MSP SPRZEDAŁO TP SA PO 15,20 ZŁ
Inwestorzy zagraniczni dopisali, krajowi ciułacze mniej, a instytucje w ogóle
Po wielogodzinnych dyskusjach Minister Skarbu ustalił w sobotę cenę akcji Telekomunikacji na 15,20 zł. Zdecydował się też na sprzedaż możliwie najmniejszego pakietu, sięgającego 15 proc. kapitału akcyjnego TP SA.
Wycenienie całej firmy na 21,28 mld zł robi wrażenie, np. w zestawieniu z 49 mld zł, czyli dotychczasową wartością całej warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Ale cena 15,2 zł za akcję jest niebezpiecznie bliska dolnej granicy wstępnych widełek cenowych (14,50 – 18 zł). Tymczasem analitycy dość powszechnie przewidywali, że cena przekroczy 16 zł. Byli też i tacy, którzy zaklinali się, że minister Emil Wąsacz nie zaakceptuje innej ceny niż maksymalna.
Zachód nie zawiódł
Skarb Państwa oferował wstępnie do 350 mln akcji. Podstawowy pakiet to 210 mln papierów (15 proc.), które rozdysponowano następująco: 140 mln papierów dla inwestorów zagranicznych, którzy wzięli udział w budowaniu standardowej księgi popytu (book-building), a 70 mln w transzy krajowej (49 mln dla drobnych inwestorów, resztę dla instytucji). Dodatkowe 140 mln miano przeznaczyć na ewentualne ustabilizowanie popytu, gdyby ten przybrał rekordowe rozmiary. Ostatecznie resort skarbu nie skorzystał z tej szansy i ograniczył sprzedawany pakiet do 15 proc.
Nie zawiedli inwestorzy zagraniczni, którzy swoje zamówienia składali do piątku (oficjalne zapisy odbędą się dziś i jutro, obowiązuje cena 4,44 USD za akcję, czyli równowartość 15,2 zł). Ogółem złożyli 538 zapisów na 361,1 mln papierów. MSP podało, że w tej transzy zamówienia zredukowano o 58 proc.
Przypomnijmy, że inwestorzy zagraniczni mogą wybierać, czy chcą otrzymać akcji, czy też odpowiadające im kwity depozytowe GDR, które będą obracane w Londynie. Celem ustabilizowania obrotu GDR-ami resort skarbu zarezerwował w sobotę pulę 16,3 mln papierów.
Pośpiech się opłacił
Aktywność krajowych inwestorów indywidualnych była znacznie mniejsza od oczekiwań. Nie wiadomo, czy za sprawą kiepskiej kampanii reklamowej, czy też trwałej niechęci do TP SA i giełdy, złożono tylko 132,3 tys. zapisów, opiewających na 105,5 mln papierów.
Aż 85 proc. zleceń złożono w pierwszym terminie (19–30 października), kiedy obowiązywały najatrakcyjniejsze warunki kupowania akcji. Ostatecznie inwestorzy, którzy skorzystali z tej oferty, zapłacą po 14,5 zł za akcję (przyznano im dyskonto w wysokości 4,6 proc.) i dostaną 50,24 proc. zamówionych papierów. Dla spóźnialskich, którzy zapisywali się w ubiegłym tygodniu, cena wyniesie 14,80 zł (dyskonto — 2,6 proc.), a stopa realizacji zamówień — zaledwie 25,13 proc.
Mizeria instytucji
Jedyna transza akcji, która okazała się kompletnym niewypałem, to ta przeznaczona dla krajowych inwestorów instytucjonalnych. Wstępnie przeznaczono dla nich 21 mln papierów, a przydzielono tylko 4,65 mln. Komunikat nic nie mówi o redukcji zamówień, można więc rozumieć, że krajowe instytucje zapisały się na mniej niż jedną czwartą dostępnych im papierów. Za swoje akcje zapłacą po 15,20 zł, czyli łącznie 70,7 mln zł.
Z jednej strony ta sytuacja szokuje, bo... nie ma w kraju firmy, która nie współpracowałaby z Telekomunikacją. Z drugiej — trudno się dziwić, bo już poprzednie duże oferty prywatyzacyjne (np. Banku Handlowego) pokazały totalną słabość kapitałową krajowych instytucji.
Co się stało
Z zestawienia wszystkich zleceń (krajowych i zagranicznych) wynika, że łącznie złożono zamówienia na 471,28 mln akcji, tymczasem przydzielono 193,65 mln papierów. Oznacza to ponad 240 proc. nadsubskrypcji. Trudno na tej podstawie wyjaśnić, dlaczego cena została ustalona na niskim poziomie 15,2 zł.
Niewątpliwie na osłabienie atrakcyjności akcji TP SA wpłynęła sytuacja na świecie, a przede wszystkim zła sława, którą cieszą się wszystkie rynki wschodzące (emerging markets).
Polska próbuje się pokazać jako zaciszna przystań na wzburzonym oceanie, ale wychodzi to coraz gorzej. Inwestorzy zagraniczni dostrzegli kłopoty z przyjęciem przyszłorocznego budżetu. Przede wszystkim jednak zauważyli niepokojący skok deficytu handlowego (do 1,2 mld USD we wrześniu), który - jeśli ta tendencja się utrwali - grozi co najmniej ucieczką płynnego kapitału zagranicznego.
No i jest jeszcze sama TP SA, firma, która choć sporo już zrobiła dla poprawy działania, jest dopiero na początku procesu przekształacania w telekom z prawdziwego zdarzenia. Analitycy mnożą jej słabości — od kiepskiej płynności finansowej, przez archaiczną strukturę taryf, po nadal zbyt niską jakość kadry zarządzającej.
Co dalej
MSP nie podało, kiedy dojdzie do debiutu giełdowego TP SA, ale ma się to wydarzyć najpóźniej 20 listopada. Z chwilą wejścia firmy do notowań wartość rynkowa polskich akcji wzrośnie o połowę, co powinno pomóc GPW w zmaganiu się z agresywnymi konkurentami.
Dla Telekomunikacji ważniejsze będą dwa wydarzenia: szykowana jeszcze nas ten rok emisja obligacji za 800 mln USD, a przede wszystkim przyszłoroczny drugi etap prywatyzacji i sprzedaż do 35 proc. akcji inwestorowi strategicznemu. Może się okazać, że najlepszym rozwiązaniem dla inwestorów będzie poczekanie ze sprzedażą akcji TP SA do tego momentu.