W trakcie politycznego zamieszania na szczytach władzy w Korei Południowej lokalne media podały, że podpisanie przez firmę Hyundai Rotem i Polską Grupę Zbrojeniową (PGZ) umowy wykonawczej nr 2, m.in. na kolejne 180 czołgów K2, w tym w wersji spolonizowanej (K2PL), nie nastąpi przed końcem roku. Przypomnijmy: w umowie ramowej Koreańczycy zgodzili się na transfer technologii i produkcję w Polsce 500 z 1000 czołgów. Pierwotnie umowa nr 2 miała być dopięta na początku 2023 r., jednak nie udało się zakończyć negocjacji do październikowych wyborów, a nowa władza zawiesiła prace i wszczęła audyt. Rozmowy wznowiono w lipcu, a podpisanie umowy miało nastąpić najpóźniej w grudniu.
- Nadal prowadzimy negocjacje z PGZ i jesteśmy już praktycznie na finiszu. Dążymy do podpisania umowy jeszcze w grudniu, jednak realnym scenariuszem jest styczeń 2025 r. – mówi Junmo Seo, prezes Hyundaia Rotem Europe i wiceprezes Hyundaia Rotem Company.
Dostawy na czas
Pierwsza parta koreańskich czołgów dotarła do Polski pod koniec 2022 r. w ramach umowy wykonawczej nr 1. Obecnie dostawy dla polskiego wojska przebiegają zgodnie z harmonogramem i mają się zakończyć już w przyszłym roku. Ostatnie wydarzenia w Korei ich nie zaburzą.
- Zamieszanie na szczytach władzy nie wpłynie na trwające dostawy czołgów K2 do Polski – zapewnia Junmo Seo.
Problemów nie spodziewają się też polscy eksperci.
17 grudnia do portu w Gdyni przypłynęła ostatnia tegoroczna dostawa siedmiu maszyn od Hyundaia Rotem. MON podaje, że obecnie w służbie są 84 ze 180 zamówionych sztuk.
Opóźniony start
W związku z tym, że druga umowa jeszcze nie została zawarta, wciąż nie jest pewne, gdzie będą produkowane K2PL i które polskie firmy wezmą udział w transferze technologii z Korei. Pierwotnie planowano produkcję w poznańskich Wojskowych Zakładach Motoryzacyjnych. Na początku grudnia PGZ, zrzeszająca 50 spółek zbrojeniowych, zaproponowała, by połączyć z nimi drugą fabrykę z Poznania - H. Cegielski - która ma kłopoty finansowe (łączna strata finansowa za 2022 r. i 2023 r. wyniosła 86 mln zł). Holding argumentował, że pozwoli to zwiększyć zdolności produkcyjne przy polonizacji K2, a jednocześnie uniknąć zwolnień w Cegielskim. Z nieoficjalnych ustaleń PB wynika jednak, że do połączenia sił nie pali się żaden z zakładów. WZM obawia się, że problemy siostrzanej spółki mogą zaburzyć realizację kontraktu z Koreańczykami, a Cegielski martwi się ewentualną redukcją zatrudnienia, a finalnie likwidacją fabryki po wchłonięciu przez WZM.
Gotowość do produkcji spolonizowanego czołgu zgłosił również Bumar-Łabędy w Gliwicach. Czy ma szanse, na razie nie wiadomo, wiadomo natomiast, że - zdaniem PGZ - przedsięwzięcie jest zbyt duże, by powierzyć je pojedynczemu producentowi.
Dr Tomasz Pawłuszko, ekspert ds. obronności w Instytucie Sobieskiego, jest innego zdania.
- Błędem jest dążenie do rozproszenia produkcji K2PL. Należałoby wybrać jeden podmiot i stworzyć kompleksową fabrykę. Obecnie każdy zakład walczy o swój kawałek tortu i chce ugrać jak najwięcej - uważa Tomasz Pawłuszko.
Termin uruchomienia produkcji K2PL zależy nie tylko od daty zawarcia umowy, ale też możliwości przygotowania się do jej realizacji. Pierwotnie planowano start na początku 2026 r.
- Nasza zbrojeniówka nie jest gotowa na tak szybkie rozkręcenie produkcji - ocenia ekspert z Instytutu Sobieskiego.
Jego zdaniem realny termin to w najlepszym razie 2028 r.
Polski udział w K2PL
Prezes Hyundaia Rotem Europe informuje, że początkowo czołgi nad Wisłą będą montowane z części dostarczonych z Korei, a szersza produkcja ma się u nas rozwinąć w kolejnych latach. Według wstępnych ustaleń z konsorcjum PGZ jednym z z podmiotów odpowiedzialnych za produkcję głównego działa może być Huta Stalowa Wola. Automat do ładowania amunicji 120 mm, wieża, kadłub i hydropneumatyczny system zawieszenia również będą produkowane przez nasze zakłady. Junmo Seo twierdzi też, że w Polsce powstanie prawdopodobnie zdalnie sterowany moduł uzbrojenia, system świadomości sytuacyjnej załogi i uniwersalny karabin maszynowy. Nasze zakłady mają także zająć się pełnym serwisem maszyn.
Koreańczycy będą dostarczać podwozia, silniki i przekładnie (tzw. powerpacki) oraz aktywny system ochrony pojazdu.
- Wstępnie deklarowany transfer technologii od Koreańczyków jest mniejszy, niż oczekiwano, choć nadal jest korzystny i pomoże przywrócić krajowe zdolności produkcji czołgów. Pamiętajmy, że niemieckie Leopardy czy amerykańskie Abramsy nie były oferowane wraz z transferem technologii i rozwinięciem zdolności produkcyjnych naszego przemysłu - komentuje Tomasz Pawłuszko.