Od początku wybuchu wojny w Iraku na rynku paliw utrzymuje się wyjątkowo nerwowa atmosfera. Wczoraj obserwowaliśmy silne wzrosty cen ropy. Jednak nie obyło się także bez momentów, które wskazywałyby na silną korektę.
Zaczęło się podobnie jak w poprzednich dwóch dniach. Już przed południem na giełdzie londyńskiej notowania ropy skoczyły o 4 proc. Jednak zaraz potem spadły o prawie 3 proc. Nerwowo na rynkach paliwowych zrobiło się po wystąpieniu sekretarza obrony USA Donalda Rumsfelda, który ocenił, że wojna w Iraku może potrwać miesiące. Dodatkowo obawy rynku spotęgowały przypuszczenia o możliwości wystąpienia zakłóceń w dostawach ropy z Nigerii — znaczącego eksportera tego surowca.
To w połączeniu z dużą redukcją irackich dostaw może być szczególnie groźne dla rynku. Eksperci szacują, że od czasu rozpoczęcia wojny na Bliskim Wschodzie eksport ropy z Iraku spadł o 76 proc. Teraz waha się na poziomie 443 tys. baryłek dziennie wobec 1,8 mln przed rozpoczęciem działań zbrojnych.