Niesforny Bachor

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2016-03-24 22:00

Jeżeli ktoś szuka w Warszawie restauracji, w której mógłby podjąć biznesowych gości, winien rozważyć L’enfant terrible na Mokotowie. I to z wielu powodów.

Wnętrz restauracja nie musi się wstydzić, obsługa też po zagranicznych stażach (Marta Gołąb i Adrian Garbacik). No i szef kuchni Michał Bryś to wielce barwna postać. Ukończył krakowską PWST, potem się parał show-bussinesem (reżyser, producent telewizyjny, autor niemal 100 wideoklipów). Niespodziewanie narodziła się w nim jednak niepohamowana pasja gotowania. To odezwały się geny — pradziadek miał restaurację, babcia też wspaniale gotowała (godzinami u niej po szkole przesiadywał). Podjął więc życiową decyzję i ruszył w świat smaków. Zaczął praktykować w michelinowskich restauracjach od jednogwiazdkowych w Wielkiej Brytanii po trzygwiazdkowe Geranium w Kopenhadze. Po powrocie do Polski założył w 2014 r. L’enfant terrible i szturmem zdobył trudny warszawski rynek. A w 2016 r. dostał trzy (na pięć możliwych) czapki Gault@Millau, najbardziej — obok Michelina — prestiżowego przewodnika po restauracjach.

NAMIĘTNA CEBULA

Ruszyliśmy na zwiady. Na początek zaproponowano nam chleb własnego wypieku (zaklinano się, że na szesnastoletnim zakwasie). Do tego z masłami własnego wyrobu. Było tak dobrze, że już na chlebie mogliśmy poprzestać. Poszliśmy jednak za ciosem. Z przystawek wybraliśmy tatara z grasicą. Niby tradycyjny, bo na zimno (wołowy, żółtko, piklowane grzybki). Ale przełamany ciepłą smażoną grasicą cielęcą. Nalegano, by kosztować wszystkich składników jednocześnie, bo dopiero wtedy odkryjemy zamysły smakowe szefa kuchni. Dla nas to jednak nie nowina. W Wyższej Szkole Hotelarstwa i Gastronomii w Poznaniu to podstawa edukacji. Opinia? Znakomity, także w towarzystwie czerwonego „Austriaka” Pinot Noir Rose Brut, 2013, Markus Huber, Reichersdorf. Dla przełamania smaków wybraliśmy potem krem Cebula & Koza. Kolejny majstersztyk. Oprócz cebuli (karmelizowanej) były biała czekolada, chips cebulowy, także lekki powiew tymianku. I oczywiście kozi ser. Ponownie zauroczyła nas kombinacja. W kieliszki odważnie zaproponowano białego „Australijczyka” Gewurztraminer, Spy Valley, Marlborough 2014. I co? Nie najlepiej. Postanowiliśmy przećwiczyć wyrywającego się do ponownego starcia różowego „Austriaka”.

Było tak dobrze, że nawet cebula smakowana z nim solo na zapleczu namiętnie wzdychała. Przyszła kolej na przegrzebki (scallops, by nie było nieporozumień) z kalafiorem karmelizowanym spadziowym miodem. Także z pianą z kalafiora z imbirem i trawą cytrynową (by wymienić kilka składników). Ponownie podniebienne rozkosze. W kieliszki nalano Tokaj Furmint, 2014 Patricius, Węgry. Niekoniecznie najprzyjemniejszy na pierwszą randkę.

DORSZ JEST DZIKI

Po dotychczasowych (przystawkowych) doświadczeniach nie mogliśmy się powstrzymaćod zamówienia na danie główne skrei — dzikiego dorsza norweskiego. Dorsz nie był sam. Wystąpił z puree z dyni, hummusem, piklowaną czerwoną cebulą, sosem holenderskim. Ponownie trafienie w dziesiątkę! Biały węgierski Örökké, St. Andrea, 2013, Eger z całością na widelcu godny polecenia (pojedyncze składniki już niekoniecznie). Na koniec przyfrunęła perliczka. Bynajmniej nie sama. Były z nią m.in. pieczone żółte buraki, chrupki z rozmarynem, chipsy z buraka, puree z marchwi. Na podniebieniu było uroczo. Zaproponowano w kieliszki czerwonego „Australijczyka” z Barossa Valley. Był zbyt pewny siebie i dominujący. Perliczka domagała się łagodniejszej łapki. Z wcześniej degustowanym różowym „Austriakiem” poszło znacznie lepiej. Grzechu warta była również kombinacja z „Francuzem” Domaine Gavoty, 2014, Cotes de Provence.

SZEF JUTRA

Dla Michała Brysia inspiracją jest muzyka, zawsze coś sobie mruczy przy przyrządzaniu potraw. Tak powstał deser paint it black, stworzony na galę przewodnika Gault@Millau. Łatwo zgadnąć, że natchnęli go Rolling Stonesi. A na gali okrzyknięto Michała Brysia „szefem jutra”. Trudno się dziwić, bo deser jest wspaniały. Hiszpańskie sherry Pedro Ximanez mile mu wtóruje. &

 

 

Restauracja L’enfant terrible

Warszawa ul. Sandomierska 13

Ogólne wrażenie 5,0
Wina do potraw 4,0
Potrawy 5,5
Wystrój wnętrza 5,0
Profesjonalizmobsługi 5,5
Na biznes lunch 5,5
Na obiad z rodziną 3,5

Tatar. Tradycyjna zimna przystawka w nowoczesnej odsłonie, bo z ciepłą grasicą cielęcą.

Szef kuchni. Michał Bryś to... aktor po krakowskiej PWST, reżyser i producent telewizyjny. Jego żywiołem jest jednak gotowanie. Otworzył w Warszawie własną restaurację. W drewniano-ceglanym wnętrzu L’enfant terrible stoją stoły bez obrusów, a z głośników sączy się muzyka.

Skrei. Norweski dorsz — którego nazwa znaczy wędrowiec — wpłynął na stół w doborowym towarzystwie dyni, hummusu i innych dodatków.

Deser kreatywny. Do stworzenia paint it black, czyli czekoladowo-kawowego gateaux, inspiracją była muzyka.