Trudno już sobie wyobrazić Warszawę bez Marriotta. Jako pierwszy hotel zachodniej sieci otwarty po upadku komunizmu wrósł w krajobraz stolicy. I wygląda na to, że nadal będzie jego częścią.
- Firma Lilium, która jest właścicielem budynku, negocjuje właśnie przedłużenie kontraktu z siecią Marriott International - mówi Albert Helms, dyrektor generalny warszawskiego Marriotta.
Dotychczasowy kontrakt, podpisany w 1989 r., kończy się w 2014 r. Plan zakłada przedłużenie go o ponad 20 lat.
- W naszej branży takie umowy przygotowuje się ze sporym wyprzedzeniem - wyjaśnia Albert Helms.
Z wyprzedzeniem planowane są też inwestycje. W tym roku pochłoną 2,6 mln zł. Za te pieniądze Marriott zamierza m.in. całkowicie zmodernizować kuchnie. W przyszłym roku zajmie się renowacją lobby (2,5 mln zł), a na lata 2012-13 zaplanowano remont pokoi (7 mln zł).
W odleglejszej perspektywie rysuje się ekspansja w Warszawie. Marriott wiąże bowiem pewne nadzieje z Lilium Tower, czyli wieżowcem zaprojektowanym przez słynną architektkę Zahę Hadid. Ma powstać tuż przy obecnym budynku LIM, a inwestorem będzie Lilium.
- Rozważamy możliwość umieszczenia w Lilium Tower apartamentów na tzw. dłuższe pobyty. Byłaby to oferta skierowana do osób przebywających w Polsce dłużej i szukających mieszkania na wysokim poziomie. Takie usługi oferujemy już w innych krajach pod szyldem Marriott ExecuStay oraz Marriott Executive Apartments. Jednak rozpoczęcie budowy Lilium Tower nie jest jeszcze pewne, więc perspektywa ewentualnego umieszczenia tam obiektów sieci Marriott jest odległa i uwarunkowana wieloma czynnikami - zastrzega Albert Helms.
Ekspansja sieci Marriott ma też objąć inne miasta. Rok temu sieć zapowiadała, że rozważa lokalizacje w Krakowie, Poznaniu, Łodzi, Gdańsku, Wrocławiu i Katowicach.
- Wciąż przyglądamy się tym miejscom. Poza tym do ewentualnego projektu musimy znaleźć odpowiedniego inwestora, który będzie właścicielem budynku - podkreśla Albert Helms.
Na razie szef Marriotta skupi się na nadrabianiu strat wywołanych żałobą narodową, a następnie kryzysem lotniczym spowodowanym wybuchem wulkanu.
- Do czasu katastrofy pod Smoleńskiem i problemów lotniczych rok zapowiadał się bardzo dobrze. Szacuję jednak, że tegoroczne przychody hotelu i tak będą o 2 proc. wyższe od tych w 2009 r., a frekwencja wyniesie około 76 proc. - przewiduje Albert Helms.
