Nie bierz przykładu z szefa grzyba

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2023-08-29 20:00

Bądź sobą i śmiej się. Humor, zabawa, beztroska to okno do kreatywności twojego zespołu.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego powaga nie jest synonimem profesjonalizmu
  • jak szef może zwiększyć kreatywność swojego zespołu
  • dlaczego pomysłowość pracownika zależy od jego nastroju
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Prawdopodobnie pamiętasz pana o czerwonej twarzy z „Małego Księcia”, który nigdy nie wąchał kwiatów, nigdy nie patrzył na gwiazdy i nigdy niczego w życiu nie robił poza rachunkami oraz powtarzaniem w kółko: „Jestem człowiekiem poważnym, jestem człowiekiem poważnym”. Ten opis doskonale pasuje także do wielu menedżerów. Nie uśmiechnęliby się do nikogo, nawet gdyby od tego zależało ich życie. Odgradzają się od pracowników, wierząc, że są od nich lepsi. Z pełną powagą wygadują androny, a armia usłużnych asystentów powtarza te pseudomądrości z nabożnym szacunkiem. Tak tworzą korporacyjny matrix, alternatywną rzeczywistość, w której absurd staje się normą. Na szczęście coraz więcej osób nie daje się na to nabrać. Widzi, co jest naprawdę grane, i ze zdumienia przeciera oczy.

Bezpieczeństwo psychologiczne

Tymczasem humor szefa zwiększa bezpieczeństwo psychologiczne pracowników, a tym samym jest katalizatorem kreatywności. Na czym polega ta zależność? Gdy przełożony ma dystans do siebie, lubi żartować i nie traktuje wszystkiego zbyt serio, w zespole panuje lepsza atmosfera, dzięki czemu jego członkowie są bardziej skłonni sobie zaufać i dzielić się pomysłami. Jak powiedział Mahadev L. Apte, antropolog kulturowy: „Śmiech pojawia się wtedy, gdy ludzie czują się ze sobą dobrze, gdy mogą być otwarci i wolni. Im więcej śmiechu w grupie, tym większa tworzy się między nimi więź”. Koleżeńskie relacje, mniej formalności i obaw przed krytyką, a także klimat sprzyjający byciu sobą — to wszystko sprawia, że rozmawiamy ze sobą swobodniej, śmielej wyrażamy swoje opinie i bez zahamowań wskazujemy to, co można robić lepiej. W takich warunkach kwitnie innowacyjność rozumiana jako twórcze podejście do problemów.

Nosić garnitur i krawat, używać branżowego żargonu i kryć się ze swoim poczuciem humoru — to od dawna był niezawodny przepis na karierę, ale standardy się rozluźniły. Nawet prezesi banków noszą dżinsy i jeśli któryś ma dar do opowiadania kawałów, nie waha się z niego korzystać dla ocieplenia wizerunku własnego i firmy. Zmienił się również stosunek do zabawy — już mało kto uważa ją za coś, co nie przystoi profesjonalistom. W biurach powstają strefy rekreacji, w których zatrudnieni odbywają nieformalne spotkania i celebrują ważne momenty, grają w piłkarzyki lub rozciągają się na macie. Częścią wyjazdów integracyjnych zaś są turnieje taneczne, pływackie lub paintballowe.

Oznaka zdrowej atmosfery

Śmiech pojawia się wtedy, gdy ludzie czują się ze sobą dobrze, gdy mogą być otwarci i wolni. Im więcej śmiechu w grupie, tym większa tworzy się między nimi więź.

Mahadev L. Apte
antropolog kulturowy

Coraz większą popularnością cieszą się także obozy przetrwania, których uczestnicy muszą wykonywać zadania w parach lub małych grupach, pokonywać przeszkody i skutecznie się komunikować. Przy okazji uczą się planowania, organizacji i kontrolowania impulsów, a także sztuki negocjacji i tolerancji wobec innych. Umiejętności te przydają się zarówno przy budowie szałasu podczas ulewy w górach, jak też przy codziennej realizacji celów sprzedażowych.

Zapewnianie białym kołnierzykom takich atrakcji wynika z przekonania, że praca i zabawa mogą nie tylko ze sobą współistnieć, ale też razem napędzać kreatywność. Najlepsze rozwiązania często pojawiają się wtedy, gdy odchodzimy od biurka i zamiast z głowy korzystamy z rąk. Potwierdza to historia Olego Kirka Christiansena, który majsterkując w pustym magazynie, wpadł na pomysł, by produkować zabawki. Swój zakład nazwał Lego — od duńskich słów leg godt, oznaczających „baw się dobrze”.

Skoro czytasz ten tekst, być może twoje życie jest zdominowane przez obowiązki i poważne sprawy, a twoja firma widzi w zabawie marnowanie czasu. W tej sytuacji sam powinieneś zadbać o tę ważną sferę życia, pamiętając, co powiedziała Jane McGonigall, projektantka gier komputerowych: „Wiele rzeczy, które robimy »tylko dla zabawy«, jest w rzeczywistości ważnych dla naszego poczucia szczęścia, odporności, wydajności w pracy i kreatywności”. Gdy byliśmy dziećmi, biegaliśmy po lesie, budowaliśmy zamki z piasku, odgrywaliśmy różne scenki i było tak jak w dziecięcym wierszyku Joanny Kulmowej: „Ta drabina to schody do nieba, a ta miska nad schodami to księżyc. Tamten miecz to zwyczajny pogrzebacz, a z garnków są hełmy rycerzy”. Symboliczne zachowanie stymulowało nie tylko nasze myślenie, lecz również emocje. Eksperymentowaliśmy z rolami, pomysłami i uczuciami. Eksplorowaliśmy otoczenie. Z wiekiem straciliśmy tę zdolność, ale to nie znaczy, że nie możemy ponownie nasycić swojego życia zabawą, i to bez ryzyka popadnięcia w syndrom Piotrusia Pana.

W co grają ludzie

W książce „Gry i ludzie” Roger Caillois, francuski socjolog, podzielił gry i zabawy na cztery kategorie: agon, alea, mimicry i ilinx.

Agon polegają na współzawodnictwie. Stwarzają sztuczną równość, która pozwala uczestnikom poczuć, że mają jednakowe szanse na wygraną. Typowymi przykładami gier agon są dyscypliny sportowe, takie jak pływanie, tenis stołowy czy piłka nożna. W tych grach uczestnicy rywalizują ze sobą, aby osiągnąć określony cel, np. wygrać mecz, zdobyć najwięcej punktów czy rozwiązać zagadkę.

Alea to gry losowe. Zwycięstwo zależy tu tylko od przypadku, a nie od umiejętności człowieka. Do kategorii alea należą totolotek, gry karciane z elementem losowości, takie jak poker czy blackjack, a także gry hazardowe, np. jednoręki bandyta.

Mimicry to gry i zabawy, których istotą jest udawanie i tworzenie iluzji rzeczywistości. Gracze wcielają się w różne postacie lub odgrywają określone role. Przykłady: teatr, karnawał, gry RPG (ang. role playing games) oraz zabawy w chowanego czy policjanta i złodzieja.

Ilinx to zabawy wprowadzające w oszołomienie. Stwarzają wrażenie oderwania od rzeczywistości i pozwalają graczom przeżyć nowe doznania. Typowymi przykładami gier ilinx są karuzele, kolejki górskie, puszczanie latawców czy jazda na rowerze po nierównym terenie. Uczestnicy odczuwają silne emocje, takie jak ekscytacja, strach, radość.

Lekarstwo na stres i rutynę

Film w kinie 4D, przejażdżka bolidem Formuły 1, warsztaty kulinarne, a może skoki na bungee lub wizyta z rodziną w parku wodnym? „Wszystko, co niepraktyczne, może być zabawą” — mówił w wywiadzie dla „New Yorkera” Shigeru Miyamoto, główny menedżer ds. rozrywki i analizy w Nintendo. „To zrobienie czegoś innego niż to, co konieczne do dalszego, zwierzęcego przetrwania”. Nieprzydatne, ale przyjemne aktywności pozwalają nam choć na chwilę odzyskać dziecięcą spontaniczność, radość i prostolinijność. Mimo że mogą wydawać się infantylne, w rzeczywistości rozwijają ciekawość świata, wyobraźnię i kreatywność. Dzięki nim łatwiej nam łączyć pozornie niepasujące do siebie elementy, co prowadzi do innowacyjnych rozwiązań. W jednym z eksperymentów poproszono studentów o wyobrażenie sobie, że mają siedem lat, i odwołano im lekcje. Okazało się, że ci, którzy poczuli się jak szczęśliwe dzieci, udzielali bardziej twórczych odpowiedzi w teście na myślenie dywergencyjne. Wynik ten sugeruje, że stan beztroski pozwala nam spojrzeć na świat z innej perspektywy i wyjść poza schematy.

Podsumujmy: poczucie humoru i zabawa uwalniają nas z pułapki produktywności, osiągnięć i konwencji (to wypada, a tamto nie). Dają przestrzeń, w której wpadamy na najlepsze pomysły. Ta wiedza wystarczy, byś nie brał przykładu z żadnego menedżera, który jest sztywny jakby kij połknął i patrzy krzywym okiem na pracowników mających do siebie dystans. Parafrazując Małego Księcia: taki szef nadyma się dumą. Ale to nie jest człowiek, to jest grzyb.