Krawat zamiast pętli

Łukasz OstruszkaŁukasz Ostruszka
opublikowano: 2016-05-05 22:00

Już samo logo nowej polskiej gry sugeruje, czego mogą się spodziewać gracze — odwrócony i związany krawat przypomina pętlę samobójcy

Praca w wielkiej korporacji bywa prawdziwym koszmarem. No, chyba że to Ty jesteś szefem. Teraz ta szansa stoi przed Tobą! — czytamy w opisie gry o wymownym tytule „Office Suicide Saga”, wyprodukowanej przez młodą polską firmę Despair Games. Komiksowa grafika, duża dawka czarnego humoru i fabuła, która powinna wciągnąć wielu zniechęconych, załamanych i znudzonych pracowników korporacyjnych molochów. „Office Suicide Saga” jest grą webową, więc spokojnie można grać w nią w godzinach pracy. Oczywiście jest też darmowa — z myślą o wyzyskiwanych ludziach korporacji. Koniec żartów — przesłanie jest poważne, choć czasem humor bywa jedynym skutecznym lekarstwem.

TŁUMY DESPERATÓW:
TŁUMY DESPERATÓW:
W pierwszym roku obecności na rynku gra skusi nawet milion osób na całym świecie — szacują Grzegorz Goleń (z lewej) i Łukasz Szymański. Cel minimum to 600 tys. użytkowników. Spółka Despair Games już pracuje nad kolejną grą.
ARC

— Gra pokazuje karykaturę pracy w korporacjach. Dzięki czarnemu humorowi chcemy zmotywować ludzi do zastanowienia się nad sensem takiej pracy. Naszym zdaniem, to skuteczniejszy sposób niż standardowa kampania społeczna — tłumaczy Łukasz Szymański, prezes Despair Games.

Pierwszym zadaniem gracza po zalogowaniu jest stworzenie postaci szefa. W kilka minut dobieramy imię i nazwisko, płeć, włosy, twarz i resztę ciała. Szef może wyglądać jak wyrachowany młody wilk lub zapyziały i podstarzały kierownik. Musi mieć też CV, i to nie byle jakie. W tej opcji mamy do wyboru różne szkoły, np. Wyższą Szkołę Kreatywnej Księgowości i Uniwersytet Twardej Ręki Rynku. Studia bez pracy zaliczeniowej w zasadzie nie mają sensu, więc twórcy gry podsyłają graczom kilka przykładowych tematów, w tym oryginalny i na czasie: „Nie twój pracownik, nie twój problem. Outsourcing — przyszłość zarządzania”. Szef już jest, przychodzi pora na firmę. Tutaj gracze też mają spore pole do popisu.

— Gracz otrzymuje awans na stanowisko kierownicze w dużej firmie i zaczyna robić to, co robi przeciętny szef, czyli dręczyć pracowników — żartuje Łukasz Szymański. Fabuła w przypadku każdego gracza kształtowana jest indywidualnie. Najwięcej punktów zgarnia ten szef lub szefowa, którzy będą najbardziej skutecznymi w swoim okrucieństwie. W pracy każdego kierownika pojawiają się wyzwania: zespół wpada w panikę, w biurze pojawia się romans itp. Takie tam zwykłe życie w wysokich biurowcach. Gracze muszą reagować na te sytuacje i w zależności od tego, jak sobie radzą, otrzymują punkty.

— Dodatkowe punkty zdobywa się za wykańczanie pracowników, co można robić na przykład, odmawiając im urlopów. W korporacjach dzieją się czasem rzeczy chore i destrukcyjne, poprzez grę chcemy wezwać do opamiętania — mówi Łukasz Szymański.

Gra jest darmowa, ale gracze mogą dokupywać lepsze wyposażenie swoich biur, a także różne rzeczy, którymi szefowie lubią imponować: na przykład jachty, rezydencje czy ekskluzywną biżuterię. Takie zakupy nie dają jednak przewagi nad innymi graczami w samej grze. Promując debiutancką grę, producent stawia na kampanie w mediach społecznościowych — stronę Despair Games na Facebooku lubi 30 tys. osób.

To oni mają zadbać o to, żeby o grze usłyszeli ich znajomi i znajomi znajomych. Innymi słowy, chodzi o marketing wirusowy, który dziś jest najlepszym rozwiązaniem dla raczkujących jeszcze spółek. Despair Games stworzył grę, która ma pomóc zabić czas podczas „szychty” w biurowcu, ale także zmusić do refleksji nad istotą pracy czy wypaleniem zawodowym. Firma nie chce tylko pouczać innych — sama wdrożyła nowoczesny i przyjazny model zarządzania.

— Nie mamy biura i administracyjnego zaplecza, wszyscy pracują zdalnie ze swoich miast, w niektórych przypadkach nawet nigdy nie widzieliśmy się na żywo. Grafika znaleźliśmy na przykład w Portugalii, a najmłodszym pracownikiem jest programista, który ma 17 lat i umowę podpisali za niego rodzice — mówi Grzegorz Goleń, główny producent w Despair Games. Firma powstała dwa lata temu na fali sukcesów polskiej branży gier. Stałe zatrudnienie ma obecnie 10 osób, kilka pracuje na zasadach współpracy, w tym tłumacz i specjalista od graficznego interfejsu gry.

— Wielkim zaskoczeniem dla mnie było to, że ludzie w zdalnym i niezależnym systemie pracują bardzo samodzielnie i poza kilkoma momentami, w których musieliśmy interweniować, nie potrzebują nadzoru, zachęt czy zwracania uwagi. Mają zupełną samodzielność, bo nie widzimy, kiedy pracują — w dzień czy w nocy. Śledzimy tylko pory dodania elementów projektu. Tajemnica sukcesu tkwi chyba w tym, że oni nie czują się pracownikami korporacji, ale grupą znajomych skupionych wokół jednego zadania — twierdzi Grzegorz Goleń.