
Jako modelka była za niska jak na wymagania Paryża, więc by budować portfolio, pojechała dalej – do Singapuru, potem do Nowego Jorku.
– To było duże wyzwanie dla młodziutkiej dziewczyny, a także dla rodziców, którzy obdarzyli mnie dużym kredytem zaufania, wyrażając zgodę na wyjazdy. Doceniam wartości, w duchu których zostałam wychowana – bez nich łatwo byłoby się zgubić w miastach pokus. To był kolorowy świat, lecz w tyle głowy wciąż miałam to, że rano muszę być w pracy. Sama dziewczyna w takim miejscu łatwo może ulec jego urokowi, co może się źle skończyć – wiele razy to widziałam. Byłam jednak nastawiona na rozwój, pracę i budowanie kariery. Traktowałam to bardzo serio, a z perspektywy czasu oceniam, że to była dobra decyzja, która procentuje do dzisiaj – mówi Anna Kociuga, była modelka, właścicielka marki modowej Philo.
Amerykańska szkoła szycia
To w Nowym Jorku, w którym mieszkała 15 lat, odkryła pasję do mody widzianej nie od strony wybiegu, lecz tworzenia, projektowania, szycia. Nauczyła się też łączenia szkoły z pracą. To był skok na głęboką wodę, jak ocenia po latach.
– Już wtedy wiedziałam, że modeling nie trwa wiecznie. Chciałam dogłębnie poznać projektowanie, kształcić się w tym kierunku. Żeby ten plan zrealizować, musiałam odczekać rok, by zyskać status rezydentki Nowego Jorku, potem zapisałam się na studia w tamtejszym Fashion Institute of Technology. Od początku moim marzeniem było wykreowanie własnej marki. Znałam angielski dość dobrze, ale terminologia była trudna, więc nagrywałam sobie lekcje i odtwarzałam je w domu tak długo, aż wszystko pojęłam. Uważam, że szkoła dała mi wiedzę i motywację do tworzenia. Zainspirowała moją późniejszą drogę, zdeterminowała wybory i decyzje. Wiem, że wielu absolwentów zrobiło karierę w USA i wciąż wszyscy pytają mnie, dlaczego wróciłam do Polski. Rodzina ma dla mnie ogromne znaczenie, wiedziałam też, że w Polsce jest nisza, którą mogę wypełnić zdobytym w Stanach doświadczeniem. Dlatego podjęłam decyzję o powrocie i budowaniu firmy tutaj – wyjaśnia projektantka.
Trudny powrót

Szybko zderzyła się z polskimi realiami.
– Wróciłam do kraju w 2014 r. Czułam się rozbita, niepewna słuszności tej decyzji. Nadszedł jednak dzień, w którym odetchnęłam i zaczęłam rysować modele nowej kolekcji. To był start od zera, nie znałam środowiska, musiałam się nauczyć wszystkiego od podstaw. Nie znałam realiów pracy w Polsce, a one okazały się zaskoczeniem. Nie wiedziałam, gdzie kupować tkaniny, gdzie szukać konstruktora, szwalni, drukarni. Problemem okazała się nawet realizacja pomysłu oryginalnych papierowych metek – opowiada Anna Kociuga.
Początkowo marka miała wyglądać inaczej, jednak projektantka uznała, że i klient, i czasy weryfikują wyobrażenia.
– Chciałam stawiać na kobiecą sylwetkę i jej atuty, ale wtedy w Polsce wszyscy chcieli być chudzi, podczas gdy w Stanach triumfy zaczęły święcić Kim Kardashian i Jennifer Lopez – wskazuje projektantka.
Za oceanem szyto więc eleganckie ubrania – kobiece garnitury, bluzki z jedwabiu do noszenia od rana do wieczora, w których można iść do pracy, a potem na cocktail party – wystarczyło tylko zmienić buty. Okazało się jednak, że w Polsce rządzi dzianina i sportowy look.
– Miałam w głowie inny model biznesowy, pomysł na współpracę z kilkoma butikami w USA. Na miejscu zaczęły się jednak sprzedawać casualowe rzeczy i pojawiły się stałe klientki, brand ewoluował – stał się bardziej dziewczęcy niż kobiecy. Potem pandemia spowodowała kolejny zwrot w kierunku dzianiny – w naszym przypadku dobrze wykończonej, wysokiej jakości, ze sznytem elegancji. Dostrzegam pewne zmęczenie luzem i może teraz jest czas na powrót do myśli o elegancji – zastanawia się Anna Kociuga.
Metka a komfort

Zdaniem projektantki nowojorska ulica różni się od polskiej.
– W Nowym Jorku liczą się jakość i wygoda, nie metka. Kobieta jadąca do biura w eleganckiej sukience i sportowych butach, wioząca w torbie buty na zmianę, nie budzi zdziwienia. Nowojorczycy chcą komfortu i stawiają na wygodę. W Polsce nadal najlepiej sprzedaje się seria Monogram z wydrukowaną nazwą marki. Generalnie w naszym kraju lepiej się sprzedają rzeczy, na których widnieje nazwa brandu – uważa projektantka.
Jej zdaniem projektowanie to połączenie artyzmu z technologią.
– W USA nauczyłam się, że aby projektować, nie musisz umieć szyć, ale trzeba doskonale znać zasady konstrukcji. Wiedziałam, że w przyszłości nie będę szyła, lecz żeby dobrze prowadzić biznes, muszę się na tym znać. Dzięki temu często mówię paniom szyjącym moje kolekcje, jaki ma być szew, jakie wykończenie, by rzeczy miały sznyt i były naprawdę moje – twierdzi Anna Kociuga.
Obserwując polski rynek, doszła do wniosku, że trendem jest pojawianie się na nim szybko znikających marek efemeryd.
– Do utrzymania ciągłości produkcji potrzebna jest świadomość tego, co się robi, potrzebna jest prawda w proponowanym produkcie. Nawet w trudnym czasie, jakim była pandemia, nie zeszliśmy z jakości, którą polski klient coraz bardziej docenia – podkreśla projektantka.
W jej rodzinnej Łodzi od kilku lat działa showroom Philo. Właścicielka od początku stawia na wydajność firmy połączoną z niezależnością.
– Mam ten komfort, że mogę spokojnie budować swoją markę bez presji inwestorów. Odczuwam z tego powodu duży spokój wewnętrzny i jeszcze większą satysfakcję, że zrobiłam wszystko sama. Nie chcę, by ludzie rozpoznawali mnie, a nie markę. To, co szyjemy, w dużej mierze opieraliśmy na feedbacku od klientek, które kupiły ubrania przez stronę internetową – nie miałam wtedy sklepu. Zaczynałam od Instagrama, z jedną szyjącą pracownicą na 20 metrach. Dzięki szybkiej informacji zwrotnej i temu, że moje ubrania założyło kilka gwiazd, które same mnie znalazły, staliśmy się rozpoznawalni – mówi właścicielka Philo.
Jedną z ważniejszych osób, które miały wpływ na rozwój marki, była Jolanta Czaja, stylistka związana z magazynem „Viva”, a także m.in. modelka Natalia Siwiec i dziennikarka Katarzyna Bosacka. Kolekcje Philo pojawiły się też w programie „Sablewskiej sposób na modę” i są wykorzystywane przez stylistów podczas sesji modowych.
Dziś produkty marki Philo są dostępne w sklepie internetowym i w wybranych butikach, m.in. w Warszawie, Kielcach, Krakowie, Sopocie.
– Nie chcę tworzyć marki dostępnej wszędzie. Proponujemy z moim ośmioosobowym zespołem krótkie serie. Naszymi odbiorcami są indywidualistki świadome siebie, lubiące się bawić modą, ceniące jakość i styl – podsumowuje Anna Kociuga.