Samorząd chce przywrócić żeglugę śródlądową. Potrzebny jest prywatny partner do niemal stuletniego holownika.
Gdyby Marek Piwowski chciał nakręcić "Rejs II", już za rok będzie mógł skorzystać z zabytkowego okrętu. Samorządowcy z Warszawy wpadli bowiem na pomysł, jak przywrócić pasażerską regionalną żeglugę śródlądową na Mazowszu. W najbliższych miesiącach chcą ogłosić przetarg na zaadaptowanie i eksploatację historycznego bocznokołowca holownika "Lubecki". Wartość inwestycji to 3,39 mln zł. Wybrali formułę partnerstwa publiczno-prywatnego (PPP) i zaprosili zainteresowanych do konsultacji przy planowanym projekcie.
— Celem jest ożywienie żeglugi w naszym rejonie. Wyremontowany holownik idealnie wpasuje się w plan przebudowy nadbrzeża Wisły. Postępowanie przetargowe na adaptację statku i jego eksploatację chcemy zakończyć w sierpniu. Liczymy, że już za rok, w setną rocznicę powstania statku, przywrócimy mu dawną świetność — mówi Marek Piwowarski, pełnomocnik prezydenta Warszawy ds. zagospodarowania nadbrzeża Wisły.
Kraków daje przykład
Holownik, który był świadkiem trzech wojen (1914-18,1920, 1939-45), po remoncie będzie mógł zabierać każdorazowo nawet 100 wycieczkowiczów z Warszawy do regionalnych centrów kulturowych m. in.: Płocka, Góry Kalwarii, Pułtuska, Wyszkowa. Do pokonania będzie mieć więc odległość do 200 km Wisłą, Kanałem Żerańskim, Zalewem Zegrzyńskim, Narwią i Bugiem. W trakcie każdego rejsu będzie prowadzony program edukacyjny o kulturze i naturze regionu.
— To bardzo ciekawy, nietypowy i kreatywny pomysł, który można zrealizować w PPP. Kluczowa może okazać się możliwość dodatkowego zarobkowania przez inwestora prywatnego, by mógł on otrzymać zwrot poniesionych nakładów i zacząć zarabiać na obiekcie. Może to być na przykład organizowanie konferencji czy stworzenie restauracji. W Krakowie restauracje na Wiśle są popularnym biznesem, w przeciwieństwie do stolicy — komentuje mecenas Michał Prochwicz z kancelarii Krassowski.
Zaczęło się od Noblów
Holownik zbudowano na przełomie 1911/12 r. w St. Petersburgu na zamówienie braci Nobel zajmujących się transportem nafty. W częściach przetransportowany do Polski, zaczął pracować na Wiśle. W czasie wojny w 1920 r. został m.in. ostrzelany przez bolszewików i zatopiony. Nie pierwszy raz. Po wybuchu II wojny światowej znów poszedł na dno koło Duninowa. Wydobyty przez Niemców i odbudowany służył żegludze na Wiśle. W końcu na początku lat 70. został przekazany Fabryce Samochodów Osobowych w Warszawie i adaptowany na przystań w Ośrodku TKKF w Serocku. W latach 1977-2005 z wymontowanymi silnikami został zakopany na brzegu i funkcjonował jako restauracja. Pięć lat temu holownik kupiła giełdowa Hydrobudowa Polska. Po remoncie został przekazany w darowiźnie Warszawie.