Ostry konflikt dwóch instytucji państwowych o… płyn do spryskiwaczy
Prokuratura zbada, czy z winy resortu finansów skarb stracił prawie 3 mld zł. Ministerstwo odpiera zarzuty.
Najwyższa Izba Kontroli (NIK) wzięła pod lupę import z Ukrainy do Polski płynów do spryskiwaczy. Wczoraj przedstawiła wyniki: na skutek przekrętów w latach 2004-07 skarb państwa mógł stracić nawet 2,8 mld zł. Powód: błędy w przepisach popełnione przez… Ministerstwo Finansów (MF).
— Gdyby przepisy przewidywały zwolnienie z akcyzy płynów do spryskiwaczy, to importerzy musieliby rozliczać się z każdego litra płynu. Zastosowanie zaś stawki 0 procent zwolniło te produkty z monitoringu państwa. Nie wiadomo co się z nimi działo, ale w tym samym czasie policja i celnicy likwidowały nielegalne wytwórnie alkoholu — twierdzi Jacek Jezierski, prezes NIK.
Ministerstwo odpiera oskarżenia.
"Dochody budżetu państwa nie zostały uszczuplone, gdyż takie dochody nie mogły być i nie były zakładane" — ripostuje MF w komunikacie.
Sprawa trafiła do prokuratury.
Ciężkie zarzuty
NIK zarzuca resortowi finansów nieprawidłowy nadzór w latach 2004-07 nad organami celnymi ze ściany wschodniej, głównie z Przemyśla, które nie wymierzały i nie pobierały akcyzy od alkoholu etylowego zawartego w płynach do spryskiwaczy (około 4,5 tys. zł za hektolitr). Przyczyną miały być błędne przepisy. 1 maja 2004 r. Andrzej Raczko, minister finansów, wydał rozporządzenie, na podstawie którego płyny do spryskiwaczy objęte zostały 0-procentową stawką akcyzy. Zdaniem NIK, należało zastosować tzw. zwolnienie z akcyzy, dzięki czemu los importowanych płynów byłby monitorowany od przekroczenia polskiej granicy. A tak płyn po przywiezieniu do kraju w cysternach kolejowych (41 tys. ton) miał być z łatwością oczyszczany ze skażeń (Bitrex) i kierowany do sprzedaży jako zwykły alkohol spożywczy. NIK sugeruje, że proceder mógł być możliwy dzięki korupcji na wielką skalę. Na stratach budżetu państwa mieli zarobić nieuczciwi importerzy (w 2005 r. siedmiu, w 2006 r. — 27, w 2007 r. — 23).
O patologiach alarmowali celnicy oraz Związek Gorzelni Polskich. Przepisy zmieniono w listopadzie 2007 r. Od tamtej pory płyny są klasyfikowane jako zwolnione z akcyzy, a państwo kontroluje ich obrót.
Fiskus się broni
Resort finansów natychmiast skontrował NIK.
— Posiadamy dokumenty z Komisji Europejskiej, które potwierdzają prawidłowość akcyzowych rozwiązań prawnych — mówi Sylwia Stelmachowska, rzeczniczka Służby Celnej (SC).
Jacek Kapica, szef SC i wiceminister finansów, w piśmie do NIK zapewnia, że nadzór nad organami celnymi był prawidłowy, a zerowa stawka akcyzy była zgodna z unijną dyrektywą i prawem polskim. Powołuje się na też na wyroki NSA i opinie prawne.
MF podkreśla, że gdyby zastosowano inne rozwiązania prawne, to 5-litrowy płyn do spryskiwaczy kosztowałby nie 10-15 zł, lecz 100 zł, wino 0,75 l zamiast 15 zł — 20,49 zł, piwo 0,5 l zamiast 2,5 zł — 4,03 zł.
Eksperci podatkowi podkreślają, że sprawa nie jest jednoznaczna.
— Zgodzam się z twierdzeniem, że powinno być zastosowane zwolnienie z akcyzy, a nie stawka 0 proc. — mówi Krzysztof Flis, doradca podatkowy w MDDP.
Zdaniem Zbigniewa Liptaka, doradcy podatkowego z Baker McKenzie, problem leży gdzie indziej.
— Dyrektywa alkoholowa mówi o zwolnieniu, lecz nie wyklucza zastosowania stawki 0 proc. Aż takiego problemu nie byłoby, gdyby odpowiednie służby skutecznie ścigały proceder odkażania płynów do spryskiwaczy i sprzedawania go jako alkoholu do spożycia — mówi Zbigniew Liptak.