Lokata na czasie

Dorota Czerwińska
opublikowano: 2013-11-29 00:00

Czas to pieniądz i to wcale nie w przenośni. Kolekcjonerzy zegarków inwestują w nie, bo są pasjonatami, ale wiedzą też, że za kilkadziesiąt lat wartość ich kolekcji będzie kilkakrotnie wyższa. Przekonuje o tym Piotr Rączyński, prezes i współwłaściciel Apartu.

Odkąd zainteresował się jubilerstwem, jego uwagę przyciągały zegarki. Gdy otworzyły się granice i zaczął dużo podróżować po świecie, odwiedzał najbardziej prestiżowe butiki jubilerskie. Potem zaproszono go do znakomitych szwajcarskich manufaktur, gdzie mógł obserwować pracę mistrzów, podziwiać ich kunszt i profesjonalizm. Zegarki zafascynowały Piotra Rączyńskiego, prezesa i współwłaściciela firmy Apart, tak bardzo, że stał się ich pasjonatem i kolekcjonerem.

— Interesuje mnie w nich każdy element, spędzam więc sporo czasu, rozszyfrowując tajniki zegarmistrzostwa. Ta pasja uspokaja — przy codziennym pędzie, załatwianiu mnóstwa spraw daje wytchnienie, pozwalając skoncentrować myśli na małych precyzyjnych instrumentach. Zegarki uczą cierpliwości i szacunku do czasu. Podziwiając je, widzę mijające minuty, godziny, dni... Staram się więc spożytkować ten czas jak najlepiej — opowiada prezes Apartu.

Z roku na rok cenniejsze

Zbieranie zegarków to nie tylko pasja Piotra Rączyńskiego, to również inwestycja. — Są jak dzieła sztuki. Piękne w każdym detalu, po prostu doskonałe i tak jak dzieła sztuki — im starsze, tym cenniejsze.

Ekskluzywne zegarki z czasem zyskują na wartości, zwłaszcza te z limitowanych serii. Są dla kolekcjonerów wyjątkowo smacznym kąskiem — mówi Piotr Rączyński.

W Szwajcarii sprzedaż limitowanych kolekcji prowadzą znane manufaktury. Gdy wyprodukują okolicznościowo kilka egzemplarzy, informują partnerów handlowych, koneserów, kolekcjonerów.

— Na przykład zegarmistrzowskie arcydzieła z limitowanych kolekcji tworzone w najstarszej manufakturze Vacheron Constantin osiągają po kilkudziesięciu latach wartość nawet dziesięciokrotnie wyższą od ceny zakupu. W kolekcjach limitowanych każdy zegarek ma numer, można odnaleźć go w katalogach największych domów aukcyjnych. O takich modelach mówi się w środowisku — twierdzi kolekcjoner.

W 2005 r. na 250-lecie Vacheron Constantin powstały tylko trzy modele jubileuszowe. Na zamkniętej aukcji sprzedano je po kilka milionów dolarów. Podobnie jak pojedynczy unikatowy model przygotowywany na tę okazję pod okiem największych mistrzów.

— To był zegarek w kształcie jaja, trochę w stylu słynnych jaj Fabergé. Inkrustowany złotem, drogimi kamieniami, powstawał aż cztery lata. Absolutne dzieło sztuki. Sprzedano go na aukcji za ponad 3 mln dolarów. Oczywiście, to są unikaty dla koneserów, kolekcjonerów, dla których zegarki nie są tylko przedmiotami użytkowymi — opowiada Piotr Rączyński. Liczba pasjonatów zegarków jest zdecydowanie mniejsza niż pasjonatów dzieł sztuki, ale — zdaniem Piotra Rączyńskiego — z czasem tych, którzy zdecydują się lokować pieniądze w zegarki, będzie więcej.

— W Polsce znam kilka osób, które w nie inwestują. Są wśród nich także nasi klienci. Ale nie są to inwestycje krótkoterminowe. Trzeba czekać 10-15 lat, co dla prawdziwych miłośników tej sztuki nie jest trudne. Niechętnie rozstajemy się z naszymi skarbami, jednak gdybym chciał je sprzedać, wiem, że szybko znalazłbym nabywców i na pewno na tym nie stracił — zapewnia kolekcjoner i inwestor.

Pasja rośnie z firmą

Prezes Apartu twierdzi, że ta pasja od dawna gdzieś głęboko w nim drzemała, ale ujawniła się w pełni, kiedy firma przygotowywała się do otwarcia swoich pierwszych salonów.

— Jeżdżąc po świecie, zachwycałem się eleganckimi salonami jubilerskimi, gdzie obok wyrafinowanej biżuterii eksponowano również piękne zegarki. Od początku wiedziałem, że właśnie takie salony powinien mieć Apart — nie tylko z ekskluzywną biżuterią, ale i z ekskluzywnymi zegarkami — opowiada.

Gdzie tych zegarków szukał? Oczywiście w Szwajcarii, regularnie odwiedzał prestiżowe targi zegarmistrzowskie w Genewie i Bazylei, zdobywał wiedzę o tym świecie. Z czasem zaczął otrzymywać zaproszenia do najbardziej prestiżowych manufaktur, w których powstają dzieła najlepszych zegarmistrzów. To tam dokonywał zakupów dla salonów Apartu i całkowicie poddał się czarowi zegarków.

— Pierwszymi manufakturami, z którymi rozpoczęliśmy negocjacje, były Vacheron Constantin, Jaeger-LeCoultre, Zenith i Breitling. Szwajcarskie manufaktury bardzo ostrożnie dobierają partnerów do współpracy, dlatego negocjacje są trudne i długie. Z niektórymi firmami pertraktowaliśmy nawet pięć lat. To naprawdę żmudny proces, wymagający wielkiej cierpliwości, pokory i sporych predyspozycji dyplomatycznych. Ale ta precyzyjna selekcja kontrahentów jest niezbędna, żeby renoma firmy, budowana przez dziesięciolecia, a czasem nawet stulecia, nie doznała najmniejszego uszczerbku. Tym większa satysfakcja, kiedy największe światowe marki wybierają Apart na swojego reprezentanta — podkreśla prezes.

Jest dumny z „firmowego dziecka” Apartu — marki Albert Riele, obecnej w Polsce od pół roku, która powstała w Szwajcarii w 1881 r., a której od trzech lat jego firma jest właścicielem. Polski rynek bardzo dobrze ją przyjął.

Związki sentymentalne

Ulubionym zegarkiem z kolekcji Piotra Rączyńskiego jest czasomierz z limitowanej serii Jaeger-LeCoultre, jednej z najznakomitszych manufaktur. Wykonany z 18-karatowego złota, ozdobiony kilkunastoma kamieniami szafirowymi i rubinami. Pokazuje datę, fazy księżyca. To zegarek mechaniczny z siedmiodniową rezerwą chodu.

— Mam do niego największy sentyment. Być może dlatego, że był pierwszy w mojej kolekcji. Chciałbym, żeby moja córka, którą już zaraziłem swoją pasją, odziedziczyła go, a potem przekazała swoim dzieciom, wspominając, że ten zegarek był kiedyś początkiem pięknej, rodzinnej historii — mówi kolekcjoner. Ale kolekcjonerskie zegarki nie służą tylko do podziwiania, trzeba je — jak twierdzi Piotr Rączyński — nosić.

Poza funkcją ozdobną czy sentymentalną muszą też być użyteczne. Wtedy nie tylko cieszą, ale i pięknie wyznaczają nam czas. Kolekcjoner zakłada więc czasem swego Jaeger-LeCoultre, choć raczej na specjalne okazje. Przypomina, że o zegarki automatyczne — kiedy ich nie nosimy — należy odpowiednio zadbać. Na przykład przechowywać w rotomatach, urządzeniach, które utrzymują pracę zegarka, wprawiając go w ruch. Można odłożyć tam zegarek na noc albo na kilka dni i po wyjęciu nie trzeba go nastawiać, nadal chodzi, jakbyśmy nie zdejmowali go z ręki. Rotomaty wyglądają jak eleganckie szkatułki lub szafki ze szlachetnych odmian drewna, czasem ze skóry, pluszu. Mają różną wielkość i pojemność: na jeden, dwa, czasem cztery zegarki. Zdarzają się też bardzo ekskluzywne na kilkanaście czasomierzy, takie jak dostępny tylko w salonach Apartu rotomat Time Mover V8 Monaco firmy Buben & Zörweg, który może pomieścić aż 16 modeli. To właściwie już imponująca szafa z mahoniowego drewna z ręcznymi wykończeniami z włoskiej skóry, która oprócz miejsca na te 16 zegarków ma również wbudowany własny zegar, barek na trunki i humidor na cygara.