Praca zdalna traci blask

Gabriel ChrostowskiGabriel Chrostowski
opublikowano: 2025-09-25 20:00

Czy ludzie naprawdę cenią pracę zdalną? Nie do końca. Aż 70 proc. Europejczyków nie zaakceptowałoby absolutnie żadnej obniżki wynagrodzenia w zamian za możliwość pracy hybrydowej.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Europejski Bank Centralny przeprowadził badanie, w którym zapytał pracowników w strefie euro, czy byliby skłonni zaakceptować obniżkę pensji w zamian za możliwość pracy zdalnej. Wyniki? Ludzie wykazują się znaczną niechęcią do rezygnacji ze swoich obecnych stawek wynagrodzeń. Aż 70 proc. ankietowanych kategorycznie odmówiłoby jakiejkolwiek obniżki, mimo że mogliby dzięki temu przejść na model hybrydowy – pracując zdalnie od dwóch do trzech dni w tygodniu. Jedynie nieco ponad 10 proc. zgodziłoby się na zmniejszenie pensji o 1-5 proc., a kolejne 8 proc. na obniżkę o 6-10 proc.

Te rezultaty pokazują, że ludzie nie cenią pracy zdalnej tak wysoko, jak powszechnie się sądzi. Wyraźnie wolimy zachowanie każdego grosza w wynagrodzeniu niż możliwość kilku dni pracy z domu. Skąd taka postawa? Autorzy badania tłumaczą te wyniki tak: „Praca zdalna wiąże się z wyzwaniami takimi jak izolacja społeczna, ograniczone możliwości budowania relacji ze współpracownikami czy obawy o widoczność w miejscu pracy. To może tłumaczyć, dlaczego wielu pracowników nie jest skłonnych zaakceptować obniżki wynagrodzenia w zamian za możliwość pracy hybrydowej."

Z literatury naukowej wyłania się interesujący trend – kolejne badania ankietowe pokazują, że z czasem coraz mniej doceniamy pracę zdalną. W latach 2021-22 większość badań wskazywała, że jesteśmy skłonni poświęcić 5-8 proc. wynagrodzenia w zamian za możliwość pracy zdalnej. Tymczasem z najnowszego badania EBC wynika, że średnio jest to obecnie jedynie 2,6 proc.

Można odnieść wrażenie, że ludzie początkowo byli pochłonięci euforią na myśl o możliwości pracy z domu, ale stopniowo ten entuzjazm wygasa. W szczytowym momencie pandemii wiele osób zapewniało, że nie wróci do pracy na starych zasadach, media pisały o tsunami odejść z firm, jednak ostatecznie tak się nie stało. Pracownicy częściowo powrócili do norm obowiązujących przed pandemią.

Widać wyraźnie, jak istotnie zmieniły się oczekiwania ludzi. Z jednej strony można powiedzieć, że pragniemy elastyczności, ale bez żadnego uszczerbku finansowego. Z drugiej być może po prostu przestaliśmy tak bardzo doceniać korzyści płynące z pracy zdalnej. Zdaliśmy sobie sprawę, jak niekorzystna jest dla nas izolacja i jak bardzo pragniemy kontaktów międzyludzkich.

Wprawdzie profesor Nicholas Bloom ze Stanfordu, który bada te kwestie od lat, wskazuje, że „możliwość pracy z domu jest przez pracowników ceniona mniej więcej tak jak ośmioprocentowa podwyżka pensji". To jednak prawdopodobnie nadmierne uproszczenie, ponieważ teza ta nie uwzględnia faktu, że oczekiwania ludzi podlegają zmianom. To, co cenimy dziś, może jutro w ogóle nie mieć dla nas żadnej wartości.

Warto jednak zauważyć, że między pracownikami istnieją znaczące różnice. Ci, którzy już pracują zdalnie, są gotowi zaakceptować obniżkę o 4,6 proc., aby zachować ten model pracy. Młodsi pracownicy bardziej cenią pracę zdalną niż starsi. Podobnie osoby z dziećmi czy te dojeżdżające do pracy z dużej odległości również przypisują pracy zdalnej wysoką wartość.

Powstaje pytanie, czy świat ostatecznie powróci do pracy stacjonarnej sprzed pandemii? Taki scenariusz wydaje się mało realny. Dla niektórych grup praca zdalna pozostaje ważnym elementem, a na wysokopłatnych stanowiskach walka o największe talenty uwzględnia m.in. elastyczność jako istotny benefit pracowniczy. Widać to również w tym, co dzieje się w gospodarce. Rynek nieruchomości komercyjnych, w który pandemia i praca zdalna mocno uderzyły, wychodzi z dołka, ale dane dla USA, strefy euro i Polski pokazują, że jest to ożywienie mozolne i mocno selektywne. Na przykład w USA wskaźnik faktycznych wejść do biurowców, opracowywany przez firmę Kastle zajmującą się obsługą kart dostępu w 10 największych miastach, utknął na poziomie 55-56 proc. w stosunku do poziomu z 2019 r. I to wydaje się nową normalnością.