Instytucja zweryfikowała swoją ocenę w stosunku do obligacji denominowanych w złotych ze „zgodnie z rynkiem” do poziomu „przeważaj”. Uzasadnia swoją decyzję tym, że obawy inwestorów o politykę nowego rządu zepchnęły wyceny polskich obligacji do atrakcyjnych poziomów.



Polskie obligacje o 10-cio letnim i dłuższym terminie zapadalności spadały przez ostatnie trzy miesiące, w efekcie czego premia w stosunku do porównywalnych niemieckich „bundów” wzrosła w minionym tygodniu do najwyższego poziomu od dwóch lat.
Dług kraju sprzedawano pośród obaw o stan finansów publicznych po tym jak partia Prawo i Sprawiedliwość ruszyła z programem zwiększenia wydatków socjalnych, wywiązując się z obietnic złożonych podczas kampanii wyborczej, które dały jej miażdżące zwycięstwo w październikowych wyborach powszechnych. Inwestorzy stali się bardziej ostrożni w zeszłym miesiącu po tym jak agencja Standard & Poor nieoczekiwanie obniżyła rating Polski powołując się na obawy związane z niezależnością kluczowych instytucji.
Obawy o obniżenie ratingów oraz problemy fiskalne pozostają istotnym czynnikiem, ale coraz większa premia za ryzyko na długim końcu może zrekompensować takie ryzyko - uważa Min Dai, strateg z londyńskiego oddziału Morgan Stanley.
Bank dodaje, że preferuje obecnie złotowe obligacje zapadające w 2023 i 2025 roku.
Rentowność polskich 10-letnich obligacji wzrosła we wtorek o 1 punkt bazowy do 3,04 proc., co utrzymało premię względem niemieckich „bundów” na poziomie 278 punktów bazowych.