387 mln zł ― tyle wynosi bieżące zadłużenie klientów firm ubezpieczeniowych według najnowszych danych Krajowego Rejestru Długów (KRD). W porównaniu z ubiegłym rokiem nie jest najgorzej. Na początku pandemii, czyli w marcu 2020 r., zaległości w składkach ubezpieczeniowych wynosiły 410 mln zł, a w czerwcu rekordowe 430 mln zł.
Tyle wart był rynek ubezpieczeń, życiowych i majątkowych w 2020 r. mierzony sumą składek zebranych przez towarzystwa.
Kto nie płaci
W bazie dłużników KRD widnieje 141,6 tys. klientów indywidualnych ― do oddania mają 156 mln zł. Średnie zadłużenie osoby fizycznej wynosi 1,1 tys. zł. Rekordzista ma do oddania 725 tys. zł. W biznesie zadłużonych jest mniej, ale suma pieniędzy do oddania jest znacznie większa. Zaległości ubezpieczeniowe ma 35,4 tys. firm na kwotę 231 mln zł. Średnia kwota długu wynosi 6,5 tys. zł. Prym wiedzie przedsiębiorstwo z Mazowsza, którego zaległości sięgają 11 mln zł.
Gros nieopłaconych składek pochodzi z polis komunikacyjnych, czyli najgrubszej gałęzi biznesu ubezpieczeniowego. W pandemii istotnie spadł ruch na drogach, co skutkowało wzrostem zadłużenia. Spadły też ceny obowiązkowych polis ― w ubiegłym roku za OC komunikacyjne trzeba było zapłacić średnio 500 zł wobec 523 zł rok wcześniej.Teraz tendencje są odwrotnie: rośnie ruch i spada zadłużenie. Prawdopodobnie wzrosną ceny ubezpieczeń, bo branża zaczyna mieć problem z rentownością.
Zaległości mogą mieć poważne skutki.
― W przypadku obowiązkowego OC komunikacyjnego zaległość w zapłacie raty składki za rok poprzedni oznacza, że polisa nie przedłuży się automatycznie na rok kolejny. Jeśli ubezpieczony w porę nie zadba o uregulowanie zaległości i o polisę na kolejny rok, to koszty spowodowania kolizji lub wypadku będzie musiał ponieść z własnej kieszeni. To oznacza wielokrotnie większe obciążenie finansowe niż roczna składka za OC ― ostrzega Marcin Tarczyński, analityk PIU.
W ubezpieczeniach dobrowolnych, np. AC komunikacyjnym, niezapłacenie składki lub raty wiąże się często z utratą ochrony również w trakcie trwania umowy. Zaległości oznaczają więc nie tylko zobowiązanie, które i tak należy spłacić, ale mogą też powodować przerwanie ochrony i w razie szkody konieczność naprawienia jej z własnej kieszeni.
Na liście dłużników, oprócz posiadaczy polis komunikacyjnych, widnieją też osoby z ubezpieczeniem mieszkaniowym czy życiowym. Ich udział jest jednak marginalny.
Jak tłumaczą się dłużnicy
Z danych firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso wynika, że zawirowania w portfelach Polaków spowodowała pandemia, w czasie której zobowiązania ubezpieczeniowe spadły na koniec listy wydatków. Klienci detaliczni towarzystw ubezpieczeniowych tłumaczą się utratą pracy czy obniżeniem wynagrodzenia, a firmowi brakiem zapłaty od kontrahentów.
Z obserwacji windykatora wynika, że długi bywają też skutkiem niewiedzy, a wyjaśnienia dłużników potrafią wprawić w zakłopotanie. Dłużnicy nie wiedzą np., że w przypadku sprzedaży pojazdu należy wypowiedzieć umowę ubezpieczenia, dołączając potwierdzenie transakcji. Tak m.in. tłumaczył się właściciel konia, który go sprzedał, ale nie miał umowy kupna/sprzedaży. Inny dłużnik przerobił samochód na kurnik, uznając, że w tej sytuacji nie musi płacić składki.
Taki odsetek ubezpieczeniowych dłużników w bazie KRD stanowią mężczyźni.