Na pytanie Pracowni Badań Społecznych „Jaki zawód byłby najlepszy/najgorszy dla Twojego dziecka?” (można było wskazać trzy zawody) maklera wytypowało odpowiednio 9,8/4 proc. Polaków (8,6/10,2 proc. studentów). Jest to dobry wynik w porównaniu z innymi „biznesowymi” zawodami, zważywszy, że niewielu Polaków miało kontakt z giełdą. Jak wobec tego odczytać opinię 4 proc., którzy uważają ten zawód za najgorszy?
Moje spotkania z maklerami były bardzo typowe. Składałem zlecenia. Brokerzy je przyjmowali na końcu dziękując i życząc miłego dnia. Byłem czasem świadkiem dopytywania klienta biura o najlepszą decyzję inwestycyjną, poradę. Odpowiedzią było zdawkowe ogólniki. Relacje z zarządzającymi znam jedynie z opowiadań. Siłą rzeczy do biura SII napływają jedynie negatywne przypadki, więc nie można tu generalizować. Wiem stąd o omijaniu obowiązujących procedur, poważnych stratach inwestorów, braku nadzoru nad zarządzającymi i próbach zacierania śladów przestępstw także przez zarządy biura.
Sytuacje takie zasługują na zainteresowanie prokuratury i tam trafiają. Mnie rażą takie przypadki, gdy biuro nie wie jak się zachować i zachowuje się nieprzyzwoicie. Przykład: klient powierzył swoje oszczędności. Rynek stracił 20 proc., a straty inwestora wyniosły w tym czasie 50 proc. O skróceniu okresu wypowiedzenia z 3 miesięcy zapisanych w umowie do miesiąca zarządzający nie chcieli słyszeć.
Z tak subiektywnej oceny wyłania się obraz maklera zajmującego się jedynie przyjmowaniem zleceń i doradcy, którzy mają trudności w walce z rynkiem. „Bierność maklerów to wynik 10 lat przyzwyczajania do tego stanu rzeczy” — tak określił sytuację prezes jednego z domów maklerskich. Biura maklerskie (czytajmy maklerzy i doradcy) powinni zajmować się pozyskiwaniem emitentów i inwestorów jako pośrednicy giełdowi. By słowo makler nabrało swego blasku, podkomisja sejmowa podsuwa propozycje dające więcej samodzielności maklerom. Pomysł uważam za dobry. Natomiast za bardziej istotne uważam włączenie brokerów w proces edukacyjny inwestorów.
Jeśli przyjmiemy, że inwestorzy sami przyjdą i dadzą sobie radę, to trend zamykania biur maklerskich (spadek z 48 do 29) nie odwróci się, a statystyki bezrobotnych maklerów będą rosły. Śladem po nowych klientach po ich pierwszej bessie będzie kolejny martwy rachunek. Klientów trzeba sobie wychować i to jest wyzwanie dla maklerów. Świetnie do tego nadają się kluby inwestora, których ideę i polskie rozwiązania mam nadzieję wkrótce przedstawić.