Nadjeżdżają nadzieje polskiej motoryzacji

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2017-04-23 22:00
zaktualizowano: 2017-04-23 16:46

0,25 mld zł trafi do niemal 50 firm z branży automotive. Część z nich to grube ryby, ale są też lokalni śmiałkowie. Łączy ich wiara w nasz potencjał do innowacji

Motoryzacja made in Poland — to hasło zawsze wywołuje uśmieszek i skojarzenie z rzężącym polonezem. Informacja o tym, że przedsiębiorcy z branży motoryzacyjnej otrzymają prawie 240 mln zł na realizację nowatorskich projektów, zmienia tę optykę. Pieniądze przyznało Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR), które ogłosiło wyniki konkursu InnoMoto. Wsparcie finansowe w wysokości od 0,8 mln zł do ponad 15,5 mln zł dostało 47 firm, czyli 55 proc. aplikujących. Co zamierzają robić? Przyjrzeliśmy się bliżej firmom, którym publiczna dotacja ma pozwolić na odpalenie „turbo” i wywindowanie polskiej motoryzacji na poziom 2.0.

Wyścig trwa

— Specjalnie się nie chwalimy, robimy swoje, ale nie ukrywam, że pokonaliśmy już długą drogę. Kilka lat temu byliśmy pierwszą polską firmą wystawiającą się na targach w Genewie, dziś mamy podpisany list intencyjny z brytyjskim operatorem wyścigów na dostawę 200 elektrycznych samochodów wyścigowych — mówi Łukasz Siódmok, wiceprezes i współwłaściciel Grupy Fulco.

To właśnie Fulco dostało od NCBR najwyższą dotację: 15,5 mln zł na projekt Fulco Racer, oczywiście obowiązkowo z przydomkiem „innowacyjny”. Nie będzie to jednak kolejna imitacja porsche czy lamborghini. Łukasz Siódmok, który z „PB” do czynienia miał 10 lat temu, gdy jeszcze jako student oprowadzał dziennikarzy po fabryce samochodów Leopard w Mielcu, do pasji dołożył wspólnika z designerskim i handlowym zacięciem. Wspólnie doprowadzili do tego, że Brytyjczycy czekają na ich samochód, którego nadwozie będzie wprost nawiązywać do wyścigówek z lat 30. ubiegłego wieku (np. mercedesa silver arrow).

— Prowadzimy rentowną grupę firm produkcyjnych, jedną z naszych perełek jest produkcja luksusowych mebli motoryzacyjnych, które sprzedajemy zamożnym odbiorcom z całego świata. Projektowaliśmy też m.in. wnętrze do limitowanej wersji arrinery. Mimo miejskiego trendu wśród pojazdów elektrycznych na bazie naszych doświadczeń i znajomości rynku uznaliśmy, że proces homologacji auta do jazdy po drogach publicznych jest zbyt kosztowny i ryzykowny — podkreśla Łukasz Siódmok, którego w projekcie wspiera m.in. Skytech Research, gliwicka firma technologiczna założona przez cenionych naukowców z Politechniki Śląskiej.

Ursus nie płacze

Po projekty budowania całych pojazdów sięgnęli również więksi i bardziej znani gracze. Nową, elektryczną syrenkę udoskonalać będzie kutnowska FSO Syrena, kontrolowana przez milionera Mieczysława Wośkę, właściciela Polfarmeksu. Mielecki Melex aplikował z planami budowy transportowego pojazdu modułowego na prąd — NCBR wsparło go 2 mln zł. Łącznie niemal 13 mln zł w dwóch projektach otrzymał Triggo, miejski trójkołowiec, którego wersja spalinowa pojawiła się dobrych kilka lat temu. Teraz, wraz z informatyczną firmą Euvic (znów z Gliwic) Triggo ma dostać elektryczny napęd i rozum.

— W Triggo zainwestowała grupa ciekawych przedsiębiorców technologicznych z regionu. Dołączyłem do projektu, bo widzę, że rynek motoryzacyjny zmienia się na tyle szybko, że budowa małego pojazdu do car sharingu i oprogramowania do niego nie brzmi w naszych realiach jak mrzonka — twierdzi Wojciech Wolny, prezes Euvica.

Wielomilionowe wsparcie na e-autobus dostał — zgodnie z oczekiwaniami — Solaris. Przepadły natomiast autobusowy projekt Rafako i dostawczak Ursusa. Co nie zmienia faktu, że ten ostatni i tak będzie kontynuował inwestycje.

— Elektromobilność to jeden z kluczowych obszarów. Mieliśmy wniosek bardziej wdrożeniowy niż innowacyjny, poszukamy wsparcia w innych programach. Prace nad dostawczakiem wręcz przyspieszamy, na najbliższych targach w Hanowerze pokażemy model w skali 1 do 1 — mówi Karol Zarajczyk, prezes Ursusa.

— Projekt wsparcia naszego e-pojazdu dostawczego nie zyskał akceptacji NCBR, ale to nie przekreśla rozpoczętego już projektu — zapewnia również Tomasz Kowalczyk z Hard Gamma Ventures, inwestora w spółce budującej dostawczaka vylson.

Odlew w fotelu

Projekty dotyczące zazwyczaj komponentów motoryzacyjnych lub elementów rozwiązań produkcyjnych z sukcesem zgłosili również gracze wagi ultraciężkiej. BWI, Hutchinson, Zannini, Faurecia czy Valeo zrównoważone zostały przez pozytywnie rozpatrzone wnioski Impexmetalu, Wieltonu czy spółek z grupy Luma Investment (Saga i Odlewnia Kutno). Te ostatnie mogą liczyć łącznie na ponad 5 mln zł.

— Pracujemy nad usprawnieniem nowych materiałów i sposobu ich wykorzystywania przy produkcji części samochodowych m.in. przy wsparciu polskich naukowców z Politechniki Śląskiej. Teraz prace ruszą pełną parą — mówi Piotr Ciżkowicz, jeden z menedżerów Lumy.

Jest też kilka czarnych koni, o których niewiele wiadomo, choć osoby i projekty za nimi stojące dają wiele do myślenia. To np. projekt spółki Fitech, obejmujący opracowanie systemu automatycznej kontroli wizualnej z wykorzystaniem sztucznej inteligencji do testowania podzespołów elektronicznych dla branży motoryzacyjnej. Brzmi skomplikowanie, ale za projektem stoi nie byle kto, bo Zbigniew Fidelus, właściciel m.in. Fideltronika, kontraktowego producenta elektroniki, którego przychody zmierzają w stronę miliarda złotych rocznie. Ponad 1,3 mln zł trafi też do IDAP Technology, firmy od kilku lat pracującej nad innowacyjną konstrukcją samochodowego fotelika dziecięcego.

— Prace trwają, jednak w naszej branży opowiadanie zbyt wielu szczegółów przed debiutem nie jest wskazane. Poczekajmy do debiutu — mówi Artur Muszyński, jeden z właścicieli firmy.