Analitycy, maklerzy i doradcy spodziewają się dobrej koniunktury w 2010 r.
Zdecydowana większość badanych specjalistów spodziewa się w tym roku dobrej i bardzo dobrej koniunktury na giełdzie (w sumie 72 proc.). Niezbyt dobrej koniunktury spodziewa się 24 proc. badanych. Nastroje, w porównaniu z ubiegłorocznym badaniem, mocno się poprawiły. Są porównywalne, jak w latach 2002 (kończyła się bessa po bańce internetowej), 2004, 2006 i 2007. Ankietę przeprowadzono w dniach 6-20 stycznia, a to był jeszcze dość dobry okres dla warszawskiej giełdy.
Największymi optymistami są doradcy inwestycyjni. Aż 82 proc. z nich spodziewa się dobrej lub bardzo dobrej koniunktury w tym roku. Najbardziej ostrożni są analitycy — 59 proc. Podobnie było ubiegłym roku. To już reguła badania. Doradcy inwestycyjni wystawiają spółkom najwyższe oceny. Pisze o tym niżej Eugeniusz Śmiłowski, prezes Pentora. Złej lub bardzo złej koniunktury spodziewa się 39 proc. analityków giełdowych. Wśród doradców inwestycyjnych pesymiści stanowią zaledwie 17 proc.
W 11-letniej historii badania koniunktury w ramach rankingu Giełdowa Spółka Roku nastroje ankietowanych dość dobrze oddawały nastawienie inwestorów. W latach 2003-06, gdy na rynku hossa rozwijała się w najlepsze, przewidujący bardzo dobrą i dość dobrą koniunkturę byli w zdecydowanej przewadze. Wyjątkiem był 2009 rok. Wyniki ankiety przeprowadzonej w styczniu były najgorsze w historii badania. Dobrej i bardzo dobrej koniunktury spodziewało się wtedy zaledwie 26 proc. ankietowanych. Giełdowe indeksy na świecie i na GPW szukały jeszcze wtedy dna bessy, a na rynkach panował skrajny pesymizm. Odbicie nastąpiło dopiero w drugiej połowie lutego i nikt nie spodziewał się, że indeksy zakończą rok wynikami jak z najlepszych lat hossy. Wyjątek potwierdza regułę. Oby w tym roku specjaliści się nie mylili.
Cezary
Koprowicz