Akty sabotażu i porwanie w Nigerii czterech obcokrajowców zatrudnionych w przemyśle naftowym sprawiły, że wydobycie ropy naftowej w tym kraju spadło o dziesięć procent.
Koncern Shella poinformował w piątek, iż w związku z zaistniałą sytuacją nie jest w stanie wywiązać się z zobowiązań eksportowych. Od piątku dostawy nigeryjskiej ropy będą opóźnione o trzy-cztery dni - zakomunikował w Lagos rzecznik koncernu Royal Dutch Shell.
W środę nieznani sprawcy zaatakowali statek pomocniczy na polu naftowym, 25 km od delty Nigru, i porwali pracowników platformy wiertniczej brytyjsko-holenderskiej kompanii - Amerykanina, Brytyjczyka, Bułgara i Honduranina.
W czwartek natomiast na linii ropociągu koncernu miała miejsce silna eksplozja. Zdaniem władz, był to akt sabotażu. Według BBC, Shell od dawna pozostaje w sporze z mieszkańcami wsi w rejonie wydobycia, oskarżających koncern, iż nie spełnił obietnic, dotyczących nakładów na rozwój regionu.
Nigeria, członek naftowego kartelu OPEC, jest największym w Afryce i ósmym w świecie producentem ropy - wydobywa dziennie - według różnych źródeł - 2,3-2,6 mln baryłek.