Andrzej Stec: Potężny spadek wartości spółki w ostatnich tygodniach sugeruje, że spółka ma kłopoty. Niektórzy drobni akcjonariusze boją się nawet waszego bankructwa. Czy słusznie?
Marek Banasiak, prezes Monnari Trade: Na początku chcę sprostować, iż nie ma podstaw twierdzić, że spółka Monnari Trade bankrutuje. Mamy wrażenie, że spadek wartości akcji jest wynikiem informacji o upadłości firmy Molton i panujących nastrojów. Należy zaznaczyć, że udziały Moltona w przychodach grupy Monnari stanowiły zaledwie 8,7 proc. w 2008 roku i przynosiły stratę.
Skąd więc tak duża przecena akcji Monnari Trade? Tylko w lutym
przeceniono je o połowę. Inwestorzy boją się kolejnego „trupa w
szafie”.
Jak doskonale wiadomo kryzys dotyczy wszystkich branż, nie
tylko odzieżowej, a to co określa Pan w swoim pytaniu mianem trupa (zgłoszenie
wniosku o upadłość Moltona) jest w istocie działaniem mającym na celu wycofanie
się z projektów, w których osiągnięcie zyskowności jest oddalone w czasie.
Wszystko zgodnie z wcześniej ogłoszoną strategią.
Kiedy akcjonariusze mogą spodziewać się poprawy? Chodzi o wyniki
finansowe, wycenę rynkową?
Działania zarządu mają na celu
podtrzymanie i zwiększenie przychodów mimo spadku konsumpcji indywidualnej.
Przewidywanie czasu polepszenia się sytuacji gospodarczej Polski i działających
tu podmiotów gospodarczych, w tym Monnari, jest niemożliwe. Warto jednak
spojrzeć na obroty firm zajmujących się detalem w lutym. Nasze wyniki są w
normie na tle branży, a nawet powyżej.