O niewielkim podwarszawskim producencie surówek warzywnych cała Polska dowiedziała się prawie pół roku temu, a dokładnie — 26 kwietnia, kiedy firma została wpisana na listę sankcyjną Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA). Resort uznał, że Maga Foods jest powiązana z rosyjskim oligarchą Michaiłem Fridmanem, choć wpisy w KRS i w Centralnym Rejestrze Beneficjentów Rzeczywistych świadczyły jednoznacznie, że tak nie jest. Na nic zdały się kolejne odwołania i interwencje szefostwa firmy. Ostatnią deską ratunku były zmiany właścicielskie. Kilka tygodni temu od holenderskiej grupy Signature Foods firmę przejęła spółka Brandez, której udziałowcami jest 53 pracowników Maga Foods, w tym prezes Piotr Pawiński. Dopiero wtedy MSWiA uznało, że może skreślić Maga Foods z czarnej listy. Na przełomie sierpnia i września zakład ponownie rozpoczął produkcję. Na razie działa na dwie zmiany, choć przed wpisaniem na listę sankcyjną pracował na trzy.
— Wrześniowa sprzedaż była o około jedną trzecią mniejsza niż rok wcześniej. Liczę na to, że w kolejnych miesiącach różnica będzie się zmniejszać. Nie uda nam się jednak nadrobić strat wynikających z czteromiesięcznego zamrożenia działalności. Prognozujemy, że tegoroczne przychody będą o około 40 proc. niższe niż z 2021 r. Pracujemy nad nową organizacją działalności, aby rok finansowy, który kończy się w marcu 2023 r. zamknąć jak najlepiej. Dużym wyzwaniem będzie jednak uniknięcie straty na poziomie netto oraz EBITDA — mówi Piotr Pawiński.
Mimo wszystko firmie szczęście sprzyja.
— Odzyskaliśmy największych odbiorców, czyli dwie największe sieci handlowe, które zapewniają nam gros przychodów. Mniejszych w większości niestety straciliśmy. Nie mogli czekać, aż rozwiążemy nasze problemy, i odeszli do konkurencji — mówi prezes Maga Foods.

Według niego firma mogłaby sprzedawać więcej, ale wciąż jest w fazie rozruchu po wymuszonym przestoju.
Szefostwo Maga Foods wynegocjowało i zawarło porozumienie w sprawie rozłożenia na raty spłaty zadłużenia aż z 80 dostawcami.
— Większość pracowników, którzy po objęciu firmy sankcjami znaleźli sobie inną pracę, do nas wróciła. To bardzo budujące. Fakt, że pracownicy są udziałowcami firmy, oraz to, że razem przechodziliśmy przez najtrudniejsze momenty, bardzo nas wszystkich scementował — twierdzi prezes.
Do trudności wynikających wprost z tego, że Maga Foods znalazła się na czarnej liście MSWiA i przez kilka miesięcy nie mogła normalnie działać, dochodzą jednak także inne kłopoty, np. wielkie zmiany w otoczeniu biznesowym. Stawki zapisane w nowych umowach, np. na dostawę energii elektrycznej, są kilkakrotnie wyższe od obowiązujących na początku roku. Dla firmy, która produkuje sałatki i surówki i musi korzystać z licznych chłodni, opłaty za prąd są jednym z kluczowych kosztów. Także rolnicy, dostawcy surowca, informują o znacznie wyższych kosztach produkcji. Do tego dochodzą wyższe koszty pracy.
— Musimy ciąć koszty. W firmie pracuje około 140 osób, czyli dwie trzecie stanu z początku roku. Ograniczyliśmy przede wszystkim administrację. Zrezygnowaliśmy z wynajmu biur, magazynów. Działalność prowadzimy teraz głównie we własnych obiektach, mimo to wciąż największym wyzwaniem jest cash flow — przyznaje Piotr Pawiński.
Firma podlicza straty z okresu, kiedy nie mogła prowadzić działalności. Chodzi o niewykorzystane surowce i niesprzedane produkty, które trzeba było zutylizować, nieściągnięte należności, koszty pracownicze, które trzeba było wciąż ponosić itp. Zdaniem prezesa jest to łącznie kilkanaście milionów złotych, co dla firmy tej wielkości jest kwotą bardzo znaczącą.
— Mam nadzieję, że także w nowej sytuacji jesteśmy w stanie wypracowywać zysk. Liczę na to, że w kolejnym roku będziemy już nad kreską. Sprzedaż także powinna wrócić do poziomu z 2021 r., ale będziemy robić wszystko, aby przekroczyć tamte wyniki — deklaruje Piotr Pawiński.