Nadchodzą zbrojenia. Czy możemy być jak Izrael?

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2022-03-03 18:13

Polskę czeka wiele nowych wydatków publicznych. Możemy uczyć się od krajów, które wydają więcej na armię, na przykład od Izraela, choć bliżej nam pewnie do przykładu krajów bałtyckich.

Polska zwiększa wydatki na obronę narodową – zapowiedział Jarosław Kaczyński, prezes PiS. Jest to w obecnej sytuacji ruch oczekiwany i dość oczywisty. Czeka nas jednak debata, w jaki sposób sfinansować nowe wydatki. Pamiętajmy, że oprócz wyższych wydatków na armię czeka nas jeszcze wysoki koszt przyjmowania uchodźców, a na to nakładają się rosnące koszty polityki ochrony zdrowia czy transformacji energetycznej. Z fiskalnego punktu widzenia idą trudniejsze czasy.

Są trzy sposoby, by zwiększyć wydatki państwa na nowe cele – zmniejszyć wydatki na inne cele, podnieść podatki lub zwiększyć dług.

Zacznijmy od zmiany struktury wydatków. Aby odpowiedzieć na pytanie, w jakim kierunku będą i powinny podążać zmiany budżetowe w Polsce, warto spojrzeć, jak wydają pieniądze kraje, w których obrona ma wyższy priorytet, bo od dawna były w trudniejszej sytuacji geograficznej. Jako grupę porównawczą wybrałem Izrael i państwa bałtyckie – pierwszy przykład jest dość skrajny, ponieważ to kraj otoczony wrogo nastawionymi państwami, oddalony od sojuszników i bardzo dużo wydający na armię; drugi przykład jest bardziej zbliżony do Polski.

Porównanie widać na załączonym wykresie. W budżetach Izraela i państw bałtyckich większy jest udział wydatków na obronę narodową, edukację i zdrowie, a dużo mniejszy na politykę społeczną. Jest bardzo prawdopodobne, że czeka nas zmiana w podobnym kierunku. Nie będzie to oczywiście oznaczać cięć wydatków, ale prawdopodobnie mniej będzie miejsca na dodatkowe świadczenia emerytalne (14. emerytura), spadają też szanse na waloryzację świadczenia 500+ (której i tak do tej pory nie było, przez co udział tego wydatku w budżecie spada). Docelowo powinniśmy zmniejszyć wydatki na emerytury poprzez zdecydowane bodźce do dłuższej pracy, choć oczywiście jest to trudne z politycznego punktu widzenia.

Zmiana struktury wydatków jest też możliwa w ramach funduszy europejskich, które powinniśmy jak najszybciej odblokować kończąc konflikt z Brukselą. Ponieważ priorytety nam się nieco zmieniły, powinniśmy mieć też możliwość zmiany struktury wydawania pieniędzy europejskich. Jest wiele możliwości, a jedną z oczywistych jest rezygnacja z niektórych wydatków wspierających odbudowę firm po pandemii COVID-19. Gospodarka bardzo szybko wyszła z recesji, firmy mają dobrą rentowność oraz płynność i niektóre programy pomocowe nie są już potrzebne.

Drugi sposób, czyli podnoszenie podatków, jest najtrudniejszym politycznie elementem układanki. Opcje są teoretycznie dwie i niekoniecznie się wykluczają. Pierwszą jest alarmowa podwyżka podatków dochodowych, na przykład poprzez wycofanie części tzw. Polskiego Ładu – zawarte w nim podwyżki mogłyby zostać, a cięcia można by wycofać. Jest to jednak mało realne z prawnego punktu widzenia (chociaż jesteśmy w tak wyjątkowej sytuacji, że można by zmienić z tego powodu konstytucję). Drugą opcją jest podwyżka VAT, na przykład poprzez ujednolicenie tego podatku na jednym poziomie (ok. 16 proc.). W tym przypadku trzeba jednak pamiętać, że gros ciężaru poniosą osoby mniej zamożne, które mają wysoki udział wydatków na towary objęte niskimi stawkami.

Wreszcie trzeci sposób, czyli dług. Może to być albo dług publiczny, albo druk pieniędzy poprzez wykorzystanie zysku NBP. Nie będę wchodził w szczegóły, ale myślę, że skutki będą podobne. Jarosław Kaczyński mówił o kredytach jako źródle finansowania wydatków obronnych.

Kredyt jest dla rządu dobrym źródłem finansowania w dwóch wypadkach. Po pierwsze, gdy służy rozbudowie potencjału produkcyjnego kraju, czyli inwestycjom. W ten sposób tworzą się zdolności do obsługi zadłużenia, a koszt finansowania jest niższy niż w przypadku obciążania daninami podatników. Po drugie, gdy służy absolutnie nadzwyczajnym celom, na przykład wojnie. Czy te warunki są spełnione? W ograniczonej mierze tak. Sądzę, że trwałe wydatki obronne należy finansować zdecydowanie z podatków, a nie długu. Z kolei koszt pomocy uchodźcom można potraktować jako absolutnie nadzwyczajną sytuację. Te osoby powinny mieć zapewnione pełne bezpieczeństwo finansowe, odpowiedni standard, edukację, dostęp do usług publicznych. Nie muszę tłumaczyć, że powinny czuć się tu choć trochę jak u siebie, bez względu na nasze koszty.

Przy okazji długu musimy natomiast pamiętać o jednym: w gospodarce działającej na prawie 100 proc. swoich mocy produkcyjnych zwiększanie deficytu powoduje albo wzrost stóp procentowych, albo wzrost inflacji. W pierwszej sytuacji może dojść do zmniejszenia inwestycji prywatnych w kraju (w porównaniu do scenariusza bez zwiększania deficytu). Inflacja już jest wysoka i dalsze jej zwiększanie spowoduje osłabienie waluty i zmniejszenie wiarygodności kraju, co nie wzmocni naszego bezpieczeństwa. Sądzę więc, że dług nie powinien być główną formą finansowania nowych wydatków.