Mały reaktor Sołowowa i rachunek za Powstanie Warszawskie. PB BRIEF

Marcin DobrowolskiMarcin Dobrowolski
opublikowano: 2025-08-01 07:00

Dziś przypada 81. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. W najnowszym odcinku podcastu mówimy o finansowych skutkach zniszczenia stolicy, napięciach handlowych między USA a Azją oraz inwestycjach Michała Sołowowa w energetykę jądrową w Polsce.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja
Do niedzieli zagłosuj na PB Podcasty w konkursie Best Stream Awards!

Wystarczy wejść na stronę organizatora i wypełnić formularz do głosowania.
Dziękujemy za każdy głos!

USA podpisały nowe porozumienia handlowe tuż przed planowanym na 1 sierpnia wprowadzeniem podwyższonych ceł na import z wielu krajów. Korea Południowa zgodziła się na cło w wysokości 15%, zamiast grożących wcześniej 25%. Zawarto także umowy z Kambodżą i Tajlandią, unikając zapowiadanych 36% ceł. Malezja ma ogłosić porozumienie jeszcze przed wejściem ceł w życie. Meksyk otrzymał 90 dni na dalsze negocjacje, a rozmowy z RPA nadal trwają – w razie braku porozumienia kraj ten może zostać objęty 30% taryfą. Kluczowe są negocjacje z Chinami. Jeśli do 12 sierpnia nie dojdzie do porozumienia, ponownie wejdą w życie cła na poziomie 145%. Sekretarz skarbu USA Scott Bessent ocenił, że "porozumienie jest blisko", choć nie zostało jeszcze sfinalizowane. Cła mają być narzędziem odbudowy przemysłu w USA, ale ekonomiści ostrzegają przed wzrostem cen i ryzykiem spowolnienia gospodarczego.

A czym dziś żyć będą rynki finansowe?

Pierwszy dzień miesiąca tradycyjnie przynosi serię finalnych wskaźników PMI dla przemysłu. Publikacje rozpoczną się w nocy od Japonii (2:30) i Chin (3:45), a następnie obejmą: Szwecję (8:30), Polskę i Węgry (9:00), Hiszpanię (9:15), Czechy i Szwajcarię (9:30), Włochy (9:45), Francję (9:50), Niemcy (9:55), całą strefę euro (10:00), Norwegię i Wielką Brytanię (10:30). Serię zamkną odczyty z Kanady (15:30) i USA (15:45), a o 16:00 opublikowany zostanie amerykański indeks ISM dla przemysłu.

Kulminacją dnia będą comiesięczne dane z rynku pracy w USA. Dodatkowo poznamy oczekiwania inflacyjne amerykańskich konsumentów, indeks Uniwersytetu Michigan oraz wskaźnik nowych zamówień w przemyśle.

Exxon Mobil i Chevron opublikują dziś wyniki za drugi kwartał, które – według prognoz analityków – będą najniższe od czterech lat. Spadek zysków to efekt niższych cen ropy i gazu.

Exxon ma zaraportować 6,67 mld USD zysku netto, czyli 1,56 USD na akcję – to o 27% mniej niż rok wcześniej. Spółka wcześniej ostrzegała, że niższe ceny surowców mogą ściąć jej zysk o 1,5 mld USD względem I kwartału. Częściowo złagodzi to poprawa marż w segmencie rafineryjnym (ok. +300 mln USD).

Chevron ma pokazać 3 mld USD zysku, czyli 1,70 USD na akcję – o 33% mniej r/r. Produkcję ograniczyły: wyciek w Kolorado i czasowe zatrzymanie wydobycia gazu w Izraelu. Firma finalizuje wartą miliardy fuzję z Hessem i zapowiada 1 mld USD synergii kosztowych do końca roku.

O czym dziś piszemy w Pulsie Biznesu i na portalu pb.pl?

PreZero, firma z Grupy Schwarz (właściciela Lidla i Kauflandu), zainwestuje w Polsce miliard złotych w nowoczesne przetwarzanie odpadów. To jedynkowy tekst Katarzyny Kapczynskiej napisany przy współpracy z Magdaleną Głowacką. Jak piszą moje koleżanki, w planach są spalarnie, biogazownie, kompostownie i linie do recyklingu, a także rozwój cyfryzacji pomagającej klientom ograniczać ilość śmieci. PreZero chce też wspierać ekoprojektowanie i doradztwo środowiskowe. Inwestycje mają być finansowane ze środków własnych, kredytów i dotacji. Firma widzi potencjał w recyklingu chemicznym tworzyw sztucznych i rozwoju rynku bioodpadów. Jednocześnie apeluje o uproszczenie przepisów, które dziś spowalniają budowę instalacji nawet o 3–5 lat. Branża zmaga się z luką inwestycyjną – potrzeby rynku sięgają 40 mld zł.

Złoty pociąg łupów

Gdyby całe zagrabione przez Niemców mienie prywatne Warszawiaków załadować do jednego pociągu towarowego, to jego skład zająłby linię kolejową z Warszawy do Gdańska.

Co roku pamiętamy o wybuchu wściekłości mieszkańców Warszawy, zapominając o jego zakończeniu, czy raczej wypaleniu. Po 63 dniach nie było już miasta, o które walczyli. Wkrótce miało też nie być tego, co z tego miasta wśród ruin pozostało. Niemcy przeprowadzali bowiem jedną z największych w historii operację grabieży mienia prywatnego, komunalnego i państwowego.

Kradzieże popełniane przez Niemców oraz współpracujące z nimi jednostki kolaborantów rosyjskich i ukraińskich dokonywane były od samego początku, szczególnie brutalnie na pacyfikowanych osiedlach bogatej Ochoty i biednej, robotniczej Woli.

W tym miejscu warto powiedzieć, że prawo międzynarodowe zakazuje grabieży mienia. Regulamin wojny lądowej z 1899 i 1907 roku w artykułach rekwizycyjnych mówi, że wojsko okupujące jest administratorem, a nie właścicielem majątku mieszkańców i państwa okupowanego.

Niemieccy dowódcy przymykali oko na grabieże, jak również sami z nich korzystali dla celów osobistych prywatnych i służbowych. Zabierali komplety mebli, dzieła sztuki, a nawet drobiazgi takie jak paczki aromatycznej herbaty przesłane w prezencie Himmlerowi przez jednego z wyższych oficerów SS. Bardzo szybko zauważono, że niszczone w ogniu mieszkania a nawet apartamenty trawią w pożarze wyposażenie, które mogłoby się przydać w niemieckich miastach niszczonych z kolei alianckimi nalotami. Do sztabu pacyfikującego miasto wysłano specjalistów, w tym lekarzy (mienie szpitalne) a nawet archiwistów i bibliotekarzy znających zasoby warszawskich bibliotek.

Rozpoczęła się więc operacja wypruwania z miasta wszystkiego, co tylko mogłoby się przydać. Początkowo spontaniczna, zyskała z czasem wsparcie logistyczne, które dziś oprócz naszej złości, może budzić także podziw dla logistyki operacji. Upadek Powstania ułatwił jej przebieg, dlatego 22 października powołano Sztab Ewakuacji, który stworzył procedury i nadzorował proces.

Pierzeja po pierzei, ulica po ulicy, niewielkie oddziały wchodziły do kamienic wynosząc z nich wszystko co mogłoby się przydać. Meble, sprzęt ruchomy, tkaniny i pierzyny, poduszki i koce. Z zachowanych piwnic wyciągano zapasy, w tym szczególnie cenny opał.

Deinstalatorzy wymontowywali drzwi, armaturę, zachowane okna a w przypadku oceny jako wartościowa zrywano nawet klepkę podłogową i tapety (co miało miejsce w Belwederze). Na koniec, tam gdzie było to możliwe, demontowano oświetlenie wewnętrzne i uliczne oraz kable elektryczne i telefoniczne. Dopiero po takiej operacji nakazywano podpalenie budynku, co ułatwiała drewniana konstrukcja większości warszawskich kamienic.

Szczególnie cenne dla gospodarki niemieckiej były maszyny przemysłowe, dlatego dużą wagę przykładano do starannego rozmontowywania urządzeń w fabrykach, na które czekały osobne transporty. Nie oszczędzono również zakładów rzemieślniczych i wyposażenia punktów szewskich, zegarmistrzowskich czy kaletniczych.

Zgodnie z dokumentami Wehrmachtu, między 11 sierpnia a 15 września, z Warszawy wywieziono 23 300 wagonów z towarami "ewakuowanymi" z niszczonego miasta. Niemieckie koleje potwierdziły, że do operacji skierowały 1000 składów, z 45 tysiącami wagonów. Szacuje się, że po 15 sierpnia a do połowy grudnia z Warszawy wywieziono 26 319 wagonów wypełnionych wyrobami, surowcami i urządzeniami przemysłowymi oraz 3240 wagonów z produktami rolnymi. Dowódcy w swoich raportach nie byli w stanie oszacować skali transportów samochodowych, wiemy jedynie o 850 ciężarówkach, które do 15 sierpnia opuściły miasto.

16 stycznia 1945 roku, w kulminacyjnym momencie radzieckiej operacji wiślańsko-odrzańskiej, marszałek Rokossowski (nota bene, urodzony w Warszawie) wyznaczył 1 Armię Wojska Polskiego do przeprowadzenia ostatecznego uderzenia na Niemców zamkniętych w kotle okrążenia (z rejonu Grójca i Leszna). Obrońcy Festung Warschau wycofali się niemal bez walk, zginęło prawie 250 polskich żołnierzy. Z ruin ogołoconego miasta zaczęli wychodzić ukrywający się w nich mieszkańcy dawnej, ponad milionowej metropolii. Było ich od 400 do 1000 osób. Robinsonowie warszawscy.

Wartość strat materialnych Warszawy w czasie II wojny światowej zostały oszacowane w 2004 r. Po uwzględnieniu inflacji osiągnęłyby dziś wartość ponad 302 mld złotych. To niemal tyle, ile rocznie wpływa do ZUS w formie różnego rodzaju składek i subwencji, to dwukrotność rocznego budżetu Ministerstwa Obrony Narodowej, czteroletnia składka Polski do budżetu Unii Europejskiej i równowartość 5 tys. kilometrów autostrad. Czy to dużo? To już muszą ocenić Państwo sami.