pochodzi z Wielkiej Brytanii, Polski i Rumunii. Te trzy kraje odpowiadają za 40 proc. wartości wszystkich zakupionych akcji. Polska zajmuje drugie miejsce pod względem liczby użytkowników i transakcji oraz wartości obrotów — mówi Karol Sadaj, dyrektor regionalny Revoluta, odpowiedzialny za Polskę.
Z ujawnieniem szczegółowych danych fintech wstrzymuje się do przyszłego roku.
Więcej chętnych
Nad Wisłą Revolut będzie miał konkurencję — wejście na polski rynek z podobną ofertą zapowiedział już Evarvest. To australijsko-litewski fintech, który za pośrednictwem biura maklerskiego (jego nazwy nie ujawnia) chce maksymalnie uprościć handel akcjami, obligacjami i funduszami inwestycyjnymi notowanymi aż na 30 giełdach. Jego aplikacja jeszcze nie trafiła do użytkowników, ale na listę oczekujących zapisało się już ponad 28 tys. klientów z różnych krajów. Brytyjczycy dostaną jednak fory, bo na polski rynek produkt Evarvesta trafi z poślizgiem — najwcześniej w pierwszej połowie 2020 r. W maju spółka informowała na łamach „PB”, że odda aplikację jeszcze w tym roku. Twierdzi, że przyczyną opóźnienia są formalności związane z pozyskaniem kapitału.
— W pierwszej kampanii crowdfundingowej, przeprowadzonej latem na brytyjskiej platformie Seedrs, oraz od inwestorów indywidualnych pozyskaliśmy blisko 232 tys. EUR. Kapitał umożliwił nam dalsze prace nad rozwojem aplikacji i kontynuowanie procesu licencyjnego na Litwie. Już pracujemy nad kolejną rundą finansowania. O szczegółach poinformujemy w najbliższych miesiącach — mówi Stephanie Brennan, prezes Evarvestu.
Zgodnie ze strategią spółki w ciągu kilku najbliższych lat aplikacja inwestycyjna ma być dostępna na całym świecie. Stephanie Brennan, która ma polskie korzenie, myśli się o otworzeniu biura w jednym z miast nad Wisłą.
Moda zza oceanu
Ani Revolut, ani Evarvest nie jest pionierem. Przed około pięciu laty tanie handlowanie akcjami zapoczątkował Robinhood Markets, wypuszczając na rynek darmową aplikację inwestycyjną. Firma zarabia na usługach typu premium, nie obciążając depozytów klientów prowizjami za transakcje. Obecnie wielcy amerykańscy brokerzy konkurują o klienta ceną, mocno tnąc prowizje albo wręcz z nich rezygnując.
— Bezprowizyjny handel akcjami szybko staje się nowym standardem w USA. Z opłat rezygnują brokerzy: Charles Schwab, T.D. Ameritrade, Interactive Brokers, E-trade, Ally Invest, Fidelity, a także niektóre banki: J.P. Morgan, Bank of America, Wells Fargo. Dzięki temu więcej osób uwzględnia akcje wśród elementów swojego zabezpieczenia na przyszłość — mówi Karol Sadaj.
Tanie i proste rozwiązania inwestycyjne zaszyte w aplikacjach mobilnych chwali analityk DM BOŚ.
— To właściwy kierunek rozwoju. Klasyczne domy maklerskie często nie mają tak szerokiej oferty jak fintechy, a na krajowej giełdzie panuje marazm. Jednocześnie digitalizacja staje się najważniejszym trendem, a na rynek pracy wchodzą młodzi ludzie sprawnie poruszający się w wirtualnym świecie. To dobry moment na rozwój start-upów, które chcą pomóc klientom w zagospodarowaniu oszczędności — mówi Michał Sobolewski.