NBP potwierdza ożywienie w eksporcie. Przełamanie złej passy?

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-07-14 20:00

Od kilku miesięcy polskie dane eksportowe wyglądają coraz lepiej. Część zjawisk stojących za tym ożywieniem nie jest jednak związana z koniunkturą, więc nie wygląda to na razie na początek solidnego trendu.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W informacji banku centralnego o bilansie płatniczym Polski w maju można znaleźć taką oto pozytywną ocenę sytuacji rynkowej: „W międzynarodowym handlu towarami coraz wyraźniej zaznaczają się tendencje wzrostowe. Świadczyć to może o stopniowo poprawiającej się koniunkturze na głównych rynkach eksportowych”. Potwierdza to moją diagnozę, wysnutą na podstawie danych o produkcji przemysłowej, że coś w polskim eksporcie drgnęło.

W maju eksport towarów liczony w euro (główna waluta fakturowania sprzedaży) zwiększył się o 4,2 proc. rok do roku, co było najwyższą dynamiką od 13 miesięcy. Ożywienie jeszcze lepiej widać, kiedy spojrzy się na wartość eksportu: od lutego weszła wyraźnie na wyższy poziom w porównaniu z wcześniejszymi 20 miesiącami (pokazane jest to na wykresie).

To przejaw ożywienia widocznego w wielu wskaźnikach przemysłowych w Unii Europejskiej. Najważniejszym z nich jest poprawa nastrojów w niemieckim przemyśle, wyrażona indeksem PMI, który w tym kraju jest na najwyższym poziomie od trzech lat. W czerwcu wyniósł 49 pkt i był najwyższy od 34 miesięcy. A subindeks mierzący oczekiwania biznesowe w tym badaniu był najwyżej od 40 miesięcy.

Lepszą koniunkturę widać na przykład w motoryzacji, gdzie produkcja w Niemczech zaczęła ostatnio odbijać po bardzo słabym przełomie roku. Dokładnie to samo zjawisko możemy dostrzec w polskich danych produkcyjnych. I teraz NBP potwierdza, że jest to również dostrzegalne w danych eksportowych.

Interesujące, że to wszystko dzieje się akurat w okresie, kiedy zawirowania celne w relacjach z USA negatywnie oddziałują na wymianę międzynarodową. Częściowo koniunktura przełamuje te ograniczenia, ponieważ wsparciem dla niej są obniżki stóp procentowych i odbudowa dochodów ludności po kryzysie inflacyjnym. Ale w jakiejś mierze wojny handlowe same przejściowo nakręcają obroty w przemyśle, ponieważ prowadzą do podnoszenia stanu zapasów przez producentów.

Wzrost zapasów dobrze widać w branży farmaceutycznej, która wedle raportu NBP należy do tych o najwyższym wzroście eksportu. To samo zjawisko widać w danych z innych krajów. Jest to prawdopodobnie związane z nadchodzącymi bardzo wysokimi cłami ze strony USA, które mogą sięgnąć nawet 200 proc. Akumulacja zapasów na pewno w końcu wygaśnie i wtedy zacznie negatywnie oddziaływać na dynamiki produkcji i sprzedaży.

Innym czynnikiem, który może zaburzać obraz koniunktury, jest rosnące wykorzystanie Polski jako centrum redystrybucji dla towarów produkowanych w innych krajach – prawdopodobnie głównie w Chinach. NBP wskazuje na istotną i rosnącą rolę reeksportu w polskich danych eksportowych, m.in. w takich dziedzinach jak zabawki i ubrania. Czy trudno się TEMU dziwić?

Powinniśmy być oczywiście zadowoleni z logistycznej roli pełnionej przez Polskę, ale trzeba oddzielić obraz sektora logistycznego od obrazu przemysłu.

Przyznam, że liczyłem na to, że w tym momencie roku zobaczymy już ożywienie w produkcji i sprzedaży trwałych dóbr konsumpcyjnych, czyli m.in. mebli oraz sprzętu RTV/AGD. Ale to się jeszcze nie dzieje. Z raportu NBP wynika, że eksport w tych branżach wciąż spada.

Wniosek? Coś drgnęło w polskim eksporcie, ale nie jest to, jak sądzę, przełamanie na miarę ukształtowania się solidnego trendu wzrostowego. Eksport będzie w tym roku rósł średnio wolniej niż nasze PKB ogółem.