NFI MOGĄ JESZCZE ODNIEŚĆ SUKCES
Pod nowymi rządami fundusze muszą wreszcie zadbać o interes akcjonariuszy
STRAŻAK: Sam nie będę się zajmować operacyjnym zarządzaniem funduszami. Przyznałem sobie tytuł „prezesa straży pożarnej”: zajmę się gaszeniem pożarów w funduszach i podejmowaniem decyzji strategicznych — mówi Maciej Radziwiłł, prezes Cresco. fot. Grzegorz Kawecki
Zachodni akcjonariusze mają już dość błędów w zarządzaniu i polityce inwestycyjnej Narodowych Funduszy Inwestycyjnych. Zdaniem Macieja Radziwiłła, prezesa Cresco Financial Advisors w ciągu lat, jakie pozostały funduszom, można nadrobić stracony okres.
Z nowym rokiem program NFI wszedł w zupełnie nową fazę. Już nie ma bezimiennych świadectw udziałowych ani przymusowej kurateli Skarbu Państwa. NFI stają się wreszcie terenem w pełni rynkowych zachowań prywatynych udziałowców. Tymczasem pozycja startowa funduszy jest fatalna.
O straconych latach
— Sposób działania niektórych firm zarządzających przeszedł najśmielsze oczekiwania in minus. Trudno było brać pod uwagę, że szef Progressu podpisze umowę z jakąś nieznaną firemką, a Fortuna wyda 16 mln zł na zakup akcji będącej w fatalnym stanie Polisy. Nic dziwnego, że poza Polską opinia o działalności NFI jest zła — mówi Maciej Radziwiłł.
Niepokój zachodnich udziałowców wzbudzały w ubiegłym roku działania niektórych funduszy, które chciały się przekształcić w instytucje typu venture-capital albo holdingi. Tymczasem NFI nie miały ani wiedzy, ani doświadczenia na tym polu.
— Te fundusze nie mają żadnego know-how na temat oceny opłacalności projektów, zabezpieczania swojej pozycji jako przyszłego akcjonariusza i sposobu wyjścia z inwestycji. To było widać w wielu przetargach na zakup spółek spoza programu. NFI wygrywały, bo mocno przepłacały — twierdzi Maciej Radziwiłł.
Jego zdaniem, jeśli już fundusze chcą dokonywać nowych inwestycji, to powinny skoncentrować się na kupowaniu w Polsce firm wymagających głębokiej restrukturyzacji.
— Typowe fundusze venture- -capital nie zajmują się takimi inwestycjami, a dla NFI, które przecież powołano z myślą o restrukturyzacji jest to chleb powszedni. Na takich transakcjach wygrają fundusze, bo będą mogły uzdrowione firmy połączyć ze swoimi spółkami parterowymi. Zyska też cała gospodarka — przekonuje prezes.
O nowej drodze życia
Jeszcze niedawno Maciej Radziwiłł był jednym z najbardziej renomowanych analityków zajmujących się polską giełdą. Pod koniec czerwca ubiegłego roku odszedł z Union Bank of Switzerland.
W czerwcu założył firmę Cresco Financial Advisors. Ma w niej 95 proc. udziałów. Spółka miała się zająć doradzaniem i inwestycjami w program NFI.
— Zostali ze mną klienci, którym doradzałem w UBS. Wiedzieli, że dobrze znam program NFI, bo już w lutym 1996 r. wyceniałem świadectwa udziałowe — oznajmia prezes.
Pracuje głównie dla funduszy hedgingowych (wysokiego ryzyka) z grupy Everest. Zarządza też 15 mln USD funduszu Poland Opportunity Fund, który założyli dawni klienci UBS. Na niedawnych zgromadzeniach akcjonariuszy NFI reprezentował od 8 do 20 proc. akcji należących do takich firm, jak Merrill Lynch, Credit Suisse First Boston czy Arnhold and Bleichroeder.
Niedawno Everest w konsorcjum z PZU Życie wystartował w przetargu na zarządzanie IX NFI.
O zmianach w funduszach
Maciej Radziwiłł jest przekonany, że w Polsce na pasywnym i długoterminowym inwestowaniu nie da się zarabiać. W wielu spółkach widać bowiem nadal przykłady nie- liczenia się z interesem mniejszościowych akcjonariuszy pasywnych.
— Taki długodystansowiec jak Warren Buffett w Polsce mógłby zbankrutować. Tu można osiągnąć sukces na dwa sposoby: albo szukając okazji, albo inwestując aktywnie, czyli wymuszając pewne zmiany. Moja idea to połączenie tych dwóch składników: wynajdywanie okazji, a potem pilnowanie, by przełożyła się ona na wzrost wartości inwestycji — podkreśla Maciej Radziwiłł.
Uważa on, że o ile szybka zmiana zarządzania wielkimi polskimi konglomeratami przemysłowymi byłaby bardzo trudna, o tyle w funduszach NFI jest to możliwe.
— Trzeba zracjonalizować zarządzanie NFI, tak by fundusze działały nie tylko w interesie firm zarządzających, ale i akcjonariuszy. Widać już pozytywne zmiany: nawet te NFI, które już zaczynały budować jakieś struktury holdingowe, rezygnują z tych planów. Zarządzający zaś godzą się na bardziej racjonalne wynagrodzenia ryczałtowe: 2 a nie 3 mln USD rocznie — mówi nasz rozmówca.
Struktury NFI muszą być bardziej wiarygodne, tak by inwestorzy wiedzieli np. co stanie się z gotówką uzyskaną ze sprzedaży aktywów. Zapewnienie zysku dla udziałowców powinno stać się absolutnym priorytetem NFI.
O portfelach NFI
Wielu obserwatorów rynku zadaje sobie pytanie, ile jeszcze lat będą funkcjonować Narodowe Fundusze Inwestycyjne.
— Powinny istnieć tak długo, jak długo ma to ekonomiczny sens. Zgadzam się jednak z tymi analitykami, którzy oczekują, że w ciągu trzech-czterech lat fundusze sprzedadzą gros obecnych aktywów — dodaje Maciej Radziwiłł.
Jego zdaniem, wprowadzanie spółek parterowych na giełdę nie okazało się dobrym pomysłem.
— Oczywiście części spółek udało się uzyskać z giełdy znaczący kapitał. Przykładowo dla Zakładów Magnezytowych Ropczyce było to jak los na loterii. Ale fakt, że te akcje sprzedawane kiedyś po 24 zł dziś kosztują 6 zł, zniechęca inwestorów do spółek parterowych NFI — tłumaczy prezes.
Co więcej, wprowadzenie spó- łek na giełdę może być wręcz szkodliwe z punktu widzenia ich przyszłej sprzedaży. Jeśli kupującym ma być np. firma rodzinna, to nie jest w jej interesie posiadanie spółki publicznej ze wszystkimi wynikającymi z tego obowiązkami i z perspektywą kłopotliwego wyprowadzania z giełdy.
O fuzjach funduszy
Pod koniec ubiegłego roku wiele mówiono o konsolidacji funduszy. Maciej Radziwiłł nie jest pewien, czy pełne łączenie NFI ma sens.
— Jeśli weźmie się pod uwagę przewidywany krótki horyzont istnienia NFI, to fuzje mogą okazać się zbyt kosztowne. Będą się też wiązać z kłopotliwą wyceną funduszy i ustaleniem parytetu wymiany akcji dla udziałowców. Jeśli konsolidacja ma przynieść oszczędności tylko na opłatach giełdowych czy wynagrodzeniach rad nadzorczych, to nie warto jej zaczynać — wyjaśnia prezes Cresco.
Jest zwolennikiem wspólnych firm zarządzających kilkoma NFI.
— Jest normą światową, że jedna firma kieruje wieloma funduszami. W takim programie jak NFI jedna firma może zarządzać nawet pięcioma funduszami — uważa nasz rozmówca.
O współpracy z PZU
Nikogo nie dziwi, że firmy związane z akcjonariuszami funduszy chcą nimi zarządzać. Ale skąd się wzięła wspólna koncepcja zarządzania funduszu Everest z PZU Życie?
— Fundusze hedgingowe i ubezpieczyciele mają wiele wspólnego. Dla obu stron równie ważna jest stopa zwrotu, co jej stabilność — zapewnia Maciej Radziwiłł.