Przypomniany poniżej wykres z okładki „PB” sprzed tygodnia nie pozostawia wątpliwości. Po szczytowym roku 2010 wartość zamówień publicznych w Polsce zniżkuje. Dlatego tak ważne staje się jak najbardziej oszczędne wydawanie zwężającego się strumienia unijnych i krajowych pieniędzy.
Ciekawym przykładem może być modernizacja szlaku kolejowego z Warszawy do Radomia (to odcinek starej linii do Krakowa). Krajowa Izba Odwoławcza (KIO) unieważniła wybranie przez Polskie Linie Kolejowe (PLK) najkorzystniejszej oferty zaprojektowania i wybudowania systemu kierowania ruchem.
Podstawą orzeczenia KIO była pomyłka w udokumentowaniu przez oferenta doświadczenia w wykonywaniu takich prac, co notabene dostrzegł… sam zamawiający, albowiem korzystał już z usług tegoż wykonawcy i zna ich jakość. Poprawianie pomyłek przed zakończeniem procedury jest całkowicie zgodne z unijną dyrektywą oraz polską ustawą o zamówieniach publicznych.
A jednak KIO uznała błąd oferenta nie za pomyłkę, lecz za podanie nieprawdy i orzekła unieważnienie wyboru. Tymczasem oferta następna cenowo jest droższa aż o… 76 mln zł.
Sprawa niby jednostkowa, ale może być niepokojącym sygnałem tendencji.
Po fatalnych doświadczeniach z chińskim odcinkiem autostrady A2 powinniśmy być jak najdalsi od fetyszyzacji ceny. Ale akurat na radomskiej linii zdecydowanie najtańszą ofertę złożyła firma wielokrotnie na polskim rynku sprawdzona.
Dlatego wobec kontrowersyjnego orzeczenia KIO powinien, zgodnie z ustawowym uprawieniem, bezwzględnie zająć stanowisko prezes Urzędu Zamówień Publicznych.