W miniony piątek sytuacja na giełdach nie odbiegała od tego, co widzieliśmy w poprzednich dniach: optymistyczni Amerykanie (indeksy wzrosły) i pesymistyczni Europejczycy (indeksy spadły). Tym razem dawało się to od biedy wytłumaczyć, bo wstępne indeksy PMI dla sektora przemysłowego i usług w Europie rozczarowały, a w USA były lepsze od oczekiwań.
Dlatego też kurs EUR/USD oddalił się od oporu na poziomie 1,19 USD tracąc pół procent. To oczywiście zaszkodziło też złotemu. Kursy całkiem mocno wzrosły, ale w poniedziałek i we wtorek rano już spadały. Mocniejszy dolar zaszkodził też złotu, którego cena spadała w piątek, w poniedziałek usiłowała rosnąć, ale też zakończyła dzień spadkiem. Na tym rynku wyraźnie widać było, że byki stały się bardzo słabe.
W poniedziałek również w Europie zapanował optymizm bliski euforii – indeksy zyskały ponad dwa procent (w Polsce WIG20 zyskał połowę tego). Powodu do euforii nie było, bo w całej Europie liczba zakażeń COVID 19 zaczęła bardzo wyraźnie rosnąć. Mówiło się, że to wracający z innych krajów turyści przenoszą zakażenie, co groziło kolejnymi zamknięciami granic. Polska już to robi zamykając na przykład loty do i z Hiszpanii, co uderzy w odpoczywających tam naszych turystów i zaszkodzi naszemu sektorowi turystycznemu.
Mówiono we wszystkich komentarzach, że optymizm wynikała z zaakceptowania do stosowania w USA osocza ozdrowieńców z COVID19 przez FDA (agencja zatwierdzająca leki). Po pierwsze jednak to żadna informacja, bo o tym mówiono już od dawna, a po drugie WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) poinformowała, że pozytywne skutki użycia osocza są wątpliwe, a dowody na jego skuteczność są wątłe.
Po prostu w Europie inwestorzy zaczęli gonić USA, dzięki czemu indeksy odbiły się od dwutygodniowego dna. Być może pomagały też informacje o znacznym zwiększeniu zakupów w USA ropy i produktów rolnych przez Chiny. W USA zresztą sesja wyglądała dość dziwnie, bo cały wzrost NASDAQ (0,6%) i polowa wzrostu S&P 500 (0,5 punktu procentowego z 1% całej zwyżki) został wypracowany dopiero w ostatniej godzinie sesji. Najwyraźniej ciągle działa efekt FOMO.
Od początku tygodnia czekano na czwartek, kiedy to rozpocznie się sympozjum Fed w Jackson Hole. Pierwszego dnia wystąpienie będzie miał Jerome Powell, szef Fed. Sympozjum to często jest forum na którym Fed przedstawia swoje plany, więc nic dziwnego, że inwestorzy na nie czekali. Mówiono, że zaszkodzi ono dolarowi, ale nie dało się tego do poniedziałku zaobserwować. Więcej o tym już w piątek.
W nocy (naszego czasu) z poniedziałku na wtorek dość nieoczekiwanie odbyły się telefoniczne rozmowy USA – Chiny (te, które były odwołane w poprzednim tygodniu 15.08) podsumowujące półrocze umowy handlowej pierwszej fazy. Chińczycy promienieli optymizmem. Obie strony oficjalnie oświadczyły, że będą dążyły do pełnej realizacji umowy. To rano pomagało kontraktom na amerykańskie indeksy, ale Shanghai Composite jednak delikatnie tracił.
Więcej w kolejnym komentarzu walutowym dla iWealth w piątek rano, a poniżej link do komentarza z zeszłego piątku.
