MSP chce sprzedać Elektrownię Kozienice

Agnieszka Berger
opublikowano: 2002-09-27 00:00

Za kilka dni MSP ma ogłosić przetarg na Kozienice — największą krajową elektrownię na węgiel kamienny. Resort może się jednak jeszcze rozmyślić, ponieważ ma obawy, że na firmę nie będzie chętnych. Przyczyny to: zła koniunktura gospodarcza, akcyza na prąd i ryzyko regulacyjne.

Elektrownia Kozienice, jeden z największych w kraju producentów energii elektrycznej i największa spośród elektrowni opalanych węglem kamiennym, miała być — według planów Ministerstwa Skarbu Państwa — sprywatyzowana jeszcze w tym roku. Dziś jest już pewne, że tak się nie stanie — nawet jeśli resort zdecyduje się na ogłoszenie przetargu w najbliższych dniach. A takie są, według nieoficjalnych informacji, zamiary MSP — choć niektóre źródła podają, że ministerstwo wciąż poważnie się waha. Sygnały płynące od potencjalnych inwestorów nie napawają optymizmem i może się okazać, że na kozienicką elektrownię w ogóle nie będzie chętnych.

Jan Wrona, prezes El Kozienice, nie ma wątpliwości: taki stan rzeczy nie ma nic wspólnego z samą spółką.

— Elektrownia jest dobra, jej kondycja finansowa też. Ten rok zamkniemy z niezłym zyskiem — zbliżonym do ubiegłorocznego. Problem w tym, że koniunktura gospodarcza, nie tylko w Polsce, ale też na rynkach światowych, nie sprzyja inwestycjom. Dlatego nie jest to być może najlepszy czas na prywatyzację Kozienic. Choć z drugiej strony, czy w przyszłości będzie lepszy? — pyta prezes.

Inwestorzy zagraniczni częściowo potwierdzają opinię szefa spółki, jednak — w ich opinii — poza ogólną dekoniunkturą, prywatyzacji nie sprzyja wiele innych czynników. Na pierwszym miejscu wymieniają wprowadzoną w tym roku akcyzę na energię elektryczną, a zaraz potem — ryzyko regulacyjne i związaną z nim niepewność co do stopy zwrotu z zainwestowanego kapitału.

— Minister finansów powinien poważnie się zastanowić, czy obciążenie energii akcyzą to gra warta świeczki. Może się okazać, że wpływy z podatku nie zrekompensują utraconych dochodów z prywatyzacji sektora — mówi przedstawiciel firmy zainteresowanej inwestowaniem w polską energetykę.

— Przede wszystkim zaś, zamiast trąbić o niezależności prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, rząd powinien doprowadzić do zmiany polityki regulacyjnej. Dziś związane z nią ryzyko jest ogromne. Inwestorzy nie są w stanie przewidzieć, czy i jaką stopę zwrotu z zainwestowanego kapitału zdołają osiągnąć. Prezes URE jednym ruchem może drastycznie obniżyć wartość spółki. Tak stało się np. w przypadku Zakładu Energetycznego Toruń, którego wartość po zatwierdzeniu przez urząd nowej taryfy spadła o 70 proc. — dodaje nasz rozmówca.

Przedstawiciele firm doradczych już dawno alarmowali, że działania ministra finansów i polityka regulacyjna doprowadzą do spadku atrakcyjności sektora w oczach inwestorów. Przebieg tegorocznych prywatyzacji wyraźnie wskazuje, że potencjalni nabywcy rzeczywiście stracili entuzjazm. Niechętnie inwestują już nawet w spółki dystrybucyjne, które uchodzą za najatrakcyjniejsze firmy w sektorze. Najlepszym przykładem jest ciągnąca się już od dwóch lat prywatyzacja grupy G-8. Po wielomiesięcznych przepychankach przetarg na ośmiu dystrybutorów pozostaje nierozstrzygnięty.

W ostatniej fazie negocjacji potencjalny nabywca grupy, niemiecki koncern E. ON, tak drastycznie obniżył wycenę G-8, że MSP postanowiło jej nie sprzedawać i ponownie zaprosić inwestorów z krótkiej listy do składania ofert.

Stosunkowo niewielkim zainteresowaniem nabywców cieszył się również warszawski Stoen, najlepsza spółka dystrybucyjna w kraju.

Organizator

Puls Biznesu

Autor rankingu

Coface