O ponad 100 proc. wzrósł w ciągu ostatnich 12 miesięcy kurs LPP, właściciela marek odzieżowych Reserved, Sinsay, Cropp, House i Mohito. Kupując rok temu akcje hiszpańskiego Inditexu (m.in. Zara i Massimo Dutti) osiągnęłoby się tylko 28 proc. zysku, a wybierając szwedzki H&M (również COS i parę innych marek) marne 3 proc.
- Jeżeli chodzi o LPP, to miksem, który przyciągał inwestorów, było połączenie dobrych wyników, bardzo bezpiecznego bilansu i potencjału dalszego rozwoju – mówi Łukasz Wachełko, analityk Wood & Company.
6 października 2021 r. akcjonariusze LPP zainkasowali drugą transzę dywidendy, w wysokości 225 zł brutto na akcję, i zarazem przystąpili do wyprzedaży walorów odzieżowego potentata znad Wisły. Coraz bardziej oddalając się od rekordowych 15,2 tys. zł osiągniętych 22 września 2021 r., w ciągu jednego dnia kurs spadł o 13,9 proc. W liczbach bezwzględnych wartość LPP zmniejszyła się o 3,7 mld zł.
Dobre wyniki, kiepskie perspektywy
W dniu wypłaty drugiej transzy dywidendy LPP przekazało raport za pierwsze półrocze roku finansowego trwającego od lutego roku kalendarzowego 2021 do stycznia roku kalendarzowego 2022. Firma zanotowała niemal 6 mld zł przychodów, 1,2 mld zł EBITDA, 682 mln zł zysku operacyjnego i 481 mln zł zysku netto, przy czym większość tego wyniku przypadała na drugi kwartał obrachunkowy. Od maja do lipca 2021 r. spółka osiągnęła 3,6 mld zł przychodów, 864 mln zł EBITDA, 595 mln zł zysku operacyjnego i 459 mln zł zysku netto.
- Jesteśmy zadowoleni z wyników pierwszego półrocza, a głównie drugiego kwartału. Jednak widzimy, że był to zbieg wielu korzystnych okoliczności – zaznacza Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP ds. finansowych.
Drugi kwartał to przede wszystkim otwarcie sklepów po kolejnych lockdownach. Do tego sprzedawany towar był kontraktowany w 2020 r., gdy fabryki nie wiedziały co je czeka, w związku z czym LPP udawało się kontraktować produkcję po niskich cenach.

W sierpniu sprzedaż jeszcze była wysoka, ale we wrześniu zaczęło się robić gorzej.
- Początek października również wygląda dość słabo. Wydaje się, że popyt zaczyna słabnąć, co przy innych kwestiach troszkę nas niepokoi – zaznacza Przemysław Lutkiewicz.
Te inne kwestie to głównie problemy z łańcuchem dostaw, które rozpoczęły się kilka tygodni temu. Np. stroje kąpielowe, które miały dotrzeć do LPP w lipcu przypłynęły we wrześniu.
- Nie muszę mówić co to oznacza – podkreśla Przemysław Lutkiewicz.
Dodaje, że podobne problemy są obecnie z ciepłymi kurtkami, które już powinny być w sklepach. Ujawnia, że opóźnienia w dostawach wynoszą około trzech tygodni.
- Jeszcze w 2019 r. 85 proc. dostaw otrzymywaliśmy na czas. Obecnie tylko 30 proc. dostaw jest realizowanych na czas. Do tego dochodzą wysokie koszty transportu. Jeszcze 1-2 lata temu za przewiezienie jednego kontenera z Azji do Europy płaciliśmy 2,5-3 tys. USD. Obecnie trzeba za to zapłacić 14-15 tys. USD - wylicza wiceprezes LPP.
Próba zastąpienia transportu morskiego kolejowym nic nie dała.
- Tyle firm próbuje sprowadzić towar z Azji do Europy, że również kolej sobie nie radzi. Zatkały się szlaki komunikacyjne, z których korzystają pociągi. Generalnie mamy taką sytuację, że towar jest wyprodukowany i czeka na transport – tłumaczy Przemysław Lutkiewicz.
Przyznaje jednak, że i z produkcją zaczynają być problemy.
- Od końca września fabryki, z którymi współpracujemy w Chinach powiadamiają nas, że mają przerwy w dostawach prądu i pracują np. tylko dwa dni w tygodniu, co oznacza, że możliwe jest opóźnienie produkcji. Generalnie kolejne kwartały i przyszły rok będą trudniejsze – zaznacza Przemysław Lutkiewicz.
Właściciel takich marek Reserved i Sinsay rozważa przeniesienie części produkcji bliżej Europy. Rozmawia z fabrykami w Turcji.
- Oczywiście jest to produkcja droższa niż w Azji, ale by mieć czym handlować pewnie musimy to zrobić – zaznacza Przemysław Lutkiewicz.
Z tego co mówi wynika jednak, że również w Azji ceny produkcji idą w górę.
- Jak składamy zamówienia na sezon wiosna-lato 2022 r. to widzimy, że ceny rosną znacząco. Są to wzrosty rzędu 10-20 proc., a więc inflacja producencka też będzie nam doskwierać – informuje Przemysław Lutkiewicz.
Katastrofy nie będzie
Na problemy z łańcuchami dostaw nakłada się ryzyko kolejnych lockdownów, choć dzień przed publikacją sprawozdania finansowego za pierwsze półrocze roku finansowego 2021/2022, otwarte były wszystkie z ponad 2 tys. sklepów LPP rozsianych po 26 krajach (liczą się głównie Polska, Rosja, Ukraina i Rumunia).
- Nie dotykają nas jeszcze lockdowny, choć z niektórych krajów - np. Ukrainy - dochodzą już informacje, że w kolejnych tygodniach czy miesiącach lockdowny mogą być wprowadzone – ostrzega Przemysław Lutkiewicz.
Nie chce się wypowiadać o tym, jak splot tych czynników może się przełożyć na przychody i marże w kolejnych kwartałach.
- Sami się głowimy co to może oznaczać dla naszej firmy. Wstępne dane pokazują, że marze w przyszłym roku mogą być niższe – podsumowuje Przemysław Lutkiewicz.
- Wydaje się, że obraz jaki namalował Przemysław Lutkiewicz jest najczarniejszy z możliwych. LPP generalnie nie lubi zaskakiwać in minus. Jak długo potrwają problemy z zaopatrzeniem trudno powiedzieć, ale wygląda na to, że najbliższy rok będzie dość mocno rozchwiany. Potem rynek powinien odzyskać równowagę, bo chyba nie ma co zakładać, że ograniczenia w dostawach energii do chińskich fabryk oraz brak możliwości terminowego dostarczenia produkcji z Azji do Europy zostaną z nami na zawsze. Popyt spada, ale z wysokiego poziomu. Powiedziałbym, że wraca do normalności – tonuje niepokój Łukasz Wachełko.
- Po słowach Przemysława Lutkiewicza dotyczących perspektyw marży brutto kurs akcji LPP zapewne znajdzie się pod presją. Sytuacja w Chinach jest dynamiczna. Wiemy, że jest problem kosztowy i logistyczny, natomiast zagadką jest na ile spółka przełoży wzrost kosztów na klientów i jak finalnie ukształtuje się marża na sprzedaży. Bazowo założyłbym, że spadnie. Spółka dynamicznie jednak zwiększa powierzchnie handlową, więc wartość przychodów powinna rosnąć. Jeżeli więc spadek marży nie będzie duży, to może się okazać, że w pierwszej połowie 2022 r. wynik brutto na sprzedaży wcale nie jest gorszy od wyniku z pierwszej połowy 2021 r. Idąc dalej mamy koszty stałe ściśle związane ze sklepami, czyli czynsze i wynagrodzenia pracowników. Będą one istotne na poziomie wyniku operacyjnego i EBITDA. Jeżeli wzrost przychodów napędzany podniesieniem cen i zwiększeniem powierzchni handlowej będzie na tyle duży by zniwelować negatywny wpływ spadku marży brutto oraz kosztów stałych, to być może wyniki będę nawet lepsze rok do roku. Kluczowe jest jednak ukształtowanie się marży brutto – komentuje Adrian Górniak, analityk Domu Maklerskiego BDM.