Od epoki zimnej wojny amerykańsko-radzieckie, a później amerykańsko-rosyjskie spotkania na najwyższym szczeblu gościły w lokalizacjach teoretycznie neutralnych buforowe państwa europejskie – Szwajcaria, Austria, Finlandia, Słowenia, a nawet sensacyjnie Islandia. Kiedyś byłem w Reykjaviku w samotnie stojącej rezydencji Höfði, gdzie w 1986 r. zlecieli się Ronald Reagan i Michaił Gorbaczow. Wbrew nadziejom świata wtedy się skłócili i niczego nie uzgodnili, ale po czasie okazało się, że tamten niedoceniany szczyt jednak zapoczątkował koniec zimnej wojny. Teraz plac chętnie udostępniłaby Turcja – członek NATO, ale dość krnąbrny – a także rywalizujący krezusi Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie, którzy starają się kupować wszystko, czyli mundiale, igrzyska olimpijskie, wystawy Expo, a zatem chętnie także spotkanie władców dwóch globalnych potęg atomowych.
Alaskę zaproponował Donald Trump, zaś Władimir Putin zaakceptował. Od 1959 r. to pełnoprawny stan USA, ale dla obecnego cara Kremla pierwsza w jego życiu bytność na Alasce będzie nostalgicznym nawiązaniem do imperialnej epoki sprzed ponad półtora wieku. Rząd USA kupił od cara Rosji posępną, lodową, wówczas bezwartościową gospodarczo krainę w 1867 r. za 7,2 mln USD – płatność po zatwierdzeniu przez Kongres nastąpiła czekiem – co w dzisiejszej sile nabywczej byłoby równowartością najwyżej 150 mln USD, absolutnie nie jakichś miliardów. Tamta transakcja uważana jest za najkorzystniejszą dla nabywcy ziemi – zwyczajnie komercyjnie, a nie przez zagarnięcie militarne – w całych dziejach ludzkości. Bardzo ciekawa jest okoliczność, że Alaskę koniecznie chciał… sprzedać car Aleksander II. Powód był geostrategiczny, otóż po porażce Rosji w wojnie krymskiej władca obawiał się naturalnego wchłonięcia Alaski przez Kanadę, co dałoby Brytyjczykom dostęp do cieśniny Beringa i możliwość inwazji na ogromne terytorium Rosji od wschodu. Postanowił zatem wcisnąć zbędne lodowe pustkowie – uznane za bufor bezpieczeństwa wobec Wielkiej Brytanii – bardzo osłabionym po wojnie secesyjnej i oddalonym geograficznie USA. Prezydent Andrew Johnson, a zwłaszcza jego sekretarz stanu William Seward buforową umowę przeforsowali, ale długo była ona uważana przez opinię publiczną za straszną niegospodarność i roztrwonienie przez wyniszczone państwo 7,2 mln USD.
Wspomniałem zarówno dorobki politycznych szczytów, jak też okoliczności specyficznego handlu nieruchomościami nieprzypadkowo. Spotkanie 15 sierpnia na Alasce będzie miało w agendzie właśnie wątki terytorialne. Na razie trudno pojąć, na jakie ewentualne ustępstwa miałby zgodzić się Władimir Putin, skoro utrzymanie terenów zagarniętych Ukrainie jest dla niego niepodważalne. Wszak w 2022 r. Federacja Rosyjska jednostronnie przeforsowała konstytucyjnie włączenie czterech zdobytych obwodów – co nie jest wykonalne z dokładnością do kilometra, albowiem ich części nadal utrzymuje armia ukraińska – podobnie jak Krymu pochłoniętego już w 2014 r. Prezydent Wołodymyr Zełenski odpowiada cytowaniem symetrycznych zapisów konstytucji Ukrainy, które wykluczają kapitulacyjne usankcjonowanie militarnych zdobyczy agresora.
Notabene na razie nie zostało ustalone, czy ukraiński prezydent również zostanie na Alaskę zaproszony i ewentualnie w jakiej formule – na szczyt trójstronny, czy może na dwa jednoczesne dwustronne, gdy Putin i Zełenski by się fizycznie nie widzieli, natomiast rozmówcą obu byłby Trump. Tego ostatniego wariantu ustawienia się w roli posłańca prezydent USA raczej nie zaakceptuje. Generalnie zatem realny wpływ piątkowej zbiórki na przybliżenie choćby ustabilizowanego rozejmu – pokój to oczywiście mrzonka – w agresywnej wojnie Rosji z Ukrainą wydaje się iluzoryczny.