Libańskie mezze

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2007-04-27 00:00

Nie jest specjalnym odkryciem stwierdzenie, że kuchnia libańska należy do najlepszych na Bliskim Wschodzie. Sporo w niej warzyw, czosnku, cebuli i ziół. Opiera się wyłącznie na świeżych produktach. Jest w niej także mięso — świetna baranina. Setki lat kulinarnych tradycji wielu różnych kultur z mocno zaznaczoną krótką okupacją francuską. Trudno sobie odmówić, zwłaszcza z dobrym

winem. Oczywiście libańskim.

Odwiedziliśmy warszawską Le Cedre (niedaleko czterech śpiących). Z góry zakładaliśmy, że libańskich win tam nie będzie. A były, z legendarnym Chateau Musar na czele (199 zł). Z dań skoncentrowaliśmy się na mezze (sałatki, pasty, dipy) z nieodłącznym chlebem pita. Wybraliśmy te z zestawu Jbeil (110 zł na 2 osoby). Przystawek było dziewięć — od łagodnego Hommous (puree z cieciorki) po ostre Tajine — pasta z łososia w sosie sezamowym. Największe wrażenie zrobiła na nas Tabouleh — sałatka z natki pietruszki. Mezze to paleta smaków i aromatów.

Z win trzeba było wybrać coś uniwersalnego. Daliśmy się namówić na libańskie Chardonnay, Domaine Wardy

(118 zł) ze słynnej doliny

Bekka. Podane w lodzie

— świetny akompania-

ment dla mezze z Jbeil.

Wyszliśmy, delikatnie

się oblizując. Niedźwiedzie naprzeciwko też, ale chyba po czymś innym. Można przepytać dozorcę.

Mezze z Jbeil plus

Chardonnay, Domaine Wardy

Restauracja libańska Le Cedre

Al. Solidarności 61, Warszawa

Stanisław J. Majcherczyk

[email protected]