Mali i średni w śmiertelnej pułapce

Anna GołasaAnna Gołasa
opublikowano: 2016-03-22 22:00

Problemy z nierzetelnymi płatnikami mogą doprowadzić firmę nawet do upadłości. Dotyczy to zwłaszcza sektora MŚP

Wystarczy, że kontrahent spóźni się 30 dni z zapłatą, a 57 proc. małych i średnich przedsiębiorców czuje się zagrożonych utratą płynności finansowej — wynika z badania przeprowadzonego przez Instytut Keralla Research na zlecenie Rzetelnej Firmy. Najczęściej dotyczy to firm z branż transportowej, hotelarskiej i gastronomicznej.

— Niepłacenie faktur w terminie zazwyczaj nie zagraża płynności finansowej w dużych i stabilnych spółkach. Inaczej jest w mikro- i małych firmach, gdzie wydłużony czas oczekiwania na pieniądze od klientów może poważnie uderzyć w budżet przedsiębiorstwa. Strategiczny, często jedyny kontrahent, zamiast przelać pieniądze za wykonaną usługę w ciągu dwóch tygodni, płaci nawet po trzech miesiącach. W ten sposób małej firmie brakuje funduszy przez cały kwartał — tłumaczy Maciej Ameljan, wiceprezes Rzetelnej Firmy.

Znajomy niesłowny

Na trudności z otrzymaniem terminowej zapłaty skarży się 71 proc. firm. W co trzeciej kontrahenci spóźniający się z zapłatą stanowią nawet 20 proc. wszystkich klientów. Jak wynika z badania „Portfel należności polskich przedsiębiorstw” prowadzonego przez Krajowy Rejestr Długów (KRD) i Konferencję Przedsiębiorstw Finansowych (KPF), średni czas oczekiwania na zapłatę w gospodarce to 3 miesiące i 12 dni. Co ciekawe, około 25 proc. firm nie potrafi określić, po jakim czasie brak pieniędzy za wystawiony rachunek może być zagrożeniem dla prowadzonego biznesu.

— Przedsiębiorcy tłumaczą, że to zależy od skali sprzedaży w danym momencie. Jeśli klientów jest bardzo mało, to nawet kilkudniowe opóźnienia są problemem. Gdy sprzedaż rośnie i klientów przybywa, wtedy nawet jeśli część z nich spóźnia się z zapłatą o kilka tygodni czy miesięcy, nie stanowi to istotnego zagrożenia. To pokazuje, jak niewielkim kapitałem obrotowym dysponują polskie małe firmy — wyjaśnia Maciej Ameljan.

Co ważne, wśród polskich przedsiębiorców panuje przekonanie, że stały kontrahent jest bardziej wiarygodny niż nowy, dotychczas nieznany klient. Jednak jak wynika z badania, w większości mikro- małych i średnich firm z terminowymi przelewami za faktury spóźniają się zarówno stali, jak i nowi kontrahenci. To właśnie 67 proc. najmniejszych przedsiębiorstw na co dzień nie otrzymuje zaległych pieniędzy od swoich klientów. Eksperci od zarządzania należnościami ostrzegają przed bezczynnym czekaniem, aż kontrahent zapłaci. Jeśli już pojawi się problem z odzyskaniem długów, należy niezwłocznie upominać się o swoje pieniądze. Im szybciej przedsiębiorcy zaczną działać, tym lepiej.

— Największe szanse na sukces są wtedy, kiedy od upływu terminu płatności nie minęło więcej niż 3 miesiące. Spłacalność takich zobowiązań sięga 72 proc. Z kolei spłacalność zobowiązań z ponad 12-miesięcznym okresem przeterminowania wynosi już zaledwie 26 proc. — mówi Radosław Koński, dyrektor departamentu windykacji Kaczmarski Inkasso.

Karne procenty

Przedsiębiorcy mający problemy z dłużnikami powinni też pamiętać, że zgodnie z nowelizacją ustawy o terminach zapłaty w transakcjach handlowych, która weszła w życie 1 stycznia 2016 r., termin płatności dla podmiotów publicznych wynosi 30 dni od dnia zakupu towaru bądź zrealizowania usługi oraz przekazania za nią faktury. W transakcjach z podmiotami niepublicznymi jest to 60 dni.

Jeśli po tym okresie wykonawca nadal nie otrzyma zapłaty od zamawiającego, może zacząć naliczać ustawowe odsetki. Ich wysokość od 1 stycznia do końca czerwca 2016 r. wynosi 9,5 proc. rocznie.

— Dla przedsiębiorcy nieterminowe płatności stanowią jedną z największych barier prowadzenia biznesu. Na każdą firmę przypada przeciętnie 50 tys. zł nieuregulowanych należności, a średni czas zapłaty faktury to 3 miesiące i 12 dni. Należy zaznaczyć, że ten problem może wywołać reakcję łańcuchową — przenoszenie nieterminowego rozliczania płatności z jednego przedsiębiorstwa na drugie wywołuje niebezpieczne reperkusje dla całej gospodarki. Zatem niejednokrotnie jedyną możliwością wywarcia presji na kontrahencie jest naliczanie odsetek za przeterminowaną fakturę — mówi Tomasz Wojak, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich. © Ⓟ

OKIEM EKSPERTA

Windykator przyjazny MSP i ich dłużnikom

MACIEJ JASIŃSKI

dyrektor biura windykacji Coface

Niechęć mniejszych firm do przekazywania zleceń odzyskiwania należności zewnętrznym firmom wynika przede wszystkim z troski o zachowanie dobrych relacji z klientami. Dla tej grupy firm zachowanie przyjaznych stosunków z odbiorcami jest o tyle ważne, że mają one mniej klientów niż duże korporacje. Relacje z klientami są tu często utrzymywane na płaszczyźnie bardziej osobistej. Z tego względu szefowie wolą sami prowadzić delikatne negocjacje z dłużnikami, zmierzające do uzgodnienia formy spłaty zaległości lub też zlecają je swoim pracownikom. Trudniej im zaś zdecydować się na włączenie do tych kontaktów obcego podmiotu. Mniejsze firmy nie chcą przysparzać sobie kosztów, dlatego wolą zlecić windykację swoim pracownikom, a tym samym wykonywać większość prac własnymi siłami, bez ponoszenia opłat na rzecz podmiotów zewnętrznych. To jest błędem, ponieważ angażuje zasoby wewnętrzne, a poniesione koszty windykacji mogą być w znacznej części odzyskane zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. Z doświadczenia wiemy także, że firmy z sektora MSP, szczególnie te, które mają pojedynczych dłużników, nie chcą przekazywać pojedynczych zleceń do dużych firm windykacyjnych w obawie przed tym, że niejako utoną one w masie zleceń od dużych przedsiębiorstw. Te obawy są jednak nieuzasadnione. Profesjonalizm rozbudowanych biur windykacji gwarantuje jednakowe traktowanie wszystkich klientów-wierzycieli. Do każdej sprawy firma windykacyjna musi również przykładać jednakową wagę, w związku z tym, że najczęściej pracuje ona w systemie wynagrodzenia success fee, co powoduje, że wyłącznie zaksięgowane na koncie klienta pieniądze są podstawą do zapłaty za pracę dla windykatora.