Łupki nie zastąpią solidnej edukacji

DI
opublikowano: 2013-11-28 00:00

KOMANTARZ

MARCIN LEWENSTEIN
dyrektor Departamentu Strategii PGNiG

Potencjał przewag konkurencyjnych, na bazie których Polska dokonała skoku rozwojowego w okresie minionych dwudziestu lat, zaczyna się wyczerpywać. Czynniki takie jak względnie tania siła robocza, niskie ceny energii, chłonny rynek wewnętrzny, duża liczba młodych ludzi rozpoczynających pracę, głęboka integracja z Unią Europejską i światem Zachodu czy zwiększające się wskaźniki skolaryzacji, pozwoliły nam dokonać transformacji gospodarczej na niespotykaną skalę. Jednak uniknięcie „pułapki średniego dochodu” stawia przed Polską nowe wyzwania. Tak polscy decydenci, jak i przedsiębiorcy muszą zdać sobie sprawę z tego, że dobrze pojęty patriotyzm gospodarczy wymaga, aby nie tylko rozpocząć dyskusję o niezbędnych zmianach polskiego modelu rozwoju, ale także te zmiany zacząć wprowadzać. Tym bardziej że demograficzny zegar tyka…

Kluczowe wyzwania to system edukacji i szkolnictwa wyższego oraz umiędzynarodowienie polskich firm. Bez stworzenia warunków dla rozwoju i zdobywania wiedzy przez najbardziej utalentowanych młodych ludzi, a później — możliwości wykorzystania tej wiedzy w pracy na rzecz wywodzących się z Polski, ale działających globalnie firm, skazujemy polską gospodarkęna drenaż mózgów i brak podmiotowości. Dla przedsiębiorstw to nie tylko problem dostępu do funduszy na sfinansowanie zagranicznej ekspansji, ale przede wszystkim kwestia skupienia w firmie wybitnych i zmotywowanych pracowników oraz długofalowej możliwości utrzymania i odtworzenia takiego kapitału ludzkiego. Najbardziej dalekosiężne plany, projekty i strategie pozostaną na papierze, jeśli zabraknie ludzi, którzy będą potrafili je zrealizować.

Przemiany w sektorach paliwowo-energetycznym oraz surowcowym, w których działa grupa PGNiG, dobrze ilustrują wzajemną zależność między jakością kształcenia a siłą szkolnictwa wyższego, umiędzynarodowieniem, otwartością gospodarki oraz pozycją konkurencyjną firm. To prawda, że za sprawą Chin i Rosji na znaczeniu zyskują wielkie koncerny państwowe. Jednak tam, gdzie rządzi rynek, w obliczu wyzwań tak istotnych jak zmiany klimatyczne, rewolucja łupkowa,liberalizacja energetyki czy bezprecedensowy rozwój krajów Azji, liderami pozostają firmy z USA, Wielkiej Brytanii, Kanady, Australii, Szwajcarii i Niemiec. Nie tylko dzięki zasobom kapitału czy bogactwom naturalnym. Tak się składa, że to właśnie w tych krajach szkolnictwo techniczne i zawodowe jest na najwyższym poziomie, a uniwersytety zajmują pierwsze miejsca w światowych rankingach studiów czy programów MBA.

Wnioski, przynajmniej dla polskiego przemysłu, są moim zdaniem czytelne. Złoża miedzi, srebro i gaz łupkowy nie będą panaceum na wszystko, a eksploatacja krajowych surowców i rezerwy proste nie zapewnią długofalowego gospodarczego sukcesu. Działając w realiach Unii Europejskiej, nie utrzymamy też konkurencyjności opierając się na węglu brunatnym i kamiennym, soli czy siarce rodzimej.

Przedsiębiorcy powinni więc zaangażować się w długofalowe programy wsparcia polskich uczelni, inspirować ich współpracę z najlepszymi światowymi ośrodkami akademickimi, wiązać się z wybitnymi polskimi studentami tworząc dla nich możliwości kariery i rozwoju zawodowego oraz aktywnie konkurować nie tylko na światowych rynkach, ale też w globalnej rywalizacji o talenty. I choć na MIT czy ESMT nad Wisłą przyjdzie nam pewnie jeszcze długo poczekać, warto krok po kroku zacząć je budować już teraz.