Nowy tydzień to dla przedsiębiorców znowu okres nerwowego oczekiwania na kolejny wyrok władców. Koło czwartku ukaże się w Dzienniku Ustaw nowelizacja rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie antyepidemicznych ograniczeń, nakazów i zakazów.
Być może formalnie będzie to akt nowy, bo od wydania rozporządzenia 21 grudnia 2020 r. wprowadzono w nim już tyle zmian, że pilnie potrzebny jest tekst ujednolicony. Kolejny wyrok rządu Mateusza Morawieckiego będzie obejmował okres od 1 lutego, przypuszczalnie do 14 lutego, ale walentynkowych wyrazów miłości nie można się spodziewać. Branże sparaliżowane bez racjonalnej argumentacji znowu odbiją się od decyzyjnego betonu. Największym złem jest nierówność traktowania podmiotów gospodarczych czy instytucji bez związku ich działalności – rzecz jasna prowadzonej pod rygorami sanitarnymi – z zagrożeniem transmisją SARS-CoV-2. Jedna cyferka różnicy w Polskiej Klasyfikacji Działalności wciąż decyduje o być albo nie być tysięcy ludzi. Powtórzę mój ulubiony przykład nieuczciwej, kontrastowej dyskryminacji bliskich sobie branż – zakaz działania salonów fitness zestawiony z radosnym funkcjonowaniem szkół tańca. W obszarze kultury zaś rekordową bezmyślnością jest zrównanie pod względem hipotetycznego zagrożenia kameralnych czytelni bibliotek oraz ekspozycji muzealnych z salami kinowymi czy teatralnymi.