Inwestorzy posiadający w portfelu akcje KGHM na pewno mogą być zdziwieni, że słowa “miedź” i “dobrze” pojawiły się w jednym zdaniu. W końcu cena kontraktów na metal spadła o 5 proc. w ubiegłym roku, przez co notowania akcji polskiego producenta obniżyły się o ponad 26 proc. w ciągu ostatnich 12 miesięcy, a nowy rok rozpoczęły 10 dniami spadków z rzędu i przeceną sięgającą ponad 9 proc. To jednak nic w porównaniu z tym, co działo się na kursach litu i niklu. Powiązane z transformacją energetyczną i wykorzystywane w bateriach zasilających m.in. samochody elektryczne, od szczytu, zaliczonego w 2022 r. straciły ponad połowę wartości i nic nie wskazuje na to, aby miały przestać tanieć.
Ani źle, ani dobrze
W II półroczu 2023 kurs miedzi zwyżkował wspierany oczekiwaniami na cięcia stóp procentowych przez Fed i bardziej zbilansowany rynek w Stanach Zjednoczonych. Mimo że miedzi ciążyły obawy związane z popytem w Chinach, to cena stopniowo pięła się do góry, ze względu na rosnące zapotrzebowanie na innych rynkach, coraz mniej obawiających się recesji. Pomogły też wieści o zamknięciu dużych kopalń w Panamie.
Może się wydawać, że pozytywny ton to lekka przesada, w końcu od dwóch tygodni trwa lekka korekta. Pojawiła się ona jednak w związku z prognozami dużych banków inwestycyjnych na przyszły rok, które przypomniały o słabości gospodarczej Chin. Mimo że jest ona problemem od dłuższego czasu, inwestorzy na nowo uwzględnili ją w cenach. Zarówno miedź, jak i ruda żelaza są często wykorzystywane na rynku nieruchomości, który w Chinach według banków Goldman Sachs, UBS i Morgan Stanley ma zaliczyć spadek liczby budów już trzeci rok z rzędu.
Dotychczas negatywne skutki mniejszego zapotrzebowania branży budowlanej w Państwie Środka przyćmiewał popyt z innych branż. Niektórzy inwestorzy obawiają się, że sielanka się skończy. Przez ostatnie dwa lata, mimo słabszego od oczekiwań wzrostu PKB, Chiny chętnie skupowały zarówno miedź, jak i rudę żelaza, wykorzystywane w przemyśle, np. przy budowie statków i ciężkich maszyn.
Ciężko o optymizm
Zachowanie przemysłu, a więc również losy miedzi i rudy żelaza, będą w 2024 r. zależeć od tego, jak skuteczne okaże się wsparcie fiskalne w Chinach. Jeśli chodzi o lit i nikiel, sytuacja jest znacznie trudniejsza, gdyż wykorzystywane są w branżach i firmach stosunkowo nowych, w których popyt już nigdy nie musi wrócić do szczytu z 2022 r. Istnieje ryzyko, że wtedy rynek przeszacował zapotrzebowanie na bazie spekulacji związanych z zieloną transformacją.
Sprzedaż samochodów elektrycznych w Państwie Środka maleje, a wiele projektów związanych z OZE poszło w odstawkę, bo priorytetem stało się ograniczenie kosztów i możliwie szybkie rozkręcenie gospodarki po pandemii. Kurs kontraktów na lit spadł o 80 proc. od początku zeszłego roku i niemal 90 proc. od szczytu, zaliczonego pod koniec 2022 r. Nikiel w ostatnich 12 miesiącach potaniał o 40 proc. i jest o połowę tańszy niż na górce niecałe dwa lata temu.
Zjazd cenowy jest na tyle duży, że wiele kopalń staje się nierentownych i musi zamknąć biznes. Ogranicza to podaż, a mimo to kursy dalej spadają. Problemy ma wiele spółek związanych z branżą, bo wiele umów po prostu jest zrywanych lub się dezaktualizuje w obliczu pogłębiającej się przeceny. Chętnie korzystają z tego producenci aut, którzy zamiast podpisywać umowy kupna metali, nabywają udziały w kopalniach i innych podmiotach związanych z rynkiem, aby zapewnić sobie tani dostęp do surowców w przyszłości.
Jak wynika z danych analityków Bloomberga, zapasy litu zaspokoiłyby cały popyt przez następne cztery lata.